poniedziałek, 9 października 2017

„Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza – burzliwe dzieje rękopisu epopei

Znajdujący się w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich rękopis „Pana Tadeusza” – choć niepozorny – budzi wzruszenie i zadumę. Wzrusza – bo to wszakże rodzaj narodowej relikwii. Prowokuje także do refleksji, i to nie tylko nad wartością słowa zapisanego ręką autora, co w dobie komputerów staje się już reliktem. Niezmiernie interesujące są także dzieje owych pożółkłych dziś kartek – niezwykle dramatyczne, bo obrazujące nie tylko historię Autora, jego przyjaciół, ale w jakimś sensie także dzieje narodu.

Tekst rękopisu i hebanowa szkatułka, w której był przechowywany w rodzinie Tarnowskich, Dzikowie, własność ZNiO

Zanosi się na długą chryję…


Adam Mickiewicz pisał „Pana Tadeusza” w latach 1932-34. Początkowo zakładał, że będzie to dziełko niewielkie, rodzaj sielanki. W liście do przyjaciela Antoniego Edwarda Odyńca oznajmia w grudniu 1832:

Piszę teraz poema szlacheckie w rodzaju „Herman i Dorothea”, już ukropiłem tysiąc wierszy. Podoba  się bardzo szlachcie powstańskiej. Duch poetycki czuję w sobie. 

Duch poetycki nieprędko go opuścił, skoro w liście z maja 1833 roku,   adresowanym do poety i przyjaciela Stefana Garczyńskiego, napisze żartobliwie:
Skończyłem trzecią pieśń „Pana Tadeusza”. Zanosi się na długą chryję; dotąd dosyć dobrze udaje się.
W lipcu zaś  informuje swego brata Franciszka, że sprzedał rękopis nowego poematu za 4 tys. franków swemu wydawcy Aleksandrowi Jełowieckiemu, choć poemat był dopiero częściowo napisany[1].  W tym czasie Mickiewicz jedzie do  Bex w Szwajcarii i opiekuje się umierającym na suchoty Garczyńskim. Nie jest to z pewnością czas sprzyjający pisaniu.

Roboty moje całkiem teraz przerwane. Łatwo zgadniesz, iż przy odgłosie kaszlu i patrząc ciągle na cierpienia Stefana nie podobna myślić o pisaniu, a nawet czytaniu  – donosi w liście do Ignacego Domejki. Po śmierci Stefana Garczyńskiego we wrześniu 1833 r. równie trudno mu było powrócić do pisania, odchorował bowiem cierpienia i śmierć przyjaciela:

Byłem od przyjazdu z Szwajcarii często chory. Wiesz smutek wielki, który mię spotkał  – napisze w liście do brata Franciszka. Ale już wkrótce wraca do pracy pisarskiej, która ma błogosławiony wpływ na jego samopoczucie:

Przybyłem do Paryża z chorobą – napisze do Antoniego Edwarda Odyńca w liście z 13 listopada 1833 r. – która mi przez kilka miesięcy dokuczała (…) jestem znowu zdrów i świeży. Wziąłem się do roboty, wychodzę rzadko, piszę a piszę. Piątą pieśń „Tadeusza” skończyłem.

Dzieło się rozrasta i przekracza planowaną liczbę ośmiu ksiąg. Poeta podkreśla często w listach, że pisanie sprawia mu wielką przyjemność, ale budzą się też refleksje innego rodzaju:
Zdaje się, że nigdy już pióra na fraszki nie użyję. – pisze w lutym 1834 r. do tego samego adresata. Te tylko dzieło warte czegoś, z którego człowiek może poprawić się lub mądrości nauczyć. Może bym i „Tadeusza” zaniedbał, ale już był bliski końca. Więc skończyłem wczora właśnie. Pieśni ogromnych dwanaście! Wiele mierności, wiele też dobrego. Co mam najlepsze, to obrazki z natury kreślone naszego kraju i naszych obyczajów domowych. Ledwie skończył; bo mnie już duch zrywał gdzie indziej, do dalszych części „Dziadów”, których kawałki oderwane mimojazdem pisałem. Z „Dziadów” chcę zrobić jedyne dzieło moje warte czytania, jeśli Bóg dozwoli skończyć.[2]


Przekreślał piękne wiersze bezlitośnie…


Faza korekty tekstu wyglądała następująco: zanim tekst dotarł do rąk oficjalnego korektora Bogdana Jańskiego, był odczytywany w obecności przyjaciół. Przywołajmy znowu Zaleskiego:
Adam z piórem w ręku sam czytał „Pana Tadeusza”, księgę po księdze, a kiedy uczuwał zmęczenie, odsuwał rękopis ku Witwickiemu albo ku mnie do czytania. Z początku branie inicjatywy tej cenzorskiej szło twardo; ten to ów bąkał jednak uwagi, które Adam po krótkim namyśle, uznawał za niesłuszne lub też słuszne i natychmiast własnoręcznie mazał lub podkreślał poprawki: a czynił to z nieocenioną skromnością i nawet z pokorą. Nieraz w czasie czytania, wyrywał mi rękopis i przekreślał piękne wiersze bezlitośnie. Wypraszaliśmy je jak najwymowniej od śmierci[3].

Będzie mi wielką pociechą…


Losy części autografów „Pana Tadeusza”  podzieliły historię życia ich właścicieli. Jednym ze szczęśliwców był Ignacy Domeyko, uczestnik powstania listopadowego, bliski przyjaciel Adama, pierwowzór postaci Żegoty z  III części „Dziadów”, a zarazem człowiek wielce zasłużony dla… Chile. Podczas pisania epopei Mickiewicz pomieszkiwał u niego, toteż dostrzegłszy, że część autografu została przepisana „na czysto”, brudnopis „odkradł Adamowi”. Co więcej, część tej wersji brudnopisu rozdał przyjaciołom. Już wówczas bowiem kartki zapisane ręką Wieszcza stanowiły dla Polaków wartość szczególną. Domeyko wyemigrował następnie do Chile, gdzie zajmował się z wielkim sukcesem pracą dydaktyczną i naukową w zakresie mineralogii i geologii, a także stworzył  nowoczesny uniwersytet na wzór Uniwersytetu Wileńskiego i uczelni niemieckich. Od 1867 roku przez 16 lat był nieprzerwanie jego rektorem. Był to duch twórczy i niespokojny. Podczas wakacji przeszedł przez argentyńską pampę oraz przewędrował Andy, których budowę geologiczną opisał. Odwiedzał chilijskie kopalnie, odkrył żyły srebra, złota i miedzi, a także złoża węgla. Interesowały go stare cywilizacje. Odnalazł hieroglify z czasów prekolumbijskich malowane na kamieniach. Żywo interesował się też losem i obyczajami Indian południowoamerykańskich i sprzeciwiał się stanowczo handlowi niewolnikami. Mimo tej różnorodnej aktywności, utrzymywał kontakty z przyjaciółmi znajdującymi się na emigracji w Europie. Podróżował na Litwę, do Rzymu i do Ziemi Świętej. I przez cały ten czas pieczołowicie przechowywał cenną część rękopisu, „nie myśląc o tym, że z nią przemierzę cały świat i że mi będzie wielką pociechą na starość” – jak napisze w liście do syna Mickiewicza – Władysława. Krótko przed śmiercią, w 1884 roku, przywiózł kartki autografu do Paryża, pozwolił odpisać, sfotografować, a jedną z nich podarował Marii, córce Poety. Dopiero wiele lat po śmierci Domeyki Władysław kupił autograf od rodziny i przekazał do zbiorów Muzeum Mickiewiczowskiego. Część autografu „odkradziona” przez Domeykę została podarowana Walerianowi Chełchowskiemu - krewnemu, również emigrantowi, prawnikowi, który pracował jako drukarz,  a ten przekazał go synowi Poety.

Bogdan Jański, pierwszy jawny pokutnik i apostoł emigracji polskiej we Francji


Autograf jednej redakcji zatrzymał wspomniany już Bogdan Jański, oficjalny korektor wydania  epopei. Spoczął on z czasem w archiwum zakonu, który Jański założył – a mianowicie zmartwychwstańców w Rzymie, od których zakupiono go do Biblioteki Ordynacji Krasińskich, gdzie spłonął w 1944 roku. Bogdan Jański znalazł się we Francji w okolicznościach zgoła różnych od pozostałych emigrantów z kręgu Mickiewicza. Został mianowicie stypendystą rządowym, jako absolwent prawa i ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego. We Francji stał się saintsimonistą, ale kiedy poznał Mickiewicza – przeżył głębokie nawrócenie. Doprowadziło ono najpierw do założenia nowego typu zakonu zwanego Domkiem Jańskiego, gdzie gromadził samotnych mężczyzn mających powołanie do życia we wspólnocie poświęconej Bogu i pracy. W założeniu miał to być zakon pracujący bezpośrednio nad zbawieniem Polski. Z tego kręgu wywiódł Jański zakon zwany Zgromadzeniem Zmartwychwstania Pańskiego. Będąc wszakże duchowym ojcem zmartwychwstańców, sam nie był ich członkiem, ponieważ pozostawił w kraju żonę.  Związki Jańskiego z Mickiewiczem miały także charakter zawodowy: redagowali razem „Pielgrzyma Polskiego”, a poza tym Jański przetłumaczył na język francuski Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego. Wreszcie, szczególną rolę odegrał  wobec rodziny Mickiewiczów, pomagając jej w kłopotach finansowych w sposób niezwykle dyskretny. Jański chorował na gruźlicę, która przyczyniła się do jego przedwczesnej śmierci 2 lipca 1840. Miał zaledwie 33 lata. Został tymczasowo pochowany na cmentarzu św. Wawrzyńca w Rzymie, a w 1956 roku przeniesiony do tamtejszego kościoła zmartwychwstańców.. Na tablicy grobowej umieszczono napis: Tu spoczywa mający zmartwychwstać śp. Bogdan Jański, pierwszy jawny pokutnik i apostoł emigracji polskiej we Francji. W 2006 roku został rozpoczęty proces beatyfikacyjny Bogdana Jańskiego.

Ja miłość moją do niego posuwam do fanatyzmu prawie… -

egzemplarz korektowy „Pana Tadeusza"


Egzemplarz korektowy epopei Eustachy Januszkiewicz wysłał swojej narzeczonej, a później żonie Eugenii Larischównie. 

Był  jedyny w swoim rodzaju – jak pisze w liście do niej – bo złożony z arkuszy eprewów [odbitek], na których Adam błędy druku poprawiał[4].  


Eustachy Januszkiewicz – brat Adolfa – zesłańca i Romualda – towiańczyka po powstaniu listopadowym wyemigrował do Francji, gdzie radził sobie znakomicie jako księgarz i wydawca. A nie było to łatwe! Otwarta w lipcu 1833 roku Księgarnia i Dom Komisowy polski (do spółki z Hektorem Bossange) zajmowały się głównie publikacją druków polskich i ich wysyłką do kraju. Powstała w ten sposób Księgarnia Polska istniała jeszcze do niedawna. Ostatni właściciel, Andrzej Dobosz, znany z roli Inteligenta w „Rejsie” Marka Piwowskiego, zapowiedział po jej likwidacji w 2008 roku, że założy witrynę internetową…



   Za  swą aktywność polityczną został Januszkiewicz usunięty z Francji i przebywał czas jakiś w Brukseli. W 1835 roku zawiązał spółkę wydawniczą z Aleksandrem Jełowickim, a po wycofaniu się współwłaściciela w roku 1839 prowadził ją sam. Majątku jednak nie dorobił się na wydawaniu i sprzedaży książek, lecz na pośrednictwie w sprawach majątkowych, a także dzięki ożenkowi z baronówną Eugenią Larischówną (Lariss) z Galicji.   Wielki przyjaciel i admirator Mickiewicza, organizował dla niego uczty, opiekował się chorą Celiną, gdy Poeta zabiegał o posadę profesora literatury łacińskiej w Szwajcarii, dbał o stan finansów Mickiewiczów, a po ich śmierci został sekretarzem Funduszu na rzecz dzieci autora „Pana Tadeusza”. Egzemplarz korektorski, który Januszkiewicz przesłał Larischównie, otrzymała następnie córka Januszkiewiczów, Maria i wniosła w dom rodziny męża, Konstantego Popiela. Odtąd był przechowywany w rodzinie Popielów w Czaplach Wielkich i zaginął w czasie II wojny światowej. Zanim się to jednak stało, Stanisław Pigoń[5] dokładnie obejrzał ów egzemplarz i opisał, dzięki czemu możemy mieć o nim pewne wyobrażenie. Otóż okazuje się, że korektę – i to w przeważającej mierze – przeprowadzał B. Jański 

Zapewne dlatego – pisze Pigoń – że odbijano najwidoczniej niekiedy arkusze w dwóch egzemplarzach; obaj oni poprawiali je odrębnie, a potem Jański wciągał poprawki poety na swój arkusz.[6]
Pigoń odtwarza też sposób korekty:
Jański najpierw usuwał myłki zecerskie i tak poprawione arkusze dawał dopiero Mickiewiczowi, który przeprowadzał poprawki autorskie: zmieniał słowa, całe niekiedy wiersze (…) zastępował innemi, albo wykreślał, słowem ustalał ostateczną redakcję tekstu.[7]
Poprawek nanoszonych ręką Mickiewicza było w egzemplarzu korektorskim niewiele, ale Januszkiewicz miał do niego stosunek nabożny; oprawił go w czerwoną skórę i złożył w ręce narzeczonej jak największy skarb. Swojego wielkiego przywiązania do Mickiewicza Januszkiewicz nie ukrywa nawet w listach do niej:
Ja miłość moją do niego posuwam do fanatyzmu prawie. Jest on dla mnie jakąś istotą, do której ze świętymi przystępuje się przestrachem.


Gdyby królowa Wiktoria chciała wziąć Józia na wychowanie…


Ale i sam Mickiewicz – choć bardzo do rękopisu przywiązany – obdarowywał kartami autografu osoby szczególnie sercu miłe. W ten sposób 32. karta z zeszytu trafiła w roku 1854 do Marii Falkenhagen – Zaleskiej, córki pisarza Józefa Korzeniowskiego. W 1888 roku właścicielka ofiarowała ją  Stanisławowi Tarnowskiemu, który był już wtedy posiadaczem dużej części autografu. Pani Falkenhagen-Zaleska i jej mąż Piotr (wuj Jarosława Dąbrowskiego, słynnego polskiego działacza niepodległościowego)  byli postaciami bardzo znaczącymi w życiu Mickiewicza, oni to bowiem zajęli się najmłodszym synem Józefem Rafałem po śmierci rodziców. Z pamiętnika Marii, pisanego dla najmłodszego syna Poety (Zalescy nie mieli dzieci) wynika, że poznanie rodzin nastąpiło dopiero w 1852 roku, ale już wkrótce Poeta zaczął traktować panią Falkenhagen - Zaleską jak córkę i po śmierci Celiny chętnie przystał na jej propozycję zajęcia się zaledwie czteroletnim Józiem. Podobno miał powiedzieć:
Gdyby królowa Wiktoria chciała wziąć Józia na wychowanie, mniej byłbym spokojnym, oddając go, jak dziś, gdy wam go powierzam[8].
Wprawdzie starsze rodzeństwo nigdy nie zgodziło się na adopcję najmłodszego brata, ale oboje małżonkowie, a szczególnie ogromnie kochająca wychowanka Maria, przez całe swoje życie troszczyła się o niego.


Gość, który przypomniał Wilno i młodość…


Kolejną osobą hojnie obdarowaną autografem niekompletnej Księgi VIII  była Magdalena Gołuchowska, bratanica filozofa Józefa Gołuchowskiego.

Była ona jako młoda panienka – pisze Stanisław Pigoń na podstawie informacji J. Kallenbacha – ze stryjostwem w Paryżu i razem z nimi odwiedziła poetę. Słysząc jej zachwyty nad „Panem Tadeuszem”, Mickiewicz w ogóle rad z odwiedzin gościa, który mu przypominał Wilno i młodość, przyniósł z drugiego pokoju kilka kart autografu „Pana Tadeusza” i ofiarował je pannie[9] [podkreśl. moje]. Dodajmy, że było to w grudniu 1851 roku.

Józef Gołuchowski został profesorem Logiki, Metafizyki i Filozofii moralnej Uniwersytetu Wileńskiego w 1822 roku, mając zaledwie 25 lat. Otrzymał tę nominację w wyniku konkursu, a ponadto z poparcia księcia Adama Czartoryskiego i został radośnie przyjęty przez młodzież. Był nie tylko bardzo uzdolniony, pełen zapału, ale także odważny: brał udział w organizowaniu związków młodzieży na Uniwersytecie Warszawskim. Jego prace i mowy odcisnęły silny wpływ na poglądy jemu współczesnych, m .in. Tomasza Zana, Joachima Lelewela i Adama Mickiewicza. Pod wpływem F. Schellinga napisał Gołuchowski w j. niemieckim i opublikował w 1822 r.(a więc w roku ukazania się Ballad i romansów A. Mickiewicza)  pracę, która uchodzi za manifest romantyzmu w filozofii polskiej: Filozofia w stosunku do życia całych narodów i oddzielnych ludzi. M. Mochnacki napisał, że Gołuchowski pobudził myśl do pojmowania samej siebie, bez względu na świat zewnętrzny. Naród, mający powstać dla odzyskania swej niepodległości, czyliż nie powinien politykować i filozofować? Wykłady młodego profesora cieszyły się olbrzymią popularnością i przyciągały szerokie rzesze wileńskiej inteligencji; uczęszczały na nie nawet miejscowe damy. Ale także … carscy urzędnicy, którzy śledzili wykładowcę, a także próbowali notować wykłady, z czym było już nieco gorzej. Biograf Gołuchowskiego,  S. Harassek wspomina, że jednemu z owych „stróżów” sprawozdania nie bardzo się udawały, więc poprosił o zwolnienie z tego obowiązku motywując tym swoje podanie, że nie zna obiektu, który Gołuchowski wykłada i różnych wyrazów naukowych nie rozumie[10]. Gołuchowski zyskał sobie opinię doskonałego mówcy. Jak napisze po latach Adolf Hennel, który przeprowadził rozmowy z ówczesnymi studentami: żaden z profesorów większego uroku i wpływu od J. Gołuchowskiego nie wywierał. Oczywiście, przyspieszyło to tylko jego dymisję w 1824 roku… Nietrudno się domyślić, że profesor Gołuchowski odwiedzający Mickiewicza w Paryżu był dla Poety gościem bardzo ważnym, choć na wykłady jego zapewne nie uczęszczał, ponieważ po ukończeniu studiów w 1819 roku został skierowany do pracy w Kownie. Musiał jednak znać jego prace i zasługi.
Pigoń podaje też, że ok. roku 1906 autograf ten nabył od wiekowej wówczas Magdaleny Gołuchowskiej Adam Krasiński i ofiarował go Stanisławowi Tarnowskiemu.



Dawnej harmonii nie wskrzesiliśmy…


Spośród trzech kart  Księgi XI  dwie przepisane „na czysto” ofiarował Poeta ofiarował Józefowi Bohdanowi Zaleskiemu – również poecie, a przede wszystkim bliskiemu druhowi. Bez większej przesady można powiedzieć, że przepadali za sobą, a ponieważ Zaleski rzadko mieszkał w Paryżu, toteż spotykali się poza nim. Kiedyś spędzili prawie cały miesiąc w Szwajcarii, ciesząc się nie tylko pięknem krajobrazu, ale też własną duchową bliskością. Z czasem ich relacje stały się trudne i pełne dramatycznych napięć, kiedy Mickiewicz zaangażował się w Kole Sprawy Bożej A. Towiańskiego. I choć później stosunki między nimi uległy poprawie, nie były już tak serdeczne jak wcześniej:

Nabłąkaliśmy się po lesie , nagawędziliśmy się co niemiara, z tym wszystkim, dawnej harmonii między sobą nie wskrzesiliśmy[11]napisze Zaleski w liście do S. Goszczyńskiego. A jednak właśnie jemu zawdzięczamy szczegółowy opis okoliczności powstawania i druku Pana Tadeusza, które obszernie opisał w liście do Władysława, syna Poety. Od niego też pochodzą  informacje o drobnych „przesunięciach” w … upodobaniach gastronomicznych Mickiewicza. Pojawia się mianowicie piwo jako ulubiony trunek. Każde spotkanie czy spacer obu poetów kończył się „wedle zwyczaju” pójściem na piwo. Przede wszystkim jednak był Zaleski wielkim admiratorem twórczości Adama i doceniał jej znaczenie, szczególnie podziwiał Dziadów cz. III i wielbił Pana Tadeusza. Podarowane mu przez Mickiewicza kartki rękopisu zostały zwrócone przez jego syna Władysławowi Mickiewiczowi.

Stefan Witwicki, czyli historia zmarnowanej przyjaźni


Podobne koleje losu skupia inna karta Księgi XI, podarowana Stefanowi Witwickiemu, przyjacielowi i poecie. Mickiewicz dostrzegł go podczas pobytu w Petersburgu. Tak o nim pisał w liście do Odyńca:

Witwicki bardzo nas zadziwił. Artykuł o reputacjach [pisarzy] wyborny! Stylem wcale nie warszawskim, bo czystym, jasnym i mocnym[12].

Emigrant po powstaniu listopadowym, znalazł się najpierw w Dreźnie, gdzie poznał Mickiewicza, a następnie w Paryżu, gdzie również mieszkali blisko siebie i często się widywali. Należał do grona przyjaciół, którym Mickiewicz odczytywał Pana Tadeusza, prosząc o korektę. Poeta bardzo pragnął pozyskać Witwickiego dla towianizmu, ale spowodował tylko zerwanie przyjaźni. Witwicki był człowiekiem bardzo chorym, cierpiał na bóle kręgosłupa i nóg. Pozbawiony przyjaźni Mickiewicza i izolowany od świata przez chorobę, wstąpił do zakonu zmartwychwstańców i udał się do Rzymu, gdzie niebawem zmarł na ospę. Historia tej zmarnowanej przyjaźni ma jednak swoją jasną stronę, bo ukazuje szlachetne serce Mickiewicza. Otóż kiedy wkrótce po śmierci Celiny, a więc w okresie bardzo ciężkim, napisał do niego brat Witwickiego Antoni i zapytywał, czy nie jest winien zmarłemu Stefanowi jakichś pieniędzy, Poeta odpowiedział:
Dłużny śp. Stefanowi nie jestem. Rachunki moje z nim zakończyły się na wiele lat przed jego śmiercią, wtenczas kiedy stosunki nasze rozerwały się w sposób dla mnie bolesny i dla niego zapewne smutny[13]. Do listu dołączył wsparcie w postaci kilkudziesięciu franków…
Antoni zmarł śmiercią samobójczą, a kartkę rękopisu podarowanego ongiś Stefanowi zakupił wraz z papierami po zmarłym przedwcześnie przyjacielu ojca Władysław Mickiewicz.

Czy Mickiewicz sprzedawał swój rękopis „Pana Tadeusza”?


Stanisław Pigoń wspomina wprawdzie, że będąc w ciężkim położeniu, Mickiewicz sprzedał rękopis Pana Tadeusza hr. Annie Wąsowiczowej, jednakże zaprzecza temu Maria Dernałowicz[14], autorka Kroniki życia i twórczości Adama Mickiewicza. Na podstawie analizy korespondencji Januszkiewicza i Larischówny stwierdza mianowicie, że Wąsowiczowa była tylko inicjatorką zbiórki pieniędzy na rzecz Mickiewicza. Sprzedaż rękopisu Pana Tadeusza miała charakter fikcyjny, gdyż znajdował się on przez cały ten czas  u Stefana Zana. W sumie zebrano wówczas ok. 3200 franków. W liście z sierpnia 1837 roku Larischówna tak pisze do Januszkiewicza:

[…] wiele się ucieszy nasza sąsiadka [A. Wąsowiczowa] wiadomością, iż doszła owa summa Adama – ależ ciekawe, kto złapał manuskrypt? – kiedy ten był u Zahna, a ja nikomu o tym nie mówiłam![15]


Rękopis „Pana Tadeusza” w rodzinie Tarnowskich


W roku 1871 rękopis Pana Tadeusza został sprzedany przez syna Poety Stanisławowi Tarnowskiemu, profesorowi i rektorowi Uniwersytetu Jagiellońskiego, historykowi literatury. Za współpracę z Komitetem Narodowym podczas powstania styczniowego był więziony przez władze austriackie w Ołomuńcu. Po ułaskawieniu stanął na czele krakowskich konserwatystów, tzw. stańczyków. Przez niemal czterdzieści lat kierował prestiżową Katedrą Historii Literatury Polskiej UJ i doczekał się licznego grona wybitnych polonistów, m.in. Stanisława Pigonia. Stanisław Tarnowski był także bibliofilem i zgromadził cenną bibliotekę. Pod jego pieczołowitą opieką rękopis zyskał ozdobną szkatułkę, w której go przechowywano. Została wykonana na zamówienie w 1873 roku przez lwowskiego artystę Józefa Brzostowskiego. W roku 1929 Zdzisław Jan Tarnowski kupił rękopis „Pana Tadeusza” za sumę 60 tysięcy złotych od Hieronima Jana Tarnowskiego, syna Stanisława, a swego stryjecznego brata.  Warto przy tym nadmienić, że manuskrypt stał się częścią wspaniałej kolekcji dzikowskiej, którą  stworzył w I połowie XIX w. dziad Stanisława – Jan Feliks Tarnowski i jego żona Waleria ze Stroynowskich. Skompletowali oni nie tylko zbiory malarstwa, ale przede wszystkim wspaniałą kolekcję rękopisów i księgozbiór zawierający białe kruki.  Prawnukowi Jana Feliksa – Zdzisławowi proponowano w latach trzydziestych sprzedaż rękopisu „Pana Tadeusza” za ogromną sumę 100 tysięcy złotych, ale odrzucił tę propozycję będąc zdania, że skarb narodowy należy zatrzymać w rodzinie. Trzeba jednak podkreślić, że w dwudziestoleciu międzywojennym zbiory Tarnowskich były traktowane jako dobro publiczne i zasilane licznymi darowiznami. Do wybuchu II wojny światowej rękopis był przechowywany w zbiorach bibliotecznych rodziny Tarnowskich w Dzikowie (obecnie dzielnica Tarnobrzega). We wrześniu 1939 roku autograf „Pana Tadeusza” przekazał jako depozyt Zakładowi Narodowemu im. Ossolińskich we Lwowie syn Zdzisława - Artur, ostatni właściciel kolekcji dzikowskiej,. Pozostałe zbiory córka Zdzisława -  Róża Tarnowska kazała zamurować w piwnicach odbudowanego po pożarze zamku (ocalała po nim trzecia część biblioteki). Mimo intensywnych poszukiwań, Niemcy skarbów nie znaleźli. Wprawdzie zniszczyła je wilgoć, ale dzięki zabiegom konserwatorskim udało się je uratować. Po wojnie trafiły do Biblioteki Narodowej, Muzeum Narodowego w Krakowie, Ossolineum, Muzeum Zamek w Łańcucie, Biblioteki Jagiellońskiej oraz do tarnobrzeskiego Muzeum Historycznego.

Rękopis opakowany był w poduszki pokryte skórą…

„Pan Tadeusz” w Ossolineum


Rękopis przyszedł do Lwowa w bardzo ciężkim momencie, w momencie walk i ostrzeliwań, kiedy do Biblioteki trafiło szereg rozmaitych przesyłek (…) – wspomina Janina Kelles-Krauz.[16], kierowniczka Działu Czasopism Biblioteki ZNiO. Między innymi przybyła i paczka dzikowska, niepozorna, rękopis opakowany był w poduszki pokryte skórą, tak że nie wiedziało się, co się w niej znajduje.
Najbardziej międzynarodowy z polskich komunistów. (…) z niczego zbudował, poczynając od 1945 roku, swoje państwo książki i prasy.

Kiedy wojska radzieckie zajęły Lwów, opiekę nad zbiorami powierzono Jerzemu Borejszy (właśc. Beniamin Goldberg)  – polskiemu publicyście i działaczowi komunistycznemu pochodzenia żydowskiego, bratu Józefa Różańskiego, prawnika i oficera NKWD. Od listopada 1939 r. do lutego 1940 r. był on na mocy decyzji władz sowieckich dyrektorem Ossolineum. To on był pomysłodawcą i inicjatorem lwowskich obchodów 85. rocznicy śmierci Adama Mickiewicza. 19 września 1940 został uroczyście przyjęty do Związku Radzieckich Pisarzy Ukrainy. Jak wynika zarówno ze wspomnień Wandy Wasilewskiej, jak i Aleksandra Wata cieszył się on w tym okresie pełnym zaufaniem władz radzieckich. On to – jak wspomina Janina Kelles-Krauz – uczynił sprawę rękopisu bardzo głośną. W styczniu 1940 roku rękopis został poddany konserwacji i oprawiony przez Aleksandra Semkowicza. . Ponadto władze sowieckie rękopis znacjonalizowały i przekazały na własność Zakładowi Narodowemu. Pod koniec 1949 roku, kiedy znajdujące się już we Wrocławiu Ossolineum zostało podporządkowane bezpośrednio Urzędowi Rady Ministrów, Pełnomocnikiem Rządu do Spraw Ossolineum został znowu Jerzy Borejsza. Był inicjatorem i sekretarzem generalnym Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju, który odbył się we Wrocławiu w dniach 25-28 sierpnia 1948. Borejszy zależało na podkreśleniu w ten sposób polskości dolnośląskiej stolicy i żywotności polskiej kultury, która oparła się wojennym zniszczeniom. Na jego zaproszenie do Polski przyjechali intelektualiści z całego świata, m.in. Pablo Picasso, Paul Eluard, Max Frisch, Ilja Erenburg. Swój list do uczestników kongresu skierował Albert Einstein. Czesław Miłosz napisał o nim w swoim „Abecadle”:

Najbardziej międzynarodowy z polskich komunistów. (…) z niczego zbudował, poczynając od 1945 roku, swoje państwo książki i prasy. „Czytelnik” i inne domy wydawnicze, gazety, tygodniki, wszystko od niego zależało – posady, przyjęcie książek do druku, honoraria. Byłem w jego stajni, wszyscyśmy byli[17].

Papież Polonii lwowskiej – prof. Mieczysław Gębarowicz


Jeśli człowiek chce coś w życiu stworzyć, coś po sobie zostawić  -  musi wyjść poza siebie samego.[18]
Słowa prof. Mieczysława Gębarowicza, przytoczone we wspomnieniu przez jego ucznia Władysława Szczepańskiego, charakteryzują go najlepiej. Z całą pewnością był człowiekiem, któremu Ossolineum zawdzięcza uratowanie wielu cennych zbiorów. Korzeni jego patriotycznej postawy należy szukać w domu rodzinnym. Obaj bracia: Tadeusz i Stanisław zapisali się chlubnie w walkach o niepodległość. Także Mieczysław organizował drużynę skautową w Buczaczu, a po upadku monarchii austro-węgierskiej wstąpił do wojska polskiego i bronił Lwowa w 1918 roku. Miasta tego zresztą nigdy nie opuścił, do końca prowadząc działalność naukową i udostępniając polskim badaczom potrzebne materiały. Był historykiem sztuki wykładającym na Uniwersytecie Jana Kazimierza oraz na Politechnice Lwowskiej, a od 1924 r. został kierownikiem Muzeum Książąt Lubomirskich. Starał się zabezpieczyć i ochronić przed zniszczeniem zasoby Ossolineum. Najpierw działał w warunkach okupacji sowieckiej, kiedy to najpierw NKWD przeprowadziło w listopadzie 1939 r. brutalną rewizję i zarekwirowało złote i srebrne przedmioty złożone w depozycie przez polską arystokrację, a następnie w styczniu 1940 r. przejęto zbiory Ossolineum i utworzono Lwowską Filię Biblioteki AN USRR. W maju tegoż roku Muzeum Książąt Lubomirskich zostało zamknięte., a większość eksponatów rozparcelowano między lwowskie muzea. 

Mimo bardzo trudnej sytuacji, Mieczysław Gębarowicz czuł się w jakimś stopniu odpowiedzialny także za los pracowników Ossolineum i organizował pomoc materialną dla najbardziej potrzebujących. Od czerwca 1941 roku trwała okupacja niemiecka, podczas której zabrano kolekcję grafik A. Dürera. We wrześniu 1941 r. kurator Andrzej Lubomirski powierzył Gębarowiczowi pieczę nad całym Zakładem Narodowym, został także mianowany przez Niemców komisarycznym zarządcą  Ossolineum. Dzięki temu mógł zapewnić pracę wielu osobom, a także nadal chronić pozostałe zbiory przed dalszymi zakusami okupantów. Wiosną 1944 roku, wykorzystując niemieckie polecenia okupacyjne, wraz z pracownikami ewakuował najcenniejsze zbiory rękopiśmienne, stare druki, numizmaty do Krakowa. Stamtąd Niemcy zarządzili ich wywóz do Rzeszy, transport został jednak porzucony w Adelinie na Dolnym Śląsku (obecnie Zagrodno w powiecie złotoryjskim), gdzie odnaleźli go Polacy.  Wśród zbiorów znajdował się również rękopis „Pana Tadeusza”, który w 1947 roku trafił do  przeniesionego do Wrocławia Ossolineum. Sam Gębarowicz nigdy Lwowa nie opuścił, a o jego szczególnej pozycji świadczyć może przydomek „Papieża Polonii lwowskiej”:
Gębarowicz staje się wówczas człowiekiem-instytucją – pisze S.S. Nicieja – a jego mieszkanie na Dobrolubowa polskim instytutem naukowo-badawczym, w którym powstają ważne monografie[19] […].

Najbardziej poszkodowany był prof. Pigoń…


Antoni Knot – dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich od 1947 roku – wspomina, że w momencie odnalezienia autografu jego sytuacja prawna była dość skomplikowana, toteż nie od razu podano fakt jego odnalezienia do publicznej wiadomości.

… uzgodniliśmy, że nie podamy do publicznej wiadomości faktu odzyskania autografu aż do chwili załatwienia sprawy, gdyż już otrzymałem od dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej – Edwarda Kuntzego list, w którym domagał się on zwrotu rękopisu[20].

Stało się tak dlatego, że zbiory dzikowskie zostały przyznane Bibliotece Jagiellońskiej. Prof. Knot rozpoczął starania, skutkiem których Decyzją Rady Ministrów autograf „Pana Tadeusza” został przyznany Ossolineum.
Kuntze szkatułkę lojalnie szkatułkę oddał,  – wspomina Antoni Knot – zrewanżowałem mu się szopenianami i innymi materiałami z Jagiellonki, odnalezionymi na Śląsku. Najbardziej poszkodowany był prof. Pigoń, który przygotowywał wielki artykuł o tym, że autograf ma być w Krakowie.[21]

Antoni Knot zaangażował się niezwykle czynnie i skutecznie w odzyskiwanie zbiorów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. W 1946 r. został pełnomocnikiem wojewody na rzecz przejęcia i umieszczenia zbiorów Ossolińskich we Wrocławiu. Wskrzesił też Towarzystwo Przyjaciół Ossolineum, którego został sekretarzem. Zabiegał o przeniesienie do Wrocławia Wydawnictwa Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, które wznowiło swą działalność zaraz po wojnie w Krakowie. Dokonał tego na początku 1947 r. już jako dyrektor naczelny Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. W roku 1948 z okazji 150 rocznicy urodzin Adama Mickiewicza podjął decyzję o wydaniu kopii fototypicznej autografu „Pana Tadeusza” i w roku następnych podobiznę tę wydał – ze wstępem prof. Tadeusza Mikulskiego. Nie było to takie proste, ponieważ wymagało zgody samego Bieruta. Knot o tę zgodę wystąpił na zebraniu Ogólnopolskiego Komitetu Obchodów Roku Mickiewiczowskiego i został poparty przez Juliana Tuwima, co ostatecznie przesądziło sprawę. Warto może wspomnieć, że Tuwim stał się od tej pory przyjacielem Ossolineum i pragnął założyć w nim pismo bibliofilskie „Zabawy przyjemne i pożyteczne”, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Gdy minął najtrudniejszy okres dla Ossolineum, Antoni Knot w 1949 r. opuścił stanowisko dyrektora, jednakże nie zerwał więzów łączących go z Zakładem Narodowym. Pełnił funkcję przewodniczącego rady naukowej, został członkiem kolegiów redakcyjnych czasopism Zakładu: Rocznika Zakładu Narodowego im. Ossolińskich i Ze skarbca kultury. Inspirował pracowników biblioteki do prac naukowych dokumentujących zbiory i działalność Zakładu Narodowego im. Ossolińskich.

Taki skarb nie ma ceny


Sprawa rękopisu „Pana Tadeusza” ożyła 5 listopada 1999 roku. Tego dnia bowiem Jan Artur Tarnowski – prawowity właściciel rękopisu - podpisał akt notarialny, na mocy którego rękopis został sprzedany miastu Wrocław, a następnie przekazany na własność Zakładowi Narodowemu im. Ossolińskich. Jan Tarnowski wycenił bezcenny rękopis za sumę 600 tysięcy dolarów, z czego miasto zapłaciło 200 tysięcy, resztę bowiem rodzina Tarnowskich potraktowała jako darowiznę.
Taki skarb nie ma ceny. – oświadczył w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”[22] dyrektor Ossolineum Adolf Juzwenko. Ani prezydent Zdrojewski, ani rada miejska nie mieli wątpliwości, jaką decyzję podjąć. Prezydent podkreślał, że miasto zakupiło rękopis, aby wyrazić w ten sposób wdzięczność wszystkim Kresowiakom, którzy po wojnie przyjechali do Wrocławia, odbudowali go ze zniszczeń i tworzyli zręby nowej społeczności. Rękopis ma znaleźć miejsce dla siebie szczególnie godne: powstanie Dom „Pana Tadeusza” w Kamienicy pod Złotym Słońcem.

Znajdujący się w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich autograf „Pana Tadeusza” zawiera:
  • Zeszyt w miękkiej kartonowej oprawie (31,5x21 cm), liczący 48 kart i ich fragmenty. Znajduje się w nim czystopis księgi I – III oraz fragment księgi IV (w. 1-34, 479);
  • Album liczący 91 kart: czystopis księgi IV-VII, VIII (w.1-9, 39-66, 183-565, 663-762, 763 do końca), XII (od w.399 do końca) oraz w brulionie: księgi X (w.1-473), XI (w.1-100, 296-336, 362-396, 487-524, 569-574), XI (w. 1-474 z lukami) oraz z Epilogiem. Oprawa: czerwona skóra ze złoceniami,  której twórcą jest Aleksander Semkowicz, artysta-introligator, zbieracz mickiewiczianów, który w latach 1912 - 1920 kierował introligatornią Ossolineum, a po wojnie, w latach 1939 – 1940 był kierownikiem pracowni konserwatorskiej. Pierwszy dyrektor Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.
P.S. Ten tekst powstał w 2009 roku, kiedy pracowałam w dziale edukacyjnym Ossolineum (którego jestem założycielką). Czytanie źródeł i tworzenie go było dla mnie ucieczką od atmosfery upokorzeń i mobingu, jakim byłam wtedy poddawana. Całość nie została nigdy opublikowana, bo moją prośbę o wykorzystania artykułu do promocji zbiorów zignorowano. Udało mi się opublikować jedynie fragmenty (różne) w "Polonistyce" oraz w "Nowym Życiu". Dziś (9 października 2017 roku) ukazuje się w całości po raz pierwszy.





[1] Mickiewicz A., Dzieła. Wydanie narodowe, tom XV, Listy. Część II w oprac. St. Pigonia, Warszawa 1954, s. 76.
[2] Mickiewicz A., Dzieła. Wydanie narodowe, tom XV, Listy. Część II w oprac. St. Pigonia, Warszawa 1954, s. 106-107.

[3] Dernałowicz M., ibidem, s. 293.
[4] Dernałowicz M., Kronika życia i twórczości Adama Mickiewicza, czerwiec 1834 – październik 1840, Warszawa 1996, s.41-42.
[5] Pigoń S., Egzemplarz korektowy, w: tegoż Ze studiów nad tekstem „Pana Tadeusza”, Kraków 1928, s. 24 - 33.
[6] Pigoń S. Ibidem, s. 26.
[7] Ibidem, s. 27.
[8] Kostenicz S., Ostatnie lata Mickiewicza, styczeń 1850 – 26 listopada 1855, Kronika życia i twórczości Mickiewicza pod red. S, Pigonia, Warszawa 1978, s. 380.
[9] Pigoń S., Ze studiów nad tekstem „Pana Tadeusza”, Kraków 1928, s.17.
[10] Harassek A., Józef Gołuchowski. Zarys życia i filozofii, Kraków 1924, s. 37-38.
[11] Cytat za: Mickiewicz. Encyklopedia, Rymkiewicz J.M., Siwicka D., Witkowska A., Zielińska M., Warszawa 2001, s. 611.

[12] Ibidem, s. 590.
[13] Mickiewicz. Encyklopedia Ibidem, s. 592.
[14] Dernałowicz M., Kronika życia i twórczości Adama Mickiewicza, czerwiec 1834 – październik 1840, Warszawa 1996, s. 269, 277, 287.
[15] Dernałowicz M., Paryż, Lozanna, czerwiec 1834 – październik 1840, Kronika życia i twórczości Mickiewicza pod red. St, Pigonia, Warszawa 1996, s.287.
[16] Knot A., Powojenne losy rękopisu Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, Wrocław 1987, s.17.
[17] Cytat za:  Eryk Krasucki, Międzynarodowy komunista, Jerzy Borejsza – biografia polityczna.
[18] Szczepański W., Mistrz i nauczyciel, w:  Czasopismo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Wrocław, Z. 4/1994.

[19] Nicieja S.S., Papież Polonii lwowskiej, "Przegląd Humanistyczny" 1987, nr 12, s. 182.
[20] Knot A., Powojenne losy rękopisu „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, Wrocław 1987, s. 13.

[21] Ibidem, s. 14.
[22] Maciejewska B., Juzwenko: Chciałem związać „Pana Tadeusza” z Wrocławiem, Gazeta Wyborcza 2008-05-05.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

`Vue d’optique i maszyny optyczne` – nowa wystawa w Muzeum Architektury we Wrocławiu /zapowiedź/

9 maja o 18.00 nastąpi uroczyste otwarcie nowej wystawy w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Na ekspozycji "Vue d’optique i maszyny opty...

Popularne posty