Wydawnictwo Znak
Przeszedł do historii, ale on tu jeszcze powróci
Powyższy tekst pochodzi z najsłynniejszego tekstu kabaretowego Wiesława Dymnego i w prezentowanej biografii zdaje się mieć swoje potwierdzenie. Był artystą wszechstronnie uzdolnionym:
Wiesiu uwielbiał zmieniać, upiększać, tworzyć wokół rzeczywistość...- wspomina męża Anna Dymna. wszystko własnymi rękami... Wciąż coś malował, rysował, pisał, dłubał I zawsze z radością i pasją. Robił meble, zegary, torebki, biżuterię z drewna, konstruował reflektory, szył ubrania, malował ściany.
W biografii artystę wspominają jego bliscy, m.in. Anna Dymna (druga żona), Barbara Nawrat (pierwsza miłość), brat Lechosław, przyjaciele ze studiów w krakowskiej ASP, m.in. Ryszard Otręba, Kazimierz Wiśniak, a ponadto reżyserzy: Kazimierz Kutz i Feridun Erol kompozytorzy: Stanisław Radwan i Zygmunt Konieczny, aktor Jerzy Cnota... W ich opowieściach Wiesław Dymny jawi się jako postać niezwykle twórcza, barwna i prawa - fascynująca.
Wiesław Dymny z Anną, Znak
Żongler sturęki
Żongler sturęki to postać z wiersza Dymnego, ale równie dobrze można by ją potraktować jako poetycką autocharakterystykę:
Krążki słońca rzucał w górę
Bawiąc tłumy.
Rzucał w górę tony złota
Wszystko rzucał, co miał w ręce
I cieszyła się hołota
I nic więcej...
Był malarzem, literatem,, scenarzystą, twórcą kabaretowym, autorem kilkuset przebojowych melodii, a nawet aktorem filmowym. Mimo wielu talentów, nie umiał wykorzystywać koniunkturalnych układów, toteż często jego scenariusze odrzucano, a książek nie wydawano. W tamtych czasach zniewolenia był wolnym ptakiem. Trwonił swoje talenty, drażnił i przekraczał wszelkie granice, ale też płacił za to wysoką cenę. Odszedł przedwcześnie w niejasnych do dziś okolicznościach. Pozostały po nim rękopisy, rysunki, niedostępne dziś filmy oraz legenda, którą zresztą tworzył jeszcze za swego życia, był bowiem człowiekiem narracji i kreacji, także autokreacji.
Nauczył się malować jako dziecko, zaczął też pisać i wybierał się na studia polonistyczne, ale pod wpływem kolegi zdał do ASP i chociaż studiował dziesięć lat z przerwami i studiów nie skończył, przez cały ten czas twórczo się rozwijał. Po prostu nie mieścił się w jednej dziedzinie - musiał popróbować wielu. Anna Dymna wspomina, że robił wszystko sam i zarażał swoją pasją otoczenie. Projektował stroje dla swoich ukochanych i sam je wykonywał, robił meble, był nawet świetnym kucharzem - z polotem i wyobraźnią:
Wszystko robiliśmy sami, dlatego życie z nim było takie fascynujące. Cały czas coś tworzył. To nie był człowiek, który siedział bezczynnie i gapił się w telewizor. Po prostu paliło mu się w rękach i tym mnie zarażał.
W latach 50. i 60. spełniał się w Piwnicy pod Baranami, pisał scenariusze filmowe, produkował gazetkę "Radło", występował w Teatrze 38, prowadził zespół muzyczny Szwagry... Stanisław Radwan wspomina, jak spotkał go przypadkowo na ulicy i opowiedział o przygotowywanej właśnie inscenizacji "Panny Tutli Putli" Witkacego w Teatrze Ateneum. Otóż Dymny na poczekaniu stworzył nowatorską wizję opery:
Wyszedł sobie od chóru - wspomina - i przeszedł przez różnostylistyczne rodzaje muzyki. Wierzę, że on by taki scenariusz wymyślił, w którym pomieściłyby się te różne stylistyki. (...) Wiesiek w czasie półtoragodzinnej rozmowy, ad hoc, stworzył spójną i nowatorską wizję artystyczną.
Wiesław Dymny, Znak
Pełen żaru i magii
Autorka biografii, Monika Wąs, nie tylko przytacza wspomnienia, ale osadza postać Dymnego w trudnej polskiej historii, pisząc o wojennym dzieciństwie, utracie ojca, biedzie i tułaczce. Nasyca tę postać historyczno-obyczajowym kontekstem, dzięki czemu widzimy pełnego człowieka - z jego bogatą historią, która pozwala go lepiej zrozumieć. Ale to nie wszystko.
Autorka pochyla się także często nad twórczością swojego bohatera, cytując ją obficie i analizując. Nie ucieka też od anegdoty, gdyż był to żywioł Dymnego, integralna jego część. Przytacza m.in. anegdotę Zofii Komedowej-Trzcińskiej, która wspomina występ Piwnicy pod Baranami w Warszawie. Był na nim obecny znany krytyk literacki Artur Sandauer, któremu szczególnie podobały się prezentowane teksty:
Słuchajcie, to genialne! - zawołał z entuzjazmem. A te teksty to Garcia Lorca? Prawda?
Ale w odpowiedzi usłyszał, że to Wiesio Dymny...
Testy Dymnego opierały się często na grze słownej. Pisał krótkie opowiadania, wierszyki, parodiował różne style literackie, zaskakiwał komicznymi skojarzeniami. Czasami to tylko zabawa słowna, czasami jednak groteska służyła opisywaniu i ocenie świata... Dymny był erudytą, stąd jego twórczość obfituje w liczne konteksty kulturowe i literackie. Leszek Długosz wspomina, że artysta był świetnie zorientowany w literaturze współczesnej, ale także znał doskonale Biblię, czytał dzieła filozoficzne i psychologiczne. I choć jako literat nie zdobył popularności, ogromnym powodzeniem cieszyły się jego występy kabaretowe.
Wiesiek to był mag - zachwyca się Stanisław Radwan. Miał taką siłę tego, co szło od środka, z wnętrza człowieka. Dlatego on tak łatwo mógł się bawić samym słowem. Posiadał niesłychaną umiejętność skupienia się, był pełen żaru i magii.
Pięć i pół... Bladego Józka
Wiesław Dymny próbował także swoich talentów w kinie - jako scenarzysta i aktor. Zadebiutował filmem "Chudy i inni", o którym K. Demidowicz pisał na łamach "Filmu", że "był wydarzeniem 1967 roku (...), burzył schemat peerelowskiej opowieści o wielkiej budowie". W tym filmie Dymny zadebiutował także jako aktor. Na tym się nie skończyło. Henryk Kluba, nieżyjący reżyser filmu, wspomina:
Wiesiu mi się zwierzył, że ma gotową powieść "Słońce wschodzi raz na dzień". Oszalałem. (...) To było jedno z najtrudniejszych naszych przedsięwzięć.
K.T. Toeplitz napisał potem entuzjastyczną recenzję:
Film Kluby i Dymnego (...) jest niewątpliwie filmem wybitnym. (...) ów filmowy epos ludowy jest przecież nowoczesną pochodną góralskiej opowieści zbójeckiej, (...) Dziedziczy po tej opowieści nie tylko wiele ze swojego fabularnego schematu, ale przede wszystkim jej klimat moralny, w którym "zbójowanie" (...) zawsze stanowi wyraz malowniczego indywidualizmu.
Mimo tych pochlebnych opinii, film trafił na półki... Trzecim filmem tryptyku o współczesnym Polaku miał być "Prorok", ale ostatecznie powstał obraz "Pięć i pół bladego Józka", który nigdy nie wszedł na ekrany...
Non omnis moriar
Wiesław Dymny, archiwum Anny Dymnej
Kiedy Dymny odszedł w niewyjaśnionych do końca okolicznościach, jeden z przyjaciół - jazzman Andrzej Jerzy Nowak napisał:
Dymny to ewenement, tacy ludzie zdarzają się raz na kilkaset lat albo w ogóle, jeżeli chodzi o poziom geniuszu i zdolności. Szkoda, że tak krótko żył i w tak tragiczny sposób odszedł.
A jednak non omnis moriar. Monika Wąs nie tylko pięknie opowiada o Wiesławie Dymnym, przywracając pamięć o nim i jego twórczości, podaje także wszystkie wydarzenia, które odbyły się w związku z osobą artysty już po jego śmierci, a świadczą o tym, że "nie cały umarł".Są to zarówno książki prezentujące jego dorobek, jak również przeglądy filmowe, Fundacja Kulturalna im. Wiesława Dymnego, założona przez przyjaciół artysty, spektakle na podstawie jego tekstów, audycje telewizyjne, wystawy rysunków. Na podstawie tekstów Wiesława Dymnego powstała płyta nagrana przez Grzegorza Turnaua...
Starannie wydana i zaopatrzona we wszystkie możliwe przypisy, a przede wszystkim znakomicie opowiedziana historia Wiesława Dymnego ma szansę stać się wydarzeniem literackim, a już z pewnością jest należnym hołdem znakomitemu artyście, który - gdyby żył - obchodziłby w tym roku 80. urodziny.
Książka Moniki Wąs: "Dymny. Życie z diabłami i aniołami" ukazała się w Wydawnictwie Znak.
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Kulturaonline.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz