sobota, 27 października 2018

Aleksander Jackowski: Promyk światła w ciemności

1 stycznia 2017 roku zmarł w wieku 96 lat Aleksander Jackowski - etnograf, historyk i krytyk sztuki, antropolog kultury, kojarzony przede wszystkim z tzw. sztuką naiwną.

Aleksander Jackowski, fot. Wikipedia

Nikt jak On, z takim oddaniem i empatią, nie zajmował się artystami, którzy tworzyli tzw. sztukę nawiną. Sam zresztą wolał ich nazywać artystami ”osobnymi”, dla których sztuka była przede wszystkim ekspresją indywidualną, a twórczość – rodzajem konieczności.

Profesor był często jedynym człowiekiem, który się nimi interesował, a przez to ich niejako nobilitował. Sylwetki artystów utrwalił w swojej książce ”Sztuka zwana naiwną”. Zawarł w niej wstrząsające biografie ludzkie, jak choćby historię ociemniałej malarki – kobiety, którą do tworzenia zachęcał sam Jacek Malczewski, ale uległa wypadkowi i straciła bezpowrotnie wzrok. Mimo to jednak podjęła heroiczny trud i malarką została…

Ale jest tam także zawarta opowieść o tym, że życie może znaleźć swoje największe spełnienie w późnej starości. Tak było w przypadku 81-letniego Jana Długosza, których zaczął malować góry w tak późnym wieku, ponieważ kondycja nie pozwalała mu już się po nich wspinać. Obrazy zanosił do szpitala swojemu przyjacielowi, aby i on czerpał z nich wolę życia. Miał wiele wystaw i był czynnym malarzem (a także myślicielem) do 95 roku życia. Swoje przemyślenia przekazał prof. Jackowskiemu, ponieważ nie miał już nikogo bliskiego.

Osobiście miałam szczęście zetknąć się z prof. Aleksandrem Jackowskim ponad dziesięć lat temu, na spotkaniu zorganizowanym przez Instytut Historii Sztuki we Wrocławiu. Przyjechał z filmem i wykładem poświęconym Stanisławowi Zagajewskiemu, niezwykłemu artyście – rzeźbiarzowi, którego Profesor osobiście odkrył. Ten sierota, człowiek upośledzony, żyjący na marginesie, w bardzo nędznych warunkach, okazał się niezwykle uzdolnionym rzeźbiarzem. Jego twórczość porównywał Profesor z dziełami słynnego Gaudiego, a przecież był to artysta z Bożej łaski, który nie miał szansy na odpowiednie wykształcenie. Jednakże tworzenie było jego pasją i powodem do dumy.

Profesor był człowiekiem niezwykłej skromności. Potrafił ze zrozumieniem pochylić się nad najbardziej skrzywdzonymi ludźmi – to była jego misja.
Dla niektórych ludzi – powiedział kiedyś – jestem promyczkiem światła w ciemności.
I tak rzeczywiście było.

Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Kulturaonline.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powrót Orfeusza - koncert pamięci Andrzeja Markowskiego w setną rocznicę urodzin w NFM /zapowiedź/

29 listopada o 19.00 Narodowe Forum Muzyki zaprasza na koncert NFM Filharmonii Wrocławskiej pod batutą maestra Jacka Kaspszyka, poświęcony p...

Popularne posty