sobota, 14 września 2019

Trzeci dzień 2. AFF – inna twarz Ameryki w filmach Tedda Solondza

Groteskowy portret rodzinny w "Domu dla lalek" Teda Solondza.



Retrospektywa  Todda Solondza – „Witaj w domu dla lalek”


W tym roku American Film Festival prezentuje cztery retrospektywy: Billy Wildera, Terrence Malicka, Joe Swanberga i Tedda Solondza. Trzej z nich są przedstawicielami kina niezależnego, o uznanym już dorobku.
Tedd Solondz zadebiutował w 1964 r. krótkometrażowymi filmami:  „Feelings” i „Babysitter”.  Do 1995 roku, kiedy to nakręcił „Witaj w domku dla lalek”, jego filmy nie podobały się potencjalnym dystrybutorom i – jak wyznał na spotkaniu z publicznością – brak sukcesów był dla niego ogromnie przygnębiający. Przełom nastąpił wówczas, kiedy otrzymał Główną Nagrodę Jury na Festiwalu Sundance, a także został nagrodzony na festiwalu w Toronto.

Główną bohaterką filmu „Witaj w domu dla lalek” jest 11-letnia dziewczynka (Heather Matarazzo), z jej problemami w rodzinie i w szkole. Jednak jest to przede wszystkim satyra na tradycyjną amerykańską rodzinę i szkołę.
Dziewczynka mieszka na przedmieściu, w typowym dla klasy średniej domu rodzinnym, wraz z rodzicami i dwójką rodzeństwa i jest „brzydkim kaczątkiem”. Kiedy kamera panoramuje w ekspozycji filmu rodzinne zdjęcie, mała stoi z boku i szczerzy swoje krzywe zęby w szerokim uśmiechu. Od razu wiemy, że nie ma szans w stosunku do uroczej, słodkiej młodszej siostry, która jest oczkiem w głowie rodziców. Starszy brat – też brzydal, ale jako jedyny chłopiec w rodzinie jest uprzywilejowany.

Nasza bohaterka jest na straconych pozycjach również w szkole. Nie należy do żadnej paczki, nie daje „ściągać”, ubiera się dziwacznie i w rezultacie jest przedmiotem niewybrednych docinków i zaczepek, które jednak znosi z godnym podziwu dystansem. Amerykańskie gimnazjum jest – podobnie jak polskie – „szkołą przetrwania”.
Ponadto nasza bohaterka zakochuje się bez pamięci w starszym koledze brata, który gra na gitarze i komponuje piosenki, a przy tym jest typem niezależnym, który nie uczestniczy w „wyścigu”, skutkiem czego nie jest agresywny i traktuje dziewczynkę przyjaźnie. Solondz z dużym poczuciem humoru traktuje wszystkie perypetie swojej bohaterki. Choć nie mamy wątpliwości, że jej problemy są prawdziwe, a dziewczynka z czasem zyskuje sympatię widza, śmieszą nas sceny, w których cielęcym wzrokiem wpatruje się w „ukochanego” (a w tle romantyczna muzyka P. Czajkowskiego) albo gdy śpiewa wraz z nim, podrygując zabawnie.

 Najbardziej groteskowy portret rodzinny otrzymujemy w scenie uroczystości z okazji 20-lecia ślubu rodziców nastolatki. Jest to kwintesencja kiczu i obłudy, w której uczestniczy także idol dziewczynki – na ten moment nie będący niezależnym artystą (bo z czegoś trzeba żyć).  Film kończy scena jakże charakterystyczna. Otóż kiedy po licznych perypetiach wszystko w tym „domu dla lalek” wraca do (swojej) normy, jesteśmy świadkami dialogu między dziewczynką a jej starszym bratem. Na pytanie, czy w liceum jest trochę lepiej, brat odpowiada, że nie, tylko metody dręczenia zmieniają się na bardziej zakamuflowane… Mimo tego pesymistycznego wydźwięku, film jest cudownym popisem gry aktorskiej, a narracja pełna jest specyficznego sarkastycznego i subtelnego na przemian humoru, który pozwala wszystko to przełknąć. A zatem – Witajcie w domu dla lalek!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydarzenia w Muzeum Narodowym i oddziałach 1.12.2024

 W nadchodzący weekend Muzeum Narodowe we Wrocławiu zaprasza na wykłady w ramach cyklu „Kurs historii sztuki” oraz w cyklu „Jakie to ameryka...

Popularne posty