poniedziałek, 13 lutego 2023

"Idę w świat i trwam" - po wystawie Jacka Malczewskiego w Muzeum Narodowym w Poznaniu oprowadza kurator Paweł Napierała

Kurator wystawy "Idę w świat i trwam" już na wstępie zastrzegł, że choć będzie interpretował wybrane obrazy Malczewskiego, to jednak jest zwolennikiem indywidualnego spotkania ze sztuką, mającego charakter zdarzenia. Istotne bowiem jest to, co dzieło sztuki uruchamia w nas samych, sięgając do naszej pamięci, doświadczeń, emocji, co pozwala pełniej je przeżyć.

Jacek Malczewski, Autoportret z muzą, 1905, fot. Marek Cisek

Z sobotniego  oprowadzania po wystawie "Idę w świat i trwam" wybrałam tylko niektóre wątki, nic bowiem nie zastąpi żywego odbioru dzieła. Tu można jedynie posmakować czegoś i nabrać ochoty na więcej...

Jacek Malczewski, Grabienie koniczyny (a. Trzy grabiące kobiety), 1900),
 fot. Marek Cisek

Peregrynację po wystawie prac Jacka Malczewskiego rozpoczęliśmy od obrazu Grabienia koniczyny (1900), którego ukrytych znaczeń nie tak łatwo było dociec samemu kuratorowi wystawy, pomimo że twórczość Malczewskiego zna od dawna. Otóż zdarzyło mu się sięgnąć do źródła tak nieoczywistego, jak "Poradnik wiejski" z 1919 roku, dzięki któremu pojął, jak cenną i zarazem wrażliwą jest tytułowa roślina. Zbierając ją bez należytej staranności, można utracić ten cenny dar natury. Jednocześnie wiadomo, że symbolizuje ona szczęście. Według niektórych tradycja tego symbolu sięga początków stworzenia: Ewa wychodząc z Ogrodu Eden jako odzienie miała jedynie czterolistną koniczynę.

Widoczną na pierwszym, realistycznym planie, scenę grabienia koniczyny pogłębia i zarazem dopełnia znaczeniowo plan drugi - fantastyczny Grabiące kobiety zdają się kompletnie nie przykładać do wykonywanej pracy, ale ze strachem spoglądają za siebie - na owe groźne i dziwne postaci w głębi, siedzące w postawie rezygnacji i okazujące rozpacz gestem rąk. Scena rozgrywa się na tle pochmurnego nieba, zwiastującego nadchodzącą burzę. W ten sposób przedstawiono dramat - czy jest nadzieja na jej pozytywny finał..? Zdaniem kuratora, Pawła Napierały, obraz ten mówi o utracie, o zmarnowanej szansie. Zarazem jednak stawia pytania o to, jaka jest powinność wobec historii, narodu czy też artysty wobec sztuki. Dlatego też ten właśnie obraz znajduje się niejako na początku ekspozycji.

Jacek Malczewski, Pytia (1917), fot. Marek Cisek

Jacek Malczewski chętnie sięgał do mitologii i do literatury, czego wyrazem jest m. in. Pytia (1917), W mitologii greckiej była wieszczką, kapłanką w świątyni Apollina w Delfach. Pytia siadała na trójnogu, nad szczeliną w ziemi, z której wydobywały się wyziewy i w stanie transu wypowiadała luźne słowa, które kapłani wykorzystywali do układania odpowiedzi, stanowiącej przepowiednię. Jednakże Pytia Malczewskiego nie ma charakteru kanonicznego. Sprawia wrażenie niezainteresowanej ani tym, co się dzieje wokół niej, ani przyszłością. Na wystawie zdaje się patrzeć poza ramę - na puste gabloty, co może oznaczać bezsilność wobec rzeczywistości tak okrutnej wobec ludzi, ale także w stosunku do dzieł sztuki, będących symbolem kultury. Jednocześnie na linii jej wzroku wisi Pieta (1903), również inna od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni, na której widzimy kobiety w żałobie, co wyzwala kolejne możliwości interpretacyjne.

Jacek Malczewski, Rycerz (1904), fot. Marek Cisek

Na wystawie znajduje się także wyjątkowy obraz: Rycerz, którego interpretacji nie można odnieść tylko do literatury czy do Biblii.  Otóż jadący konno rycerz ciągnie za sobą fauny, które są niejako jego przeciwieństwem - symbolizują życie bachiczne, niekiedy wyuzdane.  Rzymskie fauny uosabiają żywotność natury, a  na obrazach artysty – także sztukę, a zwłaszcza muzykę. Bohater próbuje więc znaleźć pomoc u św. Michała Archanioła - patrona rycerzy, ale też symbolu walki z grzechem.

Jacek Malczewski, Eloe, 1909, fot. Marek Cisek

Obraz Eloe stoi na wystawie oparty o ścianę, jakby w oczekiwaniu na zawieszenie. Oglądamy go, jak mógł go widzieć sam artysta - na odległość ręki i pędzla. Obraz, którego dwie inne wersje znajdują się na stałej wystawie Muzeum Narodowego w Poznaniu, nawiązuje do poematu Juliusza Słowackiego: "Anhelli". "Eloe – wyjaśniał Juliusz Słowacki – „urodziła się ze łzy Chrystusowej na Golgocie, z tej łzy, która była wylana nad narodami”. Smutna anielica pokochała upadłego Cherubina i poszła za nim w ciemności. Teraz „jest wygnaną, jak wy jesteście wygnani (…) i piastunką jest grobów”. Eloe na tym obrazie niesie martwą Ellenai, ale - jak to u Malczewskiego - śmierć nie jest ostatecznym końcem, ale przejściem do innego świata. Na tym obrazie wygląda na uśpioną, twarz ma pogodną. Mało tego - gest, który wymienia z aniołem, jest pełen czułości. Łabędzie skrzydła zaś są w kolorze zielonym i symbolizują życie.

Eloe, detal
Jeden z obrazów pozostał w skrzyni, w której został przywieziony - to Chrystus w Emaus (1909), jedyna wersja tego tematu bez obecności uczniów. W sąsiedztwie, z obrazu Autoportret z modelką, na Chrystusa spogląda właśnie owa tytułowa modelka, trzymająca w ręku koronę. To okres w polskiej sztuce nazywany interregnum (bezkrólewie). Jej spojrzenie na Chrystusa rodzi skojarzenie z innymi obrazami Malczewskiego, na których pojawia się Chrystus i które mają mesjanistyczny charakter. Chrystus niejako szuka uczniów i jednym z nich zdaje się być artysta. W tak wyeksponowanym obrazie Chrystus z Emaus odczytujemy także przesłanie o kruchości dzieła sztuki... 

Jacek Malczewski, Chrystus w Emaus (1909), fot. Marek Cisek

Jedna ze ścian ekspozycji prac Jacka Malczewskiego poświęcona została w całości portretom bliskich mu osób. Obok prac znakomitych znajdziemy tu i takie, których na ogół się nie eksponuje: niedokończone, dalekie od ideału. Zobaczymy tu przyjaciół malarza: Piotra Dobrzańskiego, małżeństwo Karola i Małgorzatę Lanckorońskich, bratanków, siostry... Dla kuratora, pana Pawła Napierały, to rodzaj albumu rodzinnego - takiego, który wszyscy posiadamy, w którym piękne i udane zdjęcia sąsiadują ze źle wykadrowanymi czy nieostrymi, ale mającymi dla nas wartość sentymentalną drogiej sercu pamiątki... Próba ich wartościowania nie ma żadnego sensu. Można tak samo spojrzeć na wyeksponowane na wystawie prace Malczewskiego - każda z nich będzie jednakowo cenna, bo jest zapisem jego osobistych przeżyć, jego pamięci. O tym także mówi ta wystawa.

Jacek Malczewski, Bratankowie (1878), fot. Marek Cisek

Wystawa "Idę w świat i trwam. Obrazy Jacka Malczewskiego z kolekcji Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki im Borysa Woźnickiego" w Muzeum Narodowym w Poznaniu jest otwarta do końca marca tego roku.

Wywiad z kuratorem Pawłem Napierałą - pod tym linkiem.

Redakcja: Barbara Lekarczyk-Cisek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

59. Międzynarodowy Festiwal Henryka Wieniawskiego w Szczawnie-Zdroju

Już w czerwcu kolejna (pięćdziesiąta dziewiąta!) odsłona Międzynarodowego Festiwalu Henryka Wieniawskiego w Szczawnie-Zdroju! Festiwal hołdu...

Popularne posty