Ze Zbigniewem Szymczykiem, reżyserem, mimem, dyrektorem Wrocławskiego Teatru Pantomimy - o "Szkole błaznów".
Zbigniew Szymczyk, fot. Wrocławski Teatr Pantomimy |
Barbara Lekarczyk – Cisek: Dlaczego
Ghelderode – pisarz teatralny niezwykle trudny, bo wymagający zestrojenia
własnej wyobraźni i wrażliwości z jego widzeniem świata? I dlaczego jego
ostatnia sztuka: ”Szkoła błaznów”?
Zbigniew Szymczyk:
Chciałem zrobić sztukę o błaznach i tak trafiłem na dramat Ghelderode.
Początkowo, kiedy przeczytałem ten tekst, miałem ideę stworzenia spektaklu
według estetyki autora, którą zawarł w rozbudowanych didaskaliach. Szukałem
więc inspiracji w malarstwie Boscha, Bruegla i Goi, z zamiarem odtworzenia ich
świata na scenie.
Po jakimś
czasie zacząłem jednak myśleć o tym wszystkim inaczej. Coraz częściej ”odcinałem” fragmenty dramatu, podobnie jak to zrobiłem w
”Bernardzie Albie”. W rezultacie dramat pozostał niejako szkieletem spektaklu. Wiele scen potraktowałem jako rodzaj
metafory, czy też raczej opowieści metaforycznej na temat, który jest obecny w
oryginale. W przypadku ”Szkoły błaznów” poszedłem jeszcze dalej: wyciąłem
właściwie cały dramat i stworzyłem przedstawienie wokół jednego słowa.
Wykrzykuje je mistrz błaznów do swoich wychowanków na końcu sztuki. Tym słowem
jest okrucieństwo. Stało się ono słowem
– kluczem w tym przedstawieniu.
Kim jest w Pańskim przedstawieniu
tytułowym błazen?
Zacząłem
patrzeć na świat wokół siebie i zastanawiać się, na czym obecnie polega
błazeństwo. Kto może być błaznem współcześnie?
Jeśli
spojrzymy na literaturę dawną, np. na twórczość Wyspiańskiego, widzimy błazna
jako filozofa, człowieka inteligentnego, który jest trochę kpiarzem, a trochę
lustrem pokazującym współczesność.
Dla mnie
takim błaznem współczesnym, w duchu Ghelderode, jest np. Mussolini czy Hitler.
Ten ostatni był w dodatku błaznem, który zmienił historię świata. Współczesnym
symbolem takiej okrutnej błazenady może być biały konwój, który pojechał na
Ukrainę. Towarzyszyła mu kompletna bezradność świata w stosunku do tego, co się
działo. Bezradność wobec okrucieństwa…
Z okrucieństwem stykamy się
częstokroć już w dzieciństwie…
Tak,
okrucieństwo towarzyszy nam od zarania dziejów. Jest także elementem dziecięcej
zabawy, w której istnieją stopnie hierarchii i zależności jednych od
drugich. Niektóre sceny spektaklu mają
charakter dziecięcych zabaw, w których jedna z postaci zaczyna dominować,
poskramia inne i doprowadza do tego, że okrucieństwo staje się rzeczywistością.
Skoro tak, to jaka jest Pańska
narracja? Jakimi obrazami opowiada o okrucieństwie?
Teatr w
swojej dyskusji z widzem odszedł od tego, co było możliwe w latach 70., kiedy
ta sztuka była w Polsce wystawiana. Starałem się posługiwać narracją
teledyskowo – telewizyjną, bliską współczesnemu widzowi. Próbowałem w prosty
sposób opowiadać o sprawach, które są naprawdę bardzo istotne.
Stworzyliśmy
fabułę na zasadzie impresji. Moja ”Szkoła błaznów” jest castingiem, na który
zaprasza Folial – kreator mody, o którym nie wiadomo, czy jest kobietą, czy
mężczyzną. Jednym z problemów przedstawienia jest więc okrucieństwo losu. Innym
– okrucieństwo człowieka wobec innego.
Część
zdarzeń to wizje Foliala, część zaś dzieje się realnie na scenie, gdzie odbywa
się casting. Pojawiają się ludzie, którzy sami z siebie robią błaznów, ponieważ
odgrywają zadane scenki. Zaczyna się zabawnie, ale kończy tragicznie. Jak w
życiu.
Powstaje
pytanie, gdzie jest źródło tego, że człowiek podnosi rękę na drugiego.
Odpowiedzią jest okrzyk Foliala na końcu sztuki. A ja od tego zaczynam swoją
opowieść.
Główny bohater sztuki powiada na
końcu, że ”Sekretem wielkiej sztuki, sztuki, która chce trwać, jest
okrucieństwo”. Jak się sztuka ma do życia?
Zawarłem tę
myśl w prostym porównaniu. Ostatnia scena, która jest sceną egzekucji, jest
zarazem bardzo metaforyczna. Mimo że gesty postaci, które „obrzucają” czymś
Foliala, są gestami ”na niby”, to jednak wywołują prawdziwą reakcję. Bohater
zostaje w rezultacie zmuszony do tego, aby się poddać. Jest zniszczony, ale
zarazem zwycięża. W końcu znalazł w sobie odwagę do tego, aby przyznać, kim
jest – odnalazł swoją tożsamość.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad ukazał się na portalu Kulturaonline w październiku 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz