O wystawie obrazów Łukasza Huculaka i Jadwigi Sawickiej "W głębi obrazu", podejmującej dialog z dziełami z przeszłości, rozmawiam z jej kuratorem, dyrektorem Muzeum Narodowego we Wrocławiu Piotrem Oszczanowskim.
Dyr. Piotr Oszczanowski, fot. Arkadiusz Podstawka |
Barbara Lekarczyk-Cisek: Skoro tylko Muzeum Narodowe otworzyło ponownie podwoje, ruszyłam stęskniona za sztuką na zaległe wystawy. Wśród nich szczególnie zaintrygowała mnie już samym tytułem ekspozycja „W głębi obrazu”. To jakby dialog artystów z odległych epok – poza czy ponad czasem, mających sobie (i widzom) coś ważnego do powiedzenia. Przypomina mi to wystawę Bożeny Sacharczuk „Konteksty” z 2014 roku, na której wrocławska ceramiczka prowadziła twórczy dialog z tradycyjnymi dziełami sztuki, ale nie miała – jak Jadwiga Sawicka i Łukasz Huculak – kontekstu pandemii. Jaki był zamysł tej wystawy, której jest Pan kuratorem? Czego ci artyści poszukują „w głębi obrazu”?
Piotr Oszczanowski: Ta wystawa rzeczywiście wpisuje się w pewien rodzaj naszych poszukiwań nowych sposobów odczytania działa sztuki. Wszak punktem odniesienia dla dwojga artystów są dzieła prezentowane w galeriach stałych, a więc permanentnie w muzeum obecne. W przypadku tej wystawy to jednak życie napisało scenariusz. Skazani na izolację, w poczuciu skrajnej bezradności, pozbawieni możliwości swobodnego poruszania się, spotkań, doświadczyliśmy swego rodzaju pustki. Tej sytuacji egzystencjalnej postanowili przyjrzeć się dogłębnie artyści – ludzie obdarzeni szczególną wrażliwością i intuicją.
Od lewej: Łukasz Huculak, Jadwiga Sawicka i Piotr Oszczanowski, fot. Arkadiusz Podstawka |
Poza tym rzadko kiedy udaje się nam tak przylgnąć do obrazu, przyjrzeć się mu bez pośpiechu, zatrzymać dla jakiegoś jego szczegółu. Kiedy po raz pierwszy wyjechałem do Holandii jako bardzo młody człowiek i trafiłem do Rijksmuseum, gdzie mogłem wreszcie zobaczyć dzieła mistrzów złotego wieku malarstwa niderlandzkiego, zacząłem zwiedzać muzeum w szalonym tempie, aby zobaczyć jak najwięcej. Zatrzymałem się ze zdumieniem dopiero wówczas, gdy zobaczyłem tych samych ludzi ciągle tkwiących przed tymi samymi obrazami. Stali przed malutkimi martwymi naturami i przyglądali się im wnikliwie. Wtedy było to dla mnie niepojęte. Dopiero z czasem zrozumiałem, dlaczego. Bo taki obraz jest jak książka, rodzaj lektury, której odczytanie zależne jest od ludzkiej wrażliwości, oczytania, aparatu umysłowego… Widz buduje własne konteksty, narracje, asocjacje. Coś takiego właśnie wydarzyło się na wystawie „W głębi obrazu”. Zaprosiłem artystów, aby wybrali płótna i zmierzyli się z nimi indywidualnie, a potem poprosiłem, aby opowiedzieli na swój sposób o tym, co dostrzegli. Artyści są bowiem współczesnymi profetami. Na budynku Muzeum Współczesnego w Sarajewie – mieście tak bardzo doświadczonym przez wojnę – znajduje się napis: „Jeśli chcesz się dowiedzieć, gdzie jest piekło, zapytaj artystę. Jeżeli nie masz obok siebie artysty, to znaczy, że już jesteś w piekle”. Artyści rzeczywiście są wyjątkowi: urzekają, fascynują, irytują… Na tym polega rola sztuki.
Naśladowca Jana Brueghela Starszego i Jana Brueghela Młodszego, "Kazanie rybom świętego Antoniego", lata 40. XVII wieku, fragm. , fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Łukasz Huculak, Parafraza / Św. Antoni (Sen ptaków), fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Na wystawie artyści prowadzą m.in. konwersację z XVII-wiecznym obrazem "Kazanie rybom świętego Antoniego". Swoją drogą, intrygujący jest ten wybór obrazów… Prof. Huculak – inicjator wystawy – dostrzegł w tym obrazie przede wszystkim cierniste drzewa i zagubione ptaki…
Jak powiada prof. Łukasz Huculak, „W głębi obrazu z przeszłości szukamy fragmentów, które w naszym odczuciu zawierają to, co przeżywamy teraz”. To właśnie ów stan wyizolowania, strachu. Mierzymy się z czymś, czego nie widzimy, o czym zbyt wiele nie wiemy, a widzimy tego okrutne skutki.
I artyści próbują się z tym wszystkim zmierzyć. Jest to rodzaj potrójnego dialogu. Ja opowiadałem im, co wiem na temat obrazów jako historyk sztuki. Znajduje się wśród nich m. in. portret księcia Janusza Radziwiłła, szczególnie dla mnie ważny, bo to ja ustaliłem jego tożsamość i sądziłem, że wiem już o tym obrazie wszystko. Tymczasem myliłem się. Kiedy prof. Huculak patrzy na but Janusza Radziwiłła, izoluje go i widzi w nim model koronawirusa. Nam by to w ogóle nie przyszło do głowy. My patrzymy na ten portret przez pryzmat Potopu Henryka Sienkiewicza, a więc krytycznie, podczas gdy dla Litwinów to bohater i wielki pan. Z kolei prof. Jadwiga Sawicka staje przed tym obrazem i dostrzega wspaniały kostium wart fortunę jako rodzaj chitynowego pancerza, w środku którego ukrywa się nagi, bezradny człowiek. W ten sposób zderzyły się różne sposoby patrzenia, wrażliwości. Dlatego tak cenne są to dla mnie doświadczenia. To jest piękna lekcja patrzenia, którą odebrałem! W ten sposób doświadczamy głębi obrazu, nie mijamy się z nim.
Prof. Jadwiga Sawicka, fot. Arkadiusz Podstawka |
A co odkryliście Państwo w głębi obrazu „Apollo i Dafne” Abrahama Bloemaerta?
Och, to jest sztandarowe dzieło sztuki manieryzmu! Układ postaci, kulisowość, teatralność… Tymczasem prof. Huculak skupia się na tym, co jest istotą tego obrazu, a co znajduje się na odległym planie i widzi Apolla ogarniętego szałem namiętności i Dafne, która pragnąc uniknąć jego dotyku, zamienia się w drzewo laurowe. Artysta zadaje sobie pytanie o relację człowiek – roślina i dochodzi do wniosku, że roślina także ma wrażliwość, że czuje. Artysta snuje rozważania na temat psychologii roślin. Dla mnie takie asocjacje są czymś odkrywczym w przypadku tego obrazu. Wszystko to stało się za przyczyną sytuacji, w której się znaleźliśmy – izolacji i zatrzymania. To, co nas często niszczyło i sprawiało, że stawaliśmy się zbyt powierzchowni, zmieniło się radykalnie. Mamy okazję zatrzymać się.
Abraham Bloemaert, Apollo i Dafne, scena centralna, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Łukasz Huculak, Parafraza / Apollo i Dafne, tempera, 2021 |
A zatem nie byłoby tego artystycznego dialogu i wejścia w głąb obrazów dawnych mistrzów, gdyby nie pandemia i nasze doświadczenie izolacji, zatrzymania…
Tak, istotnie. Dla mnie, a myślę, że także dla potencjalnych widzów, wystawa „W głębi obrazu” jest nowym, cennym doświadczeniem. Będziemy ją promować przez krótkie filmiki – rozmowy, które pozwolą spojrzeć na nią świeżym okiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz