Z Sarą Rubinstein-Korzonkowską – malarką i pisarką. Miała kilka indywidualnych wystaw malarstwa, m. in. ”Mistycyzm i czas”, którą obejrzeć można było w Galerii Wodozbiór w Łazienkach Królewskich, wystawę "Twarze", a także ”Emanacje Estery”.
Barbara Lekarczyk-Cisek: Twoje prace oglądaliśmy w Synagodze pod Białym Bocianem, a także w Domu Edyty Stein. Co przygotowałaś tym razem?
Sarah Rubinstein-Korzonkowska, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Barbara Lekarczyk-Cisek: Twoje prace oglądaliśmy w Synagodze pod Białym Bocianem, a także w Domu Edyty Stein. Co przygotowałaś tym razem?
Sarah Rubinstein – Korzonkowska: To jest moja czwarta wystawa we
Wrocławiu. Nosi tytuł ”Madonna przez madras ciała”. Włoskie słowo ”Madonna”
znaczy „Nasza Pani” i używam go w znaczeniu duszy ludzkiej, która powinna
rządzić ciałem. Natomiast ”madras” oznacza ”muślin” – lekką bawełnianą tkaninę,
która symbolizuje naszą kruchą fizyczność, oddzielającą nas od duchowości. Zaprezentowane
na wystawie portrety nie przedstawiają konkretnych twarzy. To są portrety duszy. Widzimy na nich ból, rozpacz, czasami radość
czy zaciekawienie, jednakże cały czas mamy do czynienia z przestrzenią duchową.
Piszę aktualnie powieść, która nawiązuje do problemu nerwic w społeczeństwie.
Wyraziłam w niej pewną myśl o tym, że człowiek rozpoznaje naszą twarz, ale nie
rozpoznaje naszej duszy. Możemy bowiem na kogoś patrzeć i jego rysy wydają się
nam znajome, a jednak nic istotnego o nim nie wiemy. Zawsze będzie dla nas
obcy. Jak portret wiszący na ścianie galerii.
Rzecz w tym, aby to, co zewnętrzne, stało się drogą do tego, co jest
istotą człowieka. Cała współczesna kultura stawia ciało w centrum uwagi, ja
natomiast uważam, że jest ono tylko pretekstem.
Gdzie tkwi źródło takiego
postrzegania człowieka?
Odwołuję się
w swoim malarstwie do kabalistycznej teorii duchowości, wedle której istnieje
podział na trzy etapy: ruach to tchnienie, nefesz – energia, wymiar
biologicznego istnienia, ale to także samo istnienie, neszama, która definiuje
wyjątkowość intelektualną i duchową, jest odbiciem Boga.
Jeśli mamy
się otworzyć na świat obrazów, to po to, by poszukiwać tej energii, w którą
ludzie na ogół nie wierzą, czyli duszy. Łatwiej jest im uwierzyć w istnienie
bakterii czy elektryczności, aniżeli w istnienie duszy. Toteż pracuję nad swoim
warsztatem, by przy pomocy fizycznych narzędzi pokazać przejawy duchowe.
Podobno przy okazji wystawy powstał
pomysł fundacji, która zajmowałaby się wypełnianiem pustych szpitalnych ścian
malarstwem.
Obraz Sarah Rubinstein-Korzonkowska, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Tak, przy
okazji tej wystawy powstał pomysł uczłowieczenia polskich szpitali. Chcielibyśmy
przeprowadzić akcję „Kryształowy motyl – troszcząc się o innych, troszczysz się
o siebie”. Kryształowy motyl jest symbolem kruchości. Chcielibyśmy, aby polskie
szpitale otrzymały od różnych artystów prace, żeby pacjenci mogli kontemplować
przez obraz swoje życie. Bo chociaż choroba jest trudnym doświadczeniem, to
jednak pozwala zatrzymać się na chwilę i zastanowić nad sobą.
Realizujesz się w różnych dziedzinach
twórczości: w malarstwie, literaturze, teatrze… Czy różnorodność form niesie
odmienność problematyki?
Tematem
mojej sztuki jest zawsze sens ludzkiego cierpienia. Żeby nie traktować go jako
porażki, należy zastanowić się, po co jest nam ono potrzebne. Cała moja twórczość – jakkolwiek brzmi
to banalnie – dotyczy poszukiwania sensu
cierpienia. W życiu każdego człowieka przychodzi moment, kiedy musi się
pochylić nad sobą i odpowiedzieć na podstawowe pytania: kim jestem, po co
przyszedłem i jaki sens ma moje cierpienie.
Czy kulturowa obcość daje Ci większą
wolność? Czy staje się przedmiotem refleksji?
Obraz Sarah Rubinstein-Korzonkowska, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Sądzę, że
człowiek jest zawsze obcy. Jestem Żydówką, Rosjanką, a obecnie Polką, ale nie
chcę przynależeć do jednego, wąskiego grona, ponieważ wszelkie próby zdefiniowania
siebie ograniczają. Tymczasem każda kultura coś innego wnosi. Rosyjska sprawia,
że moje obrazy są mocno nasycone. Tradycji żydowskiej zawdzięczam skłonność do
filozofowania. Polska z kolei sprawia, że pochylam się nad kobietą – Madonną,
najwyższym wzorem kobiecości.
Przełamując ograniczenia
wieku, płci i kultury – stajemy bliżej Boga. Dusza nie ma narodowości. I tylko
będąc pielgrzymem człowiek jest twórczy.
Czym jest dla Ciebie tworzenie?
Każdy
artysta może tworzyć tylko wtedy, kiedy ma w sobie pokorę. W sztuce ważna jest
prawda. Forma jest sprawą drugorzędną. Istotna
jest misja artysty. Chciałabym pobudzać ludzi nie tylko estetycznie, ale
przede wszystkim do aktów duchowego miłosierdzia. A ono ma miejsce wtedy, kiedy
kogoś lepiej rozumiemy.
Dziękuję za rozmowę.
Wystawa ”Madonna przez madras ciała”
potrwa do 4 2014 r. grudnia. Można ją oglądać w Centrum VINCI·FIT·ART. we Wrocławiu
Wywiad ukazał się na portalu Kulturaonline w listopadzie 2014 roku.
Wywiad ukazał się na portalu Kulturaonline w listopadzie 2014 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz