Tegoroczny festiwal "Wieczory w Arsenale" rozpoczął się czerwca od górnego C: usłyszeliśmy koncert składający się z kompozycji Wolfganga Amadeusz Mozarta: Symfonię A-dur nr 29, z uroczym menuetem - pełen energii, która natychmiast udzieliła się słuchaczom. . Zabrzmiał także fragment z Wielkiej Mszy C-moll - Laudamus Te, a zaraz po nim Agnus Dei z Mszy Koronacyjnej - w wykonaniu Sylwii Gorajek (sopran), której towarzyszyła Orkiestra Kameralna Wratislavia pod dyrekcją Jana Staniedy (skrzypce). Szczególnie pięknie wybrzmiał ten ostatni utwór, nagrodzony zasłużonymi brawami i zaśpiewany przez artystkę na bis. Ta piękna, żarliwa kantylena mocno przemówiła do serc słuchaczy zgromadzonych na dziedzińcu. Ciekawa barwa głosu i lekkość w interpretowaniu tego pięknego utworu były doprawdy godne oklasków. Po przerwie artystka zaśpiewała jeszcze Exsulate, jubilate - utwór popisowy i trudny, wykonany jednak przez Sylwię Gorajek błyskotliwie. Nawet słynne wysokie C zaśpiewała koncertowo. Pożegnalne Alleluja pozostawiło niedosyt :-)
Sylwia Gorajek, fot. Kazimierz Ździebło |
Drugi koncert zawierał wprawdzie utwory kompozytorów, których nie da się porównać do Mozarta, a jednak i ten pozostał w pamięci, głównie za sprawą II Sekstetu smyczkowego G-dur nr 36 Johannesa Brahmsa. Utwór kameralny, melancholijny, nawet tajemniczy. Podobno jego powstanie wiąże się z nieszczęśliwą miłością kompozytora. W 1864 roku, podczas pracy nad Sekstetem Brahms napisał w liście do znajomego bardzo frapujące słowa: „Zatem uwolniłem się od swojej ostatniej miłości”. Dociekliwi analitycy wytropili natomiast w kulminacji pierwszej części wyraźną aluzję do imienia pewnej kobiety – Agaty von Siebold, przyczyny nieszczęśliwych westchnień kompozytora. Dał im wyraz nie tylko w listach, ale też w muzyce. Dzieło Brahmsa z pewnością na tym zawodzie miłosnym zyskało - charakteryzuje się egzotycznie brzmiącym otwarciem pierwszej części, innowacyjnymi strukturami akordów i wieloma kontrastami zarówno technicznymi, jak i melodyjnymi.
Wykonawcy - Jan Stanieda i jego zespół zinterpretowali utwór Brahmsa z wielką maestrią i wrażliwością. Trzeba dodać, że partie skrzypiec są w II Sekstecie mistrzowskie.
Jan Stanieda z zespołem podczas koncertu 3 lipca 2019 r., fot. Kazimierz Ździebło |
Marceli Groblewski (skrzypce) podczas koncertu 5 lipca 2019 r., fot. Kazimierz Ździebło |
Tegoroczne "Wieczory w Arsenale" zakończyły się równie brawurowo jak zaczęły: kompozycjami Johanna Sebastiana Bacha, Georga Philippa Telemanna i Antonio Vivaldiego. Trzech barokowych mistrzów - przyznacie, że nie mogło być lepiej :-)
Suita barokowa ma swoje początki w muzyce renesansu, ale dopiero w epoce baroku interesująco się rozwinęła, głównie za sprawą Jana Sebastiana. Suity komponował także Telemann. Jego Suita orkiestrowa a-moll składa się z siedmiu z części, zamyka ją polonez, a więc utwór taneczny. Kolejne części kompozycji różnią się tempem, nastrojem oraz relacjami między partią orkiestry i instrumentu solowego. Utwór wprowadził słuchaczy w odpowiednią atmosferę, którą rozwinął Koncert na dwoje skrzypiec d-moll J. S. Bacha (w tym wypadku: na skrzypce i wiolonczelę), a po przerwie całkowicie zapanował Vivaldi. Jego koncerty skrzypcowe - dynamiczne, pośpieszne, jakby Rudy Ksiądz - jak go nazywano - wiecznie się gdzieś śpieszył - zabrzmiały na dziedzińcu Arsenału błyskotliwie i z temperamentem. Była to bowiem okazja do popisów wirtuozowskich. Zapanowało więc istne "skrzypcowe szaleństwo". I tak w brawurowym tempie (młodzież nazwałaby to "jazdą bez trzymanki") dobiegliśmy, a raczej do-słuchaliśmy do końca kolejnego "Wieczoru w Arsenale". Pozostało wrażenie niedosytu, toteż czekamy na kolejne koncertytakie muzyczne wieczory.
Arsenał, fot. Kazimierz Ździebło |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz