środa, 10 lipca 2019

"Wieczory w Arsenale". Piękna muzyka w klimatycznym otoczeniu /relacja z festiwalu/

Już po raz 23. mogliśmy uczestniczyć w wyjątkowych koncertach w Arsenale. Wyjątkowych - bo niepowtarzalnych ze względu na swój klimat. Dzidziniec Muzeum z jego starymi murami, bujnymi drzewami, w których koncertowały ptaki, włączając się w naturalny sposób w plenerowy koncert... Do tego muzyka znana i lubiana: Mozart, Bach, Haydn, Vivaldi... Nie mogło nie być pięknie :-)




Tegoroczny festiwal "Wieczory w Arsenale" rozpoczął się   czerwca od górnego C: usłyszeliśmy koncert składający się z kompozycji Wolfganga Amadeusz Mozarta: Symfonię A-dur nr 29, z uroczym menuetem - pełen energii, która natychmiast udzieliła się słuchaczom. . Zabrzmiał także fragment z Wielkiej Mszy C-moll - Laudamus Te, a zaraz po nim Agnus Dei z Mszy Koronacyjnej -  w wykonaniu Sylwii Gorajek (sopran), której towarzyszyła Orkiestra Kameralna Wratislavia pod dyrekcją Jana Staniedy (skrzypce). Szczególnie pięknie wybrzmiał ten ostatni utwór, nagrodzony zasłużonymi brawami i zaśpiewany przez artystkę na bis. Ta piękna, żarliwa kantylena mocno przemówiła do serc słuchaczy zgromadzonych na dziedzińcu. Ciekawa barwa głosu i lekkość w interpretowaniu tego pięknego utworu były doprawdy godne oklasków. Po przerwie artystka zaśpiewała jeszcze Exsulate, jubilate - utwór popisowy i trudny, wykonany jednak przez Sylwię Gorajek błyskotliwie. Nawet słynne wysokie C zaśpiewała koncertowo. Pożegnalne Alleluja pozostawiło niedosyt :-)

Sylwia Gorajek, fot. Kazimierz Ździebło

Drugi koncert  zawierał wprawdzie utwory kompozytorów, których nie da się porównać do Mozarta, a jednak i ten pozostał w pamięci, głównie za sprawą II Sekstetu smyczkowego G-dur nr 36 Johannesa Brahmsa. Utwór kameralny, melancholijny, nawet tajemniczy. Podobno jego powstanie wiąże się z nieszczęśliwą miłością kompozytora. W 1864 roku, podczas pracy nad Sekstetem Brahms napisał w liście do znajomego bardzo frapujące słowa: „Zatem uwolniłem się od swojej ostatniej miłości”. Dociekliwi analitycy wytropili natomiast w kulminacji pierwszej części wyraźną aluzję do imienia pewnej kobiety – Agaty von Siebold, przyczyny nieszczęśliwych westchnień kompozytora. Dał im wyraz nie tylko w listach, ale też w muzyce. Dzieło Brahmsa z pewnością na tym zawodzie miłosnym zyskało -  charakteryzuje się egzotycznie brzmiącym otwarciem pierwszej części, innowacyjnymi strukturami akordów i wieloma kontrastami zarówno technicznymi, jak i melodyjnymi.
Wykonawcy - Jan Stanieda i jego zespół zinterpretowali utwór Brahmsa z wielką maestrią i wrażliwością. Trzeba dodać, że partie skrzypiec są w II Sekstecie mistrzowskie.

Jan Stanieda z zespołem podczas koncertu 3 lipca 2019 r., fot. Kazimierz Ździebło

Wśród wysłuchanych koncertów z pewnością na dłużej zostanie zapamiętany także Koncert skrzypcowy C-dur Josepha Haydna. Ten wieczór był inny od pozostałych ze względu na młodziutkich wykonawców. Najpierw zaledwie 11-letni Fryderyk Midor zagrał na wiolonczeli Koncert wiolonczelowy C-dur J. Haydna, co było doprawdy poruszające. Po nim wystąpił równie młody, bo zaledwie 17-letni skrzypek Marcel Groblewski we wspomnianym już Koncercie skrzypcowym. A cóż to był za koncert! Pamiętam jeszcze młodziutkiego Jushua Bella w tym repertuarze, może więc jest to taki utwór, w którym młodość ma najwięcej do powiedzenia... Młodość, a więc emocje, młodzieńcza energia, nawet jeśli są w tej grze techniczne niedostatki. Ileż było w tej muzyce słodyczy... Okazuje się, że Haydn - kojarzony głównie z wielkimi kompozycjami: mszami, oratoriami, symfoniami - był również znakomitym kameralistą.

Marceli Groblewski (skrzypce) podczas koncertu 5 lipca 2019 r., fot. Kazimierz Ździebło

Tegoroczne "Wieczory w Arsenale" zakończyły się równie brawurowo jak zaczęły: kompozycjami Johanna Sebastiana Bacha, Georga Philippa Telemanna i Antonio Vivaldiego. Trzech barokowych mistrzów - przyznacie, że nie mogło być lepiej :-)

Suita barokowa ma swoje początki w muzyce renesansu, ale dopiero w epoce baroku interesująco się rozwinęła, głównie za sprawą Jana Sebastiana. Suity komponował także Telemann. Jego Suita orkiestrowa a-moll składa się z siedmiu z części, zamyka ją polonez, a więc utwór taneczny. Kolejne części kompozycji różnią się tempem, nastrojem oraz relacjami między partią orkiestry i instrumentu solowego. Utwór wprowadził słuchaczy w odpowiednią atmosferę, którą rozwinął Koncert na dwoje skrzypiec d-moll J. S. Bacha (w tym wypadku: na skrzypce i wiolonczelę), a po przerwie całkowicie zapanował Vivaldi. Jego koncerty skrzypcowe - dynamiczne, pośpieszne, jakby Rudy Ksiądz - jak go nazywano - wiecznie się gdzieś śpieszył - zabrzmiały na dziedzińcu Arsenału błyskotliwie i z temperamentem. Była to bowiem okazja do popisów wirtuozowskich. Zapanowało więc istne "skrzypcowe szaleństwo". I tak w brawurowym tempie (młodzież nazwałaby to "jazdą bez trzymanki") dobiegliśmy, a raczej do-słuchaliśmy do końca kolejnego "Wieczoru w Arsenale". Pozostało wrażenie niedosytu, toteż czekamy na kolejne koncertytakie muzyczne wieczory.

Arsenał, fot. Kazimierz Ździebło



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mariusz Mikołajek o sztuce jako o zastępczym obszarze łaski /wywiad/

Ubecja "aresztowała" jego prace dyplomowe, a tworzenie w trudnych czasach stanu wojennego stało się drogą do wiary. Swoje projekty...

Popularne posty