wtorek, 7 maja 2019

"Pokot" - "ekologiczny" film Agnieszki Holland /recenzja/

Nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem, ”Pokot” Agnieszki Holland jest filmem jednowymiarowym, z gotowymi tezami i jednoznacznym przesłaniem, zrobionym jakby na zamówienie. Tylko czyje?





Wyznam, że z napisaniem recenzji najnowszego Agnieszki Holland mam spory kłopot. Bardzo cenię twórczość tej reżyserki, począwszy od ”Zdjęć próbnych”, a szczególnie od ”Aktorów prowincjonalnych”, poprzez „Kobietę samotną”, amerykańskie i niemieckie filmy, jak choćby ”Gorzkie żniwa” czy ”Plac Washingtona”, na ”W ciemności” kończąc. Celowo pomijam seriale, bo to raczej komercyjna działalność. Kino Agnieszki Holland zawsze było twórcze, mające jej ”charakter pisma” i dotyczyło istotnych spraw. Postaci ekranowe pasjonowały i budziły różne emocje – były z krwi i kości, jak choćby Beethoven z ”Kopii mistrza”. Za znakomicie zarysowanymi postaciami stało także świetne aktorstwo, wspaniałe zdjęcia (m.in. Jacek Petrycki, Jolanta Dylewska) i piękna muzyka. Wszystko to tworzyło znakomitą artystycznie całość.
Tymczasem ”Pokot”, najnowszy film Agnieszki Holland, wygląda na tym tle jak mizerna agitka zrobiona na zamówienie hm… ekologów. Najchętniej więc zmilczałabym, bo każdemu twórcy może się przydarzyć dzieło nieudane, nie na jego miarę i nie na miarę naszych oczekiwań. Jakże jednak przemilczeć film, o którym stało się głośno z racji prestiżowej nagrody na liczącym się festiwalu?

Czarno-biały świat, schematyczni bohaterowie

Główna bohaterka filmu, do której wszyscy zwracają się po nazwisku, ale ”źli” bohaterowie mówią zazwyczaj ”Duszeńko”, zamiast ”Duszejko”, co jest oczywistym freudowskim błędem, żyje samotnie w uroczej kotlinie. Jak się szybko przekonamy, nie jest to jednak znowu taki raj, jakby się na pozór mogło wydawać. Przeciwnie – piekło raczej, i to piekło stworzone przez miejscowych mężczyzn, będących myśliwymi, ale także ”trzymających władzę”. Także tę duchową, czego dowodzi przykład księdza.


Agnieszka Mandat w filmie "Pokot"

Mężczyźni zabijają z upodobaniem, a ponieważ mają władzę i pieniądze, więc mogą bez najmniejszych konsekwencji łamać prawo – także w stosunku do słabszych, którymi są kobiety. Jest to mała prowincjonalna społeczność, która nie daje właściwie żadnej alternatywy.
Istnieje zatem wyraźna dychotomia pomiędzy mężczyznami – okropnymi samcami, odrażającymi fizycznie i mentalnie, upokarzającymi innych, a kobietami – ich żonami i kochankami – traktowanymi przedmiotowo i bezwzględnie. Jedynie trzej przybywający z zewnątrz przybysze są inni. Jeden z nich to znerwicowany wdowiec Matoga, który spędza czas w swoim domu (głównie w piwnicy, jak jego ojciec), drugi to Boros (w tej roli wystąpił czeski aktor i reżyser Miroslav Krobot), naukowiec – cudzoziemiec, badający życie owadów leśnych, trzecim jest młody informatyk, Dyzio (Jakub Gierszał), ”naznaczony” epilepsją. Wszyscy są w jakimś sensie słabi i bezbronni, więc nie należą do grupy ”silnych mężczyzn”.
W takim oto świecie żyje główna bohaterka – ongiś inżynier, która budowała w Libii mosty, a obecnie żyjąca blisko natury wegetarianka, astrolożka z zamiłowania, uwielbiana przez dzieci nauczycielka języka angielskiego. Próbuje bezskutecznie powstrzymać bezprawie, ale na próżno, toteż – jak samotny szeryf z amerykańskich westernów – bierze sprawy w swoje ręce.
Ta nieznośna ”jednowymiarowość” postaci właściwie nie pozwala znakomitym skądinąd aktorom stworzyć znaczące kreacje. Borys Szyc jako Wnętrzak ma właściwie niewiele do zagrania: klnie, jest prymitywny i traktuje przedmiotowo swoją kochankę – Dobrą Nowinę (Patrycja Wolny). Podobnie wygląda inna para: Prezes (Andrzej Grabowski) i jego neurotyczna żona. Jakby reżyserka nie dowierzała widzowi, że właściwie oceni daną postać, stosuje jeszcze odpowiednie tricki, jak np. wielokrotne zbliżenia ust ”złych” bohaterów – ich odrażające w tak wielkim planie usta i zęby mają nas przekonać, że to potwory i ”pożeracze”. Nawet główna postać – Janina Duszejko, zagrana przez Agnieszkę Mandat, składa się z samych schematów: to skrzyżowanie wyzwolonej hipiski z intelektualistką (o czym świadczą nie tyle jej wypowiedzi, co książki na półkach) i wegetarianką. Swoją wiedzę tajemną o ludziach czerpie z … astrologii. Właściwie nic o niej nie wiemy, chyba tylko to, że w walce o życie zwierząt nie cofnie się przed niczym. Jest zupełnie pozbawiona biografii, nawet w tak szczątkowej postaci jak Dobra Nowina czy Matoga. Z pewnością jest ”wrażliwa”, bo wzrusza ją do łez ”holokaust” larw – tak to dosłownie zostało w filmie określone. Tak czy owak jest pozytywną bohaterką i ma dobroduszną twarz Agnieszki Mandat.

Gatunkowy misz-masz z niepokojącym przesłaniem

Pokot” sprawia również kłopot natury genologicznej. Przywykliśmy do kina gatunków, a także do postmodernistycznego ich mieszania. Zawsze jednak owo przemieszanie miało jakiś sens, jak choćby sceny musicalowe w ”Wysokich obcasach” Almodovara czy „Tańcząc w ciemnościach” von Triera. Jednak Agnieszka Holland to nie Almodovar ani von Trier, je kino zawsze było pod tym względem jednorodne gatunkowo. W ”Pokocie” jest inaczej – reżyserka korzysta z kina gatunków, ale robi to jakoś niezręcznie i niekonsekwentnie. Jej film to po trosze zagadka kryminalna, film psychologiczny, a nawet coś na kształt westernu… Ale zagadka kryminalna rozłazi się w szwach, bo więcej w niej ”astrologii” niż kryminalnych tajemnic. Psychologia postaci właściwie nie istnieje lub jest uschematyzowana: Dobra Nowina daje się wykorzystywać, bo jest z patologicznej rodziny, a Matoga (Wiktor Zborowski) stracił we wczesnym dzieciństwie matkę, a potem żonę i zdziwaczał jak jego ojciec. W westernie zaś samotny bohater walczył ze złem i zwyciężał, zaprowadzając ponownie moralny ład. W ”Pokocie” trudno mówić o zaprowadzeniu moralnego ładu. Na dodatek – jak w baśni – mamy happy and. Bohater nie jest już sam, ale w gronie przyjaciół, w jeszcze ładniejszym raju, do którego zło nie ma już dostępu. Sądzę, że takie infantylne zakończenie filmu nie przystoi doświadczonej artystce. Cóż z tego, że Kotlina Kłodzka została pięknie sfilmowana przez Jolantę Dylewską, skoro tym razem urodzie zdjęć nie towarzyszy jakieś głębsze przemyślenie…

Pokot czyli rytualny ubój

Pokot oznacza rozkład – jest to tradycyjny obrzęd zakończenia polowania, podczas którego składany jest raport o jego przebiegu, o ubitej zwierzynie (ułożonej pokotem) i ma charakter rytuału. Taki rytuał Agnieszka Holland pokazuje … we wnętrzu kościoła, w trakcie mszy. Podczas jego trwania uśmiechnięte dzieci śpiewają popularną pieśń myśliwską z XVII w. ”Pojedziemy na łów”. A to tylko jeden z ”chwytów” mających pokazać, gdzie tkwi zło. Zresztą kościół płonie po tej ”czarnej mszy”, niejako ”za karę”….
Pokot” jest filmem jednowymiarowym, z gotowymi tezami i jednoznacznym przesłaniem, zrobionym jakby na zamówienie. Przecież jednak nie ekologów?
zwiastun filmu

Pokot” w reżyserii Agnieszki Holland został nakręcony na podstawie powieści Olgi Tokarczuk ”Prowadź swój pług przez kości umarłych” (2009) i miał swoją polską premierę 24 lutego 2017 roku.
Recenzja ukazła się pierwotnie na portalu Kulturaonline.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

`Vue d’optique i maszyny optyczne` – nowa wystawa w Muzeum Architektury we Wrocławiu /zapowiedź/

9 maja o 18.00 nastąpi uroczyste otwarcie nowej wystawy w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Na ekspozycji "Vue d’optique i maszyny opty...

Popularne posty