„Komornik” w reżyserii Feliksa Falka
jest w gruncie rzeczy przypowieścią o nawróconym grzeszniku, służącą ocenie moralnej kondycji Polaków.
plakat filmu |
Nagrodzony Złotymi Lwami film autora „Wodzireja”
i „Bohatera roku” wpisuje się w nurt kina, które przedmiotem swych
obserwacji czyni zjawiska społeczne i
dotyka zagadnień moralnych, a które przed laty nazwano „kinem moralnego
niepokoju”. Po wielu latach
nieobecności Falk powraca triumfalnie do tych samych „przeklętych (polskich)
problemów”, ale zarazem jego film ma walor przypowieści.
Grzegorz Wojdon (Jasiek) i Andrzej Chyra (Lucjan Boehme) |
Znakomicie
opowiedziana historia. Począwszy od ekspozycji, w której poznajemy bohatera –
30-latka, który robi karierę „po trupach” oraz realia prowincjonalnego miasta
„po transformacji” (w tej roli świetnie sfotografowany Wałbrzych), poprzez punkt kulminacyjny (samobójcza śmierć
skrzywdzonego przez niego człowieka) i zwrot w akcji (nawrócenie bohatera).
Miałaby cechy tragiczne, gdyby nie ironiczny, groteskowy język opowieści. Jemu też zawdzięczamy
oczyszczający śmiech, choć nie ma tu nic do śmiechu.
Film rozpoczyna
błyskotliwa czołówka: na masce samochodu bohatera odbijają się stare,
poniemieckie kamienice – łatwy łup dla młodego, robiącego karierę prawnika.
Tytułowy komornik, Lucjan Bohme, ogląda ów zbiedniały świat z punktu widzenia
zdobywcy: „Co można jeszcze zająć?”
Widzimy go
kilkakrotnie, kiedy wykonuje swój proceder, zajmując aparaturę w zadłużonym
szpitalu, instrumenty muzyczne – jedyną pozostałość z majątku kopalnianej
orkiestry... Traktuje to jako misję, a czasem jako grę, która podnosi mu
adrenalinę, udowadniając jednocześnie wszem i wobec, że w swoim fachu jest
najlepszy. Nie ma przy tym najmniejszego znaczenia, czy ma on do czynienia z
biznesmenem – krętaczem, czy z biedną rodziną albo umierającym na łóżku
szpitalnym człowiekiem. Jego czyny nie podlegają moralnej ocenie – do czasu,
kiedy doświadczy, że istnieje związek między pozornie obojętnymi „czynnościami
urzędnika państwowego” a ludzkim życiem.
Andrzej Chyra w roli tytułowej |
Zanim to jednak
nastąpi, reżyser zaczyna w pewnym momencie uciekać od jednoznacznego portretu
swego bohatera. Okazuje się bowiem, że jest on na swój sposób pryncypialny i
cecha ta nie budzi bynajmniej entuzjazmu w tzw. środowisku. Akcenty zaczynają
się przesuwać i widz, wprowadzony w to środowisko, nolens volens,
przedstawicieli prawa, dostrzega jak dalece jest ono cyniczne i skorumpowane.
Na ich tle na bohater to niewinne dziecię, zranione niegdyś przez własnego ojca.
kadr z filmu Komornik |
Punkt kulminacyjny
filmu – samobójstwo młodego, dobrze zapowiadającego się sportowca – rozpoczyna
drogę ekspiacji tytułowego komornika. Jak ewangeliczny celnik, postanawia się
on nawrócić i naprawić wyrządzone krzywdy. I cóż się wówczas okazuje? Otóż nikt
ze skrzywdzonych przez niego ludzi nie
stanie w jego obronie, gdy zostaje on podstępnie oskarżony. Wszyscy
bowiem są jakoś „umaczani”: i starsza pani, która odzyskała zegar (przedmiot
„wyszabrowany” od Niemców, a nie rodzinna pamiątka), i członkowie górniczej
orkiestry... Jak w przypowieści, jest tylko jeden sprawiedliwy: dawna dziewczyna
bohatera, ale i tak nie ma to większego znaczenia dla tzw. układu, a tylko dla
samego bohatera.
Andrzej Chyra w filmie Komornik |
Tak oto nawrócony
grzesznik uświadamia nam, jak nieostre
są granice między uczciwością a kombinatorstwem i że wszyscy jakoś w tym
tkwią, choćby milcząc i nie sprzeciwiając się złu.
Film niesie też sugestię,
że korzeni tej sytuacji należy upatrywać w polskiej historii i nie przypadkiem akcja
rozgrywa się na tzw. ziemiach odzyskanych, w podupadłym po likwidacji kopalń
Wałbrzychu.
Przypowieść o
grzeszniku jest w gruncie rzeczy pretekstem
do oceny kondycji moralnej Polaków A.D. 2005. Konsekwentnie już to uczynił Feliks Falk w swoich ważnych
poprzednich filmach, zwłaszcza w „Wodzireju” (1997 r.) czy „Bohaterze roku”
(1986 r.).
Tym razem znowu stawia ważne pytania. Czy pragniemy moralnej
przemiany? I czy nie stanowimy cząstki tego chorego układu?
trailer filmu "Komornik"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz