Z nestorem wrocławskiej sztuki
współczesnej, profesorem i wieloletnim rektorem Akademii Sztuk Pięknych we
Wrocławiu, malarzem i architektem Konradem Jarodzkim rozmawiam o jego
początkach we Wrocławiu oraz o wystawie jako pamiętniku artysty.
Konrad Jarodzki, z archiwum malarza |
Barbara Lekarczyk-Cisek: Pańska
obecna wystawa znajduje się w miejscu szczególnym - na
Dworcu Głównym we Wrocławiu. Czy taka przestrzeń, kojarząca się z
podróżą, wywołuje wspomnienia z przeszłości?
Prof. Konrad Jarodzki: Kiedy przyjechałem do Wrocławia w
1949 roku, ten dworzec wyglądał zupełnie inaczej. To była ruina, ale panował
niesamowity ruch, ponieważ przyjeżdżali przesiedleńcy ze Wschodu. I ja byłem w
tym czasie byłem kimś takim, bo przyjechałem z Lublina. To mi się kojarzy z
inną podróżą. Ponieważ mieszkaliśmy w Wolbromiu koło Krakowa, więc kiedy
przeszedł front, wracaliśmy do Lublina – rodzimego miejsca – pociągiem towarowym, z otwartymi drzwiami, zimą. Na
środku wagonu leżała blacha, na której paliło się ognisko i wokół niego
gromadziliśmy się, żeby się ogrzać. Jechaliśmy bardzo długo, bo priorytet miały
pociągi wojskowe. I właśnie z Lublina, po kilku latach, ruszyliśmy na Zachód –
do Wrocławia, gdzie rozpocząłem studia architektoniczne.
Dlaczego architekturę, a nie malarstwo?
Ze studiami
miałem pewne perypetie, które jednak wyszły mi na dobre. Ponieważ w Lublinie
nie było wydziału architektury, zacząłem studiować matematykę, ale kiedy po
roku okazało się, że jest możliwość studiowania architektury we Wrocławiu,
porzuciłem matematykę. Architekturę studiowałem już konsekwentnie, z tym, że
będąc w połowie rozpocząłem równolegle studia w Wyższej Szkole Sztuk Pięknych. Po
skończeniu studiów architektonicznych zacząłem pracować w Miastoprojekcie.
Skąd się wzięło u Pana Profesora
zainteresowanie malarstwem?
Malarstwem
zainteresowałem się jeszcze w dzieciństwie. Dużo wówczas malowałem i miało to
związek z czytanymi książkami. Literatura była pierwszym impulsem do wizualnego
przedstawiania swoich przeżyć. Malowałem wówczas akwarelami, ale w sposób
gwaszowy, rozmaite sceny z ”Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza czy ”Popiołów”
Stefana Żeromskiego.
Brzmienie V, 1977 |
Studia malarskie zmieniły jednak
Pańskie podejście do tej sztuki.
Studiowałem
przede wszystkim różne techniki malarskie, o których nie miałem pojęcia w
dzieciństwie. Szkoła była w tym czasie w kiepskim stanie – panowała ciasnota,
ale panowała w niej wspaniała atmosfera. Po tych wojennych latach, kiedy
normalnej nauki nie było, wszyscy studiowali z entuzjazmem. Sam uczyłem się w
czasie wojny z rodzicami w domu. Dopiero kiedy wraz z rodzeństwem znaleźliśmy
się w Lublinie, kontynuowaliśmy normalną regularną naukę, ale w systemie
przyśpieszonym, starając się nadrobić stracony czas. We Wrocławiu studiowałem w
pracowni malarstwa Gepperta razem z Zbigniewem Paluszakiem, Janiną Żemojtel, a wyżej
studiowali Józef Hałas, Alfons Mazurkiewicz, Jerzy Rosołowicz. Już po studiach,
w 1961 roku zawiązaliśmy słynną grupę artystyczną, która nosiła nazwę Szkoły
Wrocławskiej, a po 1967 roku - Grupy Wrocławskiej.
Czy pamięta Pan Profesor swoją
pierwszą wystawę?
Pierwszą
wystawę miałem wkrótce po ukończeniu studiów w Muzeum Architektury. Zachowały
się nawet zdjęcia z tej ekspozycji.
Uczelnia wiele Panu zawdzięcza. Nie
tylko prowadził Pan własną pracownię i kształcił pokolenia studentów, ale był
także rektorem i rozbudował ją Pan.
W tamtych
czasach panowała ciasnota. Kiedy więc uzyskałem fundusze z ministerstwa,
zaprojektowałem rozbudowę uczelni o całe
skrzydło od ulicy Purkyniego. Później, po moim odejściu, prace te kontynuowano.
Jako rektor niewiele miałem czasu na malowanie, dbałem raczej o kondycję
uczelni.
Dwie figury, cykl Figury |
Swoje prace wystawiał Pan Profesor w różnych miejscach – w galeriach, muzeach, kościołach (w stanie wojennym). Każda z tych przestrzeni była z pewnością jakąś wartością dodaną i wpływała na odbiór dzieł sztuki. Co Pan o tym sądzi?
Uwarunkowania
zewnętrzne miały z pewnością wpływ. Miałem także wystawy za granicą,
najczęściej we Francji, w Paryżu, zaproszony przez tamtejszą uczelnię
architektoniczną. Kontakty te umożliwił mi mój przyjaciel – Francuz, który
studiował we Wrocławiu filologię polską, a później trudnił się przekładami
literatury polskiej na język francuski.
Jest Pan Profesor również
założycielem pierwszego prywatnego, rodzinnego biura architektonicznego „ARCHIKOM”. Czy to
było trudne, zważywszy, że był to rok 1986?
Rzeczywiście,
dzieci poszły w moje ślady. Córka ukończyła studia architektoniczne, zięć
również jest architektem, syn ukończył architekturę wnętrz. Gdy założyliśmy pierwsze
takie prywatne biuro projektowe, mówiono nam, ze ten eksperyment się nie uda,
że zbankrutujemy. Po jakimś czasie okazało się, że zbankrutowały biura
państwowe, a prywatne się rozrosły. Eksperyment się powiódł i firma funkcjonuje
do dziś.
Wracając do malowania, proszę
zdradzić, jak to jest u Pana z tworzeniem – czy to nieustający proces, czy też
tematy przychodzą i znikają?
Malarstwo jest
profesją, która wymaga nieustannego czuwania, ciągłej pracy. Będąc na
oficjalnej emeryturze, maluję nadal, ponieważ artysta nigdy nie jest na
emeryturze. Jest wprost odwrotnie – nasiliłem swoją pracę artystyczną, bo
trzeba ją wykonywać codziennie. Jeśli chodzi o tematykę, to dla mnie impulsem jest wszystko to, co mnie porusza,
co mną wstrząsa. Zaczyna się od tematu realistycznego lub literackiego, a
później, w trakcie malowania, technika i poszukiwania formalne biorą górę i
obraz staje się niemal abstrakcyjny. Jednak jądro tego tematu, który mnie
zainteresował, pozostaje wyczuwalne w obrazie. Podczas malowania to obraz rządzi malarzem, jest czynnikiem
wiodącym.
Obecna wystawa, nosząca tytuł ’Impulsy”,
jest dość obszerną prezentacją Pańskich prac, począwszy od lat 70. Jaka myśl
towarzyszyła Panu podczas selekcji obrazów na tę wystawę?
Impuls jest
zawsze na początku, a obraz jest po to, aby wyrazić swój stosunek do tematu.
Przykładem może być obraz „Syria”, przedstawiający szare, niespokojne linie,
będąc moją reakcją na to, co dzieje się w Syrii.
Widziałam też Pańskie obrazy powstałe
pod wpływem tragedii z 11 września, zatytułowane WTC, o podobnie niespokojnych,
rozedrganych liniach…
Również i na
tej wystawie pokazany został ten temat. Obrazy
moje z tego cyklu nie stanowią ilustracji i fotograficznej wierności tego
wydarzenia. Są rodzajem metafory i symbolu. Wyrażają starcie harmonii
istniejącej rzeczywistości z destrukcją spowodowaną fanatyzmem i nienawiścią. Malarstwo jest milczeniem, ale może być też
krzykiem.
WTC |
Czy trudno było podjąć decyzję, które
obrazy pokazać na wystawie?
To zawsze
jest trudna decyzja – co pokazać, a czego nie pokazywać. Obrazy na tej wystawie ukazują mój stosunek do świata, do tego, co
się w nim dzieje. Nie interesuje mnie czysta forma, lecz raczej taka, która
wynika z jakiegoś przeżycia. Obrazy zgromadzone na tej wystawie są rodzajem
rozliczenia z tego, co się zdarzyło. Postanowiłem pokazać pewne etapy – od
najwcześniejszych prac do tego, co najbardziej aktualne. Mógłbym porównać tę
wystawę do etiud, które składają się na pewne resumé. Stworzyłem
ekspozycję, która jest malarskim pamiętnikiem artysty. Na jej otwarcie przygotowałem
taką oto parafrazę: Maluję, więc jestem.
Wystawa ”IMPULSY” czynna jest do 8
października w galerii ART MAIN STATON by mia na Dworcu Głównym we Wrocławiu
Konrad Jarodzki, Początek, ze strony internetowej Artysty |
Konrad Jarodzki - architekt, artysta malarz
Urodził się
w 1927 roku w Zaklikowie. Malarz i rysownik, członek „Grupy Wrocławskiej”.
Ukończył
Gimnazjum i Liceum im. Kunickiego w Lublinie, po czym rozpoczął studia na
Wydziale Matematyki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W latach
1949-1955 studiował na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej,
1955-1958 w PWSSP we Wrocławiu pod kierunkiem Eugeniusza Gepperta. W latach
1957 – 1969 pracował w Miastoprojekt jako projektant. Od 1967 do 971 roku był
wykładowcą PWSSP, od roku 1973 st. wykładowcą. W 1976 roku został docentem, a w
1984 i w latach 1992-1999 rektorem tej uczelni. Otrzymał również tytuł
profesora zwyczajnego.
Zrealizował
wiele projektów architektonicznych – szczególnie w powojennym Wrocławiu. Miał
też wiele wystaw malarskich. Jego obrazy znajdują się w kolekcjach muzealnych i
prywatnych na całym świecie, m. in. w Muzeum Narodowym w Warszawie, Szczecinie
i Wrocławiu, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Kopernika w Toruniu, jak również we francuskiej Fundacji w Vence czy paryskiej Galerii Regas
Langroris. Mieszka i pracuje we Wrocławiu. (informacje ze strony mia Art
Gallery).
Wywiad ukazał się na portalu Kulturaonline w październiku 2016 roku.
Wywiad ukazał się na portalu Kulturaonline w październiku 2016 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz