Znajdujący się w zbiorach Zakładu Narodowego
im. Ossolińskich rękopis „Pana Tadeusza” – choć niepozorny – budzi wzruszenie i
zadumę. Wzrusza – bo to wszakże rodzaj narodowej relikwii. Prowokuje także do
refleksji, i to nie tylko nad wartością słowa zapisanego ręką autora, co w
dobie komputerów staje się już reliktem. Niezmiernie interesujące są także
dzieje owych pożółkłych dziś kartek – niezwykle dramatyczne, bo obrazujące nie
tylko historię Autora, jego przyjaciół, ale w jakimś sensie także dzieje
narodu.
Tekst rękopisu i hebanowa szkatułka, w której był przechowywany w rodzinie Tarnowskich, Dzikowie, własność ZNiO |
Zanosi się na długą chryję…
Adam
Mickiewicz pisał „Pana Tadeusza” w latach 1932-34. Początkowo zakładał, że
będzie to dziełko niewielkie, rodzaj sielanki. W liście do przyjaciela Antoniego
Edwarda Odyńca oznajmia w grudniu 1832:
Piszę teraz poema
szlacheckie w rodzaju „Herman i Dorothea”, już ukropiłem tysiąc wierszy.
Podoba się bardzo szlachcie
powstańskiej. Duch poetycki czuję w sobie.
Duch
poetycki nieprędko go opuścił, skoro w liście z maja 1833 roku, adresowanym do poety i przyjaciela Stefana
Garczyńskiego, napisze żartobliwie:
Skończyłem trzecią
pieśń „Pana Tadeusza”. Zanosi się na długą chryję; dotąd dosyć dobrze udaje się.
W lipcu
zaś informuje swego brata Franciszka, że
sprzedał rękopis nowego poematu za 4 tys. franków swemu wydawcy Aleksandrowi
Jełowieckiemu, choć poemat był
dopiero częściowo napisany[1].
W tym czasie Mickiewicz jedzie do Bex w Szwajcarii i opiekuje się umierającym na
suchoty Garczyńskim. Nie jest to z pewnością czas sprzyjający pisaniu.
Roboty moje całkiem
teraz przerwane. Łatwo zgadniesz, iż przy odgłosie kaszlu i patrząc ciągle na
cierpienia Stefana nie podobna myślić o pisaniu, a nawet czytaniu – donosi w liście do Ignacego Domejki. Po
śmierci Stefana Garczyńskiego we wrześniu 1833 r. równie trudno mu było
powrócić do pisania, odchorował bowiem cierpienia i śmierć przyjaciela:
Byłem od przyjazdu z
Szwajcarii często chory. Wiesz smutek wielki, który mię spotkał – napisze w liście do brata Franciszka.
Ale już wkrótce wraca do pracy pisarskiej, która ma błogosławiony wpływ na jego
samopoczucie:
Przybyłem do Paryża z
chorobą – napisze do Antoniego Edwarda Odyńca w liście z 13 listopada
1833 r. – która mi przez kilka miesięcy dokuczała (…) jestem znowu zdrów i świeży. Wziąłem się do roboty, wychodzę rzadko,
piszę a piszę. Piątą pieśń „Tadeusza” skończyłem.
Dzieło się rozrasta i przekracza planowaną liczbę ośmiu
ksiąg. Poeta podkreśla często w listach, że pisanie sprawia mu wielką
przyjemność, ale budzą się też refleksje innego rodzaju:
Zdaje się, że nigdy
już pióra na fraszki nie użyję. – pisze w lutym 1834 r. do tego samego
adresata. Te tylko dzieło warte czegoś, z
którego człowiek może poprawić się lub mądrości nauczyć. Może bym i „Tadeusza”
zaniedbał, ale już był bliski końca. Więc skończyłem wczora właśnie. Pieśni
ogromnych dwanaście! Wiele mierności, wiele też dobrego. Co mam najlepsze, to
obrazki z natury kreślone naszego kraju i naszych obyczajów domowych. Ledwie
skończył; bo mnie już duch zrywał gdzie indziej, do dalszych części „Dziadów”,
których kawałki oderwane mimojazdem pisałem. Z „Dziadów” chcę zrobić jedyne
dzieło moje warte czytania, jeśli Bóg dozwoli skończyć.[2]
Przekreślał
piękne wiersze bezlitośnie…
Przekreślał piękne wiersze bezlitośnie…
Faza korekty
tekstu wyglądała następująco: zanim tekst dotarł do rąk oficjalnego korektora
Bogdana Jańskiego, był odczytywany w obecności przyjaciół. Przywołajmy znowu
Zaleskiego:
Adam z
piórem w ręku sam czytał „Pana Tadeusza”, księgę po księdze, a kiedy uczuwał
zmęczenie, odsuwał rękopis ku Witwickiemu albo ku mnie do czytania. Z początku
branie inicjatywy tej cenzorskiej szło twardo; ten to ów bąkał jednak uwagi,
które Adam po krótkim namyśle, uznawał za niesłuszne lub też słuszne i
natychmiast własnoręcznie mazał lub podkreślał poprawki: a czynił to z
nieocenioną skromnością i nawet z pokorą. Nieraz w czasie czytania, wyrywał mi
rękopis i przekreślał piękne wiersze bezlitośnie. Wypraszaliśmy je jak
najwymowniej od śmierci[3].
Będzie mi wielką pociechą…
Losy
części autografów „Pana Tadeusza”
podzieliły historię życia ich właścicieli. Jednym ze szczęśliwców był Ignacy Domeyko, uczestnik powstania
listopadowego, bliski przyjaciel Adama, pierwowzór postaci Żegoty z III części „Dziadów”, a zarazem człowiek
wielce zasłużony dla… Chile. Podczas pisania epopei Mickiewicz pomieszkiwał u
niego, toteż dostrzegłszy, że część autografu została przepisana „na czysto”,
brudnopis „odkradł Adamowi”. Co więcej, część tej wersji brudnopisu rozdał
przyjaciołom. Już wówczas bowiem kartki zapisane ręką Wieszcza stanowiły dla
Polaków wartość szczególną. Domeyko wyemigrował następnie do Chile, gdzie
zajmował się z wielkim sukcesem pracą dydaktyczną i naukową w zakresie
mineralogii i geologii, a także stworzył nowoczesny uniwersytet na wzór
Uniwersytetu Wileńskiego i uczelni niemieckich. Od 1867 roku przez 16 lat był
nieprzerwanie jego rektorem. Był to duch twórczy i niespokojny. Podczas wakacji
przeszedł przez argentyńską pampę oraz przewędrował Andy, których budowę
geologiczną opisał. Odwiedzał chilijskie kopalnie, odkrył żyły srebra, złota i
miedzi, a także złoża węgla. Interesowały go stare cywilizacje. Odnalazł
hieroglify z czasów prekolumbijskich malowane na kamieniach. Żywo interesował
się też losem i obyczajami Indian południowoamerykańskich i sprzeciwiał się
stanowczo handlowi niewolnikami. Mimo tej różnorodnej aktywności, utrzymywał
kontakty z przyjaciółmi znajdującymi się na emigracji w Europie. Podróżował na
Litwę, do Rzymu i do Ziemi Świętej. I przez cały ten czas pieczołowicie
przechowywał cenną część rękopisu, „nie
myśląc o tym, że z nią przemierzę cały świat i że mi będzie wielką pociechą na
starość” – jak napisze w liście do syna Mickiewicza – Władysława. Krótko
przed śmiercią, w 1884 roku, przywiózł kartki autografu do Paryża, pozwolił
odpisać, sfotografować, a jedną z nich podarował Marii, córce Poety. Dopiero
wiele lat po śmierci Domeyki Władysław kupił autograf od rodziny i przekazał do
zbiorów Muzeum Mickiewiczowskiego. Część autografu „odkradziona” przez Domeykę
została podarowana Walerianowi
Chełchowskiemu - krewnemu, również emigrantowi, prawnikowi, który pracował
jako drukarz, a ten przekazał go synowi
Poety.
Bogdan Jański, pierwszy jawny pokutnik i apostoł emigracji polskiej we Francji
Autograf jednej redakcji zatrzymał wspomniany już Bogdan Jański, oficjalny korektor wydania epopei. Spoczął on z czasem w archiwum zakonu, który Jański założył – a mianowicie zmartwychwstańców w Rzymie, od których zakupiono go do Biblioteki Ordynacji Krasińskich, gdzie spłonął w 1944 roku. Bogdan Jański znalazł się we Francji w okolicznościach zgoła różnych od pozostałych emigrantów z kręgu Mickiewicza. Został mianowicie stypendystą rządowym, jako absolwent prawa i ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego. We Francji stał się saintsimonistą, ale kiedy poznał Mickiewicza – przeżył głębokie nawrócenie. Doprowadziło ono najpierw do założenia nowego typu zakonu zwanego Domkiem Jańskiego, gdzie gromadził samotnych mężczyzn mających powołanie do życia we wspólnocie poświęconej Bogu i pracy. W założeniu miał to być zakon pracujący bezpośrednio nad zbawieniem Polski. Z tego kręgu wywiódł Jański zakon zwany Zgromadzeniem Zmartwychwstania Pańskiego. Będąc wszakże duchowym ojcem zmartwychwstańców, sam nie był ich członkiem, ponieważ pozostawił w kraju żonę. Związki Jańskiego z Mickiewiczem miały także charakter zawodowy: redagowali razem „Pielgrzyma Polskiego”, a poza tym Jański przetłumaczył na język francuski Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego. Wreszcie, szczególną rolę odegrał wobec rodziny Mickiewiczów, pomagając jej w kłopotach finansowych w sposób niezwykle dyskretny. Jański chorował na gruźlicę, która przyczyniła się do jego przedwczesnej śmierci 2 lipca 1840. Miał zaledwie 33 lata. Został tymczasowo pochowany na cmentarzu św. Wawrzyńca w Rzymie, a w 1956 roku przeniesiony do tamtejszego kościoła zmartwychwstańców.. Na tablicy grobowej umieszczono napis: Tu spoczywa mający zmartwychwstać śp. Bogdan Jański, pierwszy jawny pokutnik i apostoł emigracji polskiej we Francji. W 2006 roku został rozpoczęty proces beatyfikacyjny Bogdana Jańskiego.
Ja miłość moją do niego posuwam do fanatyzmu prawie… -
egzemplarz korektowy „Pana Tadeusza"
Był jedyny w swoim rodzaju – jak pisze w liście do niej – bo złożony z arkuszy eprewów [odbitek], na których Adam błędy druku poprawiał[4].
Eustachy Januszkiewicz – brat Adolfa – zesłańca i Romualda – towiańczyka po powstaniu listopadowym wyemigrował do Francji, gdzie radził sobie znakomicie jako księgarz i wydawca. A nie było to łatwe! Otwarta w lipcu 1833 roku Księgarnia i Dom Komisowy polski (do spółki z Hektorem Bossange) zajmowały się głównie publikacją druków polskich i ich wysyłką do kraju. Powstała w ten sposób Księgarnia Polska istniała jeszcze do niedawna. Ostatni właściciel, Andrzej Dobosz, znany z roli Inteligenta w „Rejsie” Marka Piwowskiego, zapowiedział po jej likwidacji w 2008 roku, że założy witrynę internetową…
Za swą aktywność polityczną został Januszkiewicz
usunięty z Francji i przebywał czas jakiś w Brukseli. W 1835 roku zawiązał
spółkę wydawniczą z Aleksandrem Jełowickim, a po wycofaniu się współwłaściciela
w roku 1839 prowadził ją sam. Majątku jednak nie dorobił się na wydawaniu i sprzedaży
książek, lecz na pośrednictwie w sprawach majątkowych, a także dzięki ożenkowi
z baronówną Eugenią Larischówną (Lariss) z Galicji. Wielki przyjaciel i admirator Mickiewicza,
organizował dla niego uczty, opiekował się chorą Celiną, gdy Poeta zabiegał o
posadę profesora literatury łacińskiej w Szwajcarii, dbał o stan finansów
Mickiewiczów, a po ich śmierci został sekretarzem Funduszu na rzecz dzieci
autora „Pana Tadeusza”. Egzemplarz korektorski, który Januszkiewicz przesłał
Larischównie, otrzymała następnie córka Januszkiewiczów, Maria i wniosła w dom
rodziny męża, Konstantego Popiela. Odtąd był przechowywany w rodzinie Popielów
w Czaplach Wielkich i zaginął w czasie II wojny światowej. Zanim się to jednak
stało, Stanisław Pigoń[5]
dokładnie obejrzał ów egzemplarz i opisał, dzięki czemu możemy mieć o nim pewne
wyobrażenie. Otóż okazuje się, że korektę – i to w przeważającej mierze –
przeprowadzał B. Jański
Zapewne dlatego – pisze Pigoń – że odbijano najwidoczniej niekiedy arkusze w dwóch egzemplarzach; obaj oni poprawiali je odrębnie, a potem Jański wciągał poprawki poety na swój arkusz.[6]
Pigoń odtwarza też sposób korekty:Zapewne dlatego – pisze Pigoń – że odbijano najwidoczniej niekiedy arkusze w dwóch egzemplarzach; obaj oni poprawiali je odrębnie, a potem Jański wciągał poprawki poety na swój arkusz.[6]
Jański
najpierw usuwał myłki zecerskie i tak poprawione arkusze dawał dopiero
Mickiewiczowi, który przeprowadzał poprawki autorskie: zmieniał słowa, całe
niekiedy wiersze (…) zastępował innemi, albo wykreślał, słowem
ustalał ostateczną redakcję tekstu.[7]
Poprawek
nanoszonych ręką Mickiewicza było w egzemplarzu korektorskim niewiele, ale Januszkiewicz
miał do niego stosunek nabożny; oprawił go w czerwoną skórę i złożył w ręce
narzeczonej jak największy skarb. Swojego wielkiego przywiązania do Mickiewicza
Januszkiewicz nie ukrywa nawet w listach do niej:
Ja miłość moją do niego posuwam do
fanatyzmu prawie. Jest on dla mnie jakąś istotą, do której ze świętymi
przystępuje się przestrachem.Gdyby królowa Wiktoria chciała wziąć Józia na wychowanie…
Gdyby królowa Wiktoria chciała wziąć
Józia na wychowanie, mniej byłbym spokojnym, oddając go, jak dziś, gdy wam go
powierzam[8].
Wprawdzie
starsze rodzeństwo nigdy nie zgodziło się na adopcję najmłodszego brata, ale
oboje małżonkowie, a szczególnie ogromnie kochająca wychowanka Maria, przez
całe swoje życie troszczyła się o niego.
Gość, który przypomniał Wilno i młodość…
Kolejną
osobą hojnie obdarowaną autografem niekompletnej Księgi VIII była Magdalena
Gołuchowska, bratanica filozofa Józefa
Gołuchowskiego.
Była ona jako młoda panienka – pisze Stanisław Pigoń na podstawie
informacji J. Kallenbacha – ze
stryjostwem w Paryżu i razem z nimi odwiedziła poetę. Słysząc jej zachwyty nad
„Panem Tadeuszem”, Mickiewicz w ogóle
rad z odwiedzin gościa, który mu przypominał Wilno i młodość, przyniósł z
drugiego pokoju kilka kart autografu „Pana Tadeusza” i ofiarował je pannie[9]
[podkreśl. moje]. Dodajmy, że
było to w grudniu 1851 roku.
Józef
Gołuchowski został profesorem Logiki, Metafizyki i Filozofii moralnej Uniwersytetu
Wileńskiego w 1822 roku, mając zaledwie 25 lat. Otrzymał tę nominację w wyniku
konkursu, a ponadto z poparcia księcia Adama Czartoryskiego i został radośnie
przyjęty przez młodzież. Był nie tylko bardzo uzdolniony, pełen zapału, ale
także odważny: brał udział w organizowaniu związków młodzieży na Uniwersytecie
Warszawskim. Jego prace i mowy odcisnęły silny wpływ na poglądy jemu
współczesnych, m .in. Tomasza Zana, Joachima
Lelewela i Adama Mickiewicza. Pod wpływem F. Schellinga
napisał Gołuchowski w j. niemieckim i opublikował w 1822 r.(a więc w roku
ukazania się Ballad i romansów A.
Mickiewicza) pracę, która uchodzi za
manifest romantyzmu w filozofii polskiej: Filozofia w stosunku do życia
całych narodów i oddzielnych ludzi. M. Mochnacki napisał, że Gołuchowski pobudził myśl do pojmowania samej siebie,
bez względu na świat zewnętrzny. Naród, mający powstać dla odzyskania swej
niepodległości, czyliż nie powinien politykować i filozofować? Wykłady
młodego profesora cieszyły się olbrzymią popularnością i przyciągały szerokie
rzesze wileńskiej inteligencji; uczęszczały na nie nawet miejscowe damy. Ale
także … carscy urzędnicy, którzy śledzili wykładowcę, a także próbowali notować
wykłady, z czym było już nieco gorzej. Biograf Gołuchowskiego, S. Harassek wspomina, że jednemu z owych
„stróżów” sprawozdania nie bardzo się udawały, więc poprosił o zwolnienie z
tego obowiązku motywując tym swoje podanie, że nie zna obiektu, który Gołuchowski wykłada i różnych wyrazów naukowych
nie rozumie[10].
Gołuchowski zyskał sobie opinię doskonałego mówcy. Jak napisze po latach Adolf
Hennel, który przeprowadził rozmowy z ówczesnymi studentami: żaden z
profesorów większego uroku i wpływu od J. Gołuchowskiego nie wywierał. Oczywiście,
przyspieszyło to tylko jego dymisję w 1824 roku… Nietrudno się domyślić, że
profesor Gołuchowski odwiedzający Mickiewicza w Paryżu był dla Poety gościem bardzo
ważnym, choć na wykłady jego zapewne nie uczęszczał, ponieważ po ukończeniu
studiów w 1819 roku został skierowany do pracy w Kownie. Musiał jednak znać
jego prace i zasługi.
Pigoń
podaje też, że ok. roku 1906 autograf ten nabył od wiekowej wówczas Magdaleny
Gołuchowskiej Adam Krasiński i ofiarował go Stanisławowi Tarnowskiemu.
Dawnej harmonii nie wskrzesiliśmy…
Spośród
trzech kart Księgi XI dwie przepisane „na czysto” ofiarował Poeta ofiarował
Józefowi Bohdanowi Zaleskiemu –
również poecie, a przede wszystkim bliskiemu druhowi. Bez większej przesady
można powiedzieć, że przepadali za sobą, a ponieważ Zaleski rzadko mieszkał w
Paryżu, toteż spotykali się poza nim. Kiedyś spędzili prawie cały miesiąc w
Szwajcarii, ciesząc się nie tylko pięknem krajobrazu, ale też własną duchową
bliskością. Z czasem ich relacje stały się trudne i pełne dramatycznych napięć,
kiedy Mickiewicz zaangażował się w Kole Sprawy Bożej A. Towiańskiego. I choć
później stosunki między nimi uległy poprawie, nie były już tak serdeczne jak
wcześniej:
Nabłąkaliśmy się po lesie ,
nagawędziliśmy się co niemiara, z tym wszystkim, dawnej harmonii między sobą
nie wskrzesiliśmy[11]
– napisze Zaleski w
liście do S. Goszczyńskiego. A jednak właśnie jemu zawdzięczamy szczegółowy
opis okoliczności powstawania i druku Pana
Tadeusza, które obszernie opisał w liście do Władysława, syna Poety. Od
niego też pochodzą informacje o drobnych
„przesunięciach” w … upodobaniach gastronomicznych Mickiewicza. Pojawia się
mianowicie piwo jako ulubiony trunek. Każde spotkanie czy spacer obu poetów
kończył się „wedle zwyczaju” pójściem na piwo. Przede wszystkim jednak był
Zaleski wielkim admiratorem twórczości Adama i doceniał jej znaczenie,
szczególnie podziwiał Dziadów cz. III
i wielbił Pana Tadeusza. Podarowane
mu przez Mickiewicza kartki rękopisu zostały zwrócone przez jego syna
Władysławowi Mickiewiczowi.
Stefan Witwicki, czyli historia zmarnowanej przyjaźni
Podobne
koleje losu skupia inna karta Księgi XI, podarowana Stefanowi Witwickiemu,
przyjacielowi i poecie. Mickiewicz dostrzegł go podczas pobytu w Petersburgu.
Tak o nim pisał w liście do Odyńca:
Witwicki bardzo nas zadziwił.
Artykuł o reputacjach [pisarzy]
wyborny! Stylem wcale nie warszawskim, bo
czystym, jasnym i mocnym[12].
Emigrant
po powstaniu listopadowym, znalazł się najpierw w Dreźnie, gdzie poznał
Mickiewicza, a następnie w Paryżu, gdzie również mieszkali blisko siebie i
często się widywali. Należał do grona przyjaciół, którym Mickiewicz odczytywał Pana Tadeusza, prosząc o korektę. Poeta
bardzo pragnął pozyskać Witwickiego dla towianizmu, ale spowodował tylko
zerwanie przyjaźni. Witwicki był człowiekiem bardzo chorym, cierpiał na bóle
kręgosłupa i nóg. Pozbawiony przyjaźni Mickiewicza i izolowany od świata przez
chorobę, wstąpił do zakonu zmartwychwstańców i udał się do Rzymu, gdzie
niebawem zmarł na ospę. Historia tej zmarnowanej przyjaźni ma jednak swoją
jasną stronę, bo ukazuje szlachetne serce Mickiewicza. Otóż kiedy wkrótce po
śmierci Celiny, a więc w okresie bardzo ciężkim, napisał do niego brat
Witwickiego Antoni i zapytywał, czy nie jest winien zmarłemu Stefanowi jakichś
pieniędzy, Poeta odpowiedział:
Dłużny śp. Stefanowi nie jestem.
Rachunki moje z nim zakończyły się na wiele lat przed jego śmiercią, wtenczas
kiedy stosunki nasze rozerwały się w sposób dla mnie bolesny i dla niego
zapewne smutny[13].
Do listu dołączył
wsparcie w postaci kilkudziesięciu franków…
Antoni
zmarł śmiercią samobójczą, a kartkę rękopisu podarowanego ongiś Stefanowi
zakupił wraz z papierami po zmarłym przedwcześnie przyjacielu ojca Władysław
Mickiewicz.
Czy Mickiewicz sprzedawał swój rękopis „Pana Tadeusza”?
Stanisław
Pigoń wspomina wprawdzie, że będąc w ciężkim położeniu, Mickiewicz sprzedał
rękopis Pana Tadeusza hr. Annie
Wąsowiczowej, jednakże zaprzecza temu Maria Dernałowicz[14],
autorka Kroniki życia i twórczości Adama
Mickiewicza. Na podstawie analizy korespondencji Januszkiewicza i
Larischówny stwierdza mianowicie, że Wąsowiczowa była tylko inicjatorką zbiórki
pieniędzy na rzecz Mickiewicza. Sprzedaż rękopisu Pana Tadeusza miała charakter fikcyjny, gdyż znajdował się on przez
cały ten czas u Stefana Zana. W sumie
zebrano wówczas ok. 3200 franków. W liście z sierpnia 1837 roku Larischówna tak
pisze do Januszkiewicza:
[…]
wiele się ucieszy nasza sąsiadka [A.
Wąsowiczowa] wiadomością, iż doszła owa summa
Adama – ależ ciekawe, kto złapał manuskrypt? – kiedy ten był u Zahna, a ja
nikomu o tym nie mówiłam![15]
Rękopis „Pana Tadeusza” w rodzinie Tarnowskich
W
roku 1871 rękopis Pana Tadeusza
został sprzedany przez syna Poety Stanisławowi Tarnowskiemu, profesorowi i
rektorowi Uniwersytetu Jagiellońskiego, historykowi literatury. Za współpracę z Komitetem Narodowym
podczas powstania styczniowego był więziony przez
władze austriackie w Ołomuńcu. Po ułaskawieniu stanął na czele krakowskich
konserwatystów, tzw. stańczyków. Przez niemal czterdzieści lat kierował
prestiżową Katedrą Historii Literatury Polskiej UJ i doczekał się licznego
grona wybitnych polonistów, m.in. Stanisława Pigonia. Stanisław Tarnowski był
także bibliofilem i zgromadził cenną bibliotekę. Pod jego pieczołowitą opieką
rękopis zyskał ozdobną szkatułkę, w której go przechowywano. Została wykonana
na zamówienie w 1873 roku przez lwowskiego artystę Józefa Brzostowskiego. W
roku 1929 Zdzisław Jan Tarnowski kupił rękopis „Pana Tadeusza” za sumę 60
tysięcy złotych od Hieronima Jana Tarnowskiego, syna Stanisława, a swego
stryjecznego brata. Warto przy tym
nadmienić, że manuskrypt stał się częścią wspaniałej kolekcji dzikowskiej,
którą stworzył w I połowie XIX w. dziad
Stanisława – Jan Feliks Tarnowski i jego żona Waleria ze Stroynowskich.
Skompletowali oni nie tylko zbiory malarstwa, ale przede wszystkim wspaniałą
kolekcję rękopisów i księgozbiór zawierający białe kruki. Prawnukowi Jana Feliksa – Zdzisławowi proponowano
w latach trzydziestych sprzedaż rękopisu „Pana Tadeusza” za ogromną sumę 100
tysięcy złotych, ale odrzucił tę propozycję będąc zdania, że skarb narodowy
należy zatrzymać w rodzinie. Trzeba jednak podkreślić, że w dwudziestoleciu
międzywojennym zbiory Tarnowskich były traktowane jako dobro publiczne i
zasilane licznymi darowiznami. Do wybuchu II wojny światowej rękopis był przechowywany
w zbiorach bibliotecznych rodziny Tarnowskich w Dzikowie (obecnie dzielnica Tarnobrzega).
We wrześniu 1939 roku autograf „Pana Tadeusza” przekazał jako depozyt Zakładowi
Narodowemu im. Ossolińskich we Lwowie syn Zdzisława - Artur, ostatni właściciel
kolekcji dzikowskiej,. Pozostałe zbiory córka Zdzisława - Róża Tarnowska kazała zamurować w piwnicach
odbudowanego po pożarze zamku (ocalała po nim trzecia część biblioteki). Mimo
intensywnych poszukiwań, Niemcy skarbów nie znaleźli. Wprawdzie zniszczyła je
wilgoć, ale dzięki zabiegom konserwatorskim udało się je uratować. Po wojnie
trafiły do Biblioteki Narodowej, Muzeum Narodowego w Krakowie, Ossolineum,
Muzeum Zamek w Łańcucie, Biblioteki Jagiellońskiej oraz do tarnobrzeskiego
Muzeum Historycznego.
Rękopis opakowany był w poduszki pokryte skórą…
„Pan Tadeusz” w Ossolineum
Rękopis przyszedł do Lwowa w bardzo
ciężkim momencie, w momencie walk i ostrzeliwań, kiedy do Biblioteki trafiło
szereg rozmaitych przesyłek (…) –
wspomina Janina Kelles-Krauz.[16], kierowniczka
Działu Czasopism Biblioteki ZNiO. Między
innymi przybyła i paczka dzikowska, niepozorna, rękopis opakowany był w
poduszki pokryte skórą, tak że nie wiedziało się, co się w niej znajduje.
Najbardziej międzynarodowy z
polskich komunistów. (…) z niczego zbudował, poczynając od 1945 roku, swoje
państwo książki i prasy.
Kiedy
wojska radzieckie zajęły Lwów, opiekę nad zbiorami powierzono Jerzemu Borejszy (właśc. Beniamin Goldberg) – polskiemu publicyście i działaczowi
komunistycznemu pochodzenia żydowskiego, bratu Józefa Różańskiego, prawnika i
oficera NKWD. Od listopada 1939 r. do lutego 1940 r. był on na mocy decyzji
władz sowieckich dyrektorem Ossolineum. To on był pomysłodawcą
i inicjatorem lwowskich obchodów 85. rocznicy śmierci Adama
Mickiewicza. 19 września 1940 został uroczyście przyjęty do Związku Radzieckich Pisarzy
Ukrainy. Jak wynika zarówno ze wspomnień Wandy
Wasilewskiej, jak i Aleksandra Wata cieszył się on w tym okresie pełnym
zaufaniem władz radzieckich. On to – jak wspomina Janina Kelles-Krauz – uczynił
sprawę rękopisu bardzo głośną. W styczniu 1940 roku rękopis został poddany
konserwacji i oprawiony przez Aleksandra Semkowicza. . Ponadto władze sowieckie
rękopis znacjonalizowały i przekazały na własność Zakładowi Narodowemu. Pod
koniec 1949 roku, kiedy znajdujące się już we Wrocławiu Ossolineum zostało
podporządkowane bezpośrednio Urzędowi Rady Ministrów, Pełnomocnikiem Rządu do
Spraw Ossolineum został znowu Jerzy Borejsza. Był inicjatorem i sekretarzem
generalnym Światowego Kongresu
Intelektualistów w Obronie Pokoju, który odbył się we Wrocławiu w
dniach 25-28 sierpnia 1948. Borejszy zależało na podkreśleniu w ten sposób
polskości dolnośląskiej stolicy i żywotności polskiej kultury, która oparła się
wojennym zniszczeniom. Na jego zaproszenie do Polski przyjechali
intelektualiści z całego świata, m.in. Pablo
Picasso, Paul Eluard, Max Frisch,
Ilja
Erenburg. Swój list do uczestników kongresu skierował Albert
Einstein. Czesław Miłosz napisał o nim w swoim „Abecadle”:
Najbardziej
międzynarodowy z polskich komunistów. (…) z niczego zbudował, poczynając od
1945 roku, swoje państwo książki i prasy. „Czytelnik” i inne domy wydawnicze,
gazety, tygodniki, wszystko od niego zależało – posady, przyjęcie książek do
druku, honoraria. Byłem w jego stajni, wszyscyśmy byli[17].
Papież Polonii lwowskiej – prof. Mieczysław Gębarowicz
Jeśli człowiek chce coś w życiu stworzyć, coś po
sobie zostawić - musi wyjść poza siebie samego.[18]
Słowa
prof. Mieczysława Gębarowicza, przytoczone we wspomnieniu przez jego ucznia
Władysława Szczepańskiego, charakteryzują go najlepiej. Z całą pewnością był człowiekiem,
któremu Ossolineum zawdzięcza uratowanie wielu cennych zbiorów. Korzeni jego
patriotycznej postawy należy szukać w domu rodzinnym. Obaj bracia: Tadeusz i
Stanisław zapisali się chlubnie w walkach o niepodległość. Także Mieczysław organizował
drużynę skautową w Buczaczu, a po upadku monarchii austro-węgierskiej wstąpił do
wojska polskiego i bronił Lwowa w 1918 roku. Miasta tego zresztą nigdy nie
opuścił, do końca prowadząc działalność naukową i udostępniając polskim
badaczom potrzebne materiały. Był historykiem sztuki wykładającym na
Uniwersytecie Jana Kazimierza oraz na Politechnice Lwowskiej, a od 1924 r.
został kierownikiem Muzeum Książąt Lubomirskich. Starał się zabezpieczyć i
ochronić przed zniszczeniem zasoby Ossolineum. Najpierw działał w warunkach
okupacji sowieckiej, kiedy to najpierw NKWD przeprowadziło w listopadzie 1939
r. brutalną rewizję i zarekwirowało złote i srebrne przedmioty złożone w
depozycie przez polską arystokrację, a następnie w styczniu 1940 r. przejęto
zbiory Ossolineum i utworzono Lwowską Filię Biblioteki AN USRR. W maju tegoż
roku Muzeum Książąt Lubomirskich zostało zamknięte., a większość eksponatów
rozparcelowano między lwowskie muzea.
Mimo bardzo trudnej sytuacji, Mieczysław Gębarowicz czuł się w jakimś stopniu odpowiedzialny także za los pracowników Ossolineum i organizował pomoc materialną dla najbardziej potrzebujących. Od czerwca 1941 roku trwała okupacja niemiecka, podczas której zabrano kolekcję grafik A. Dürera. We wrześniu 1941 r. kurator Andrzej Lubomirski powierzył Gębarowiczowi pieczę nad całym Zakładem Narodowym, został także mianowany przez Niemców komisarycznym zarządcą Ossolineum. Dzięki temu mógł zapewnić pracę wielu osobom, a także nadal chronić pozostałe zbiory przed dalszymi zakusami okupantów. Wiosną 1944 roku, wykorzystując niemieckie polecenia okupacyjne, wraz z pracownikami ewakuował najcenniejsze zbiory rękopiśmienne, stare druki, numizmaty do Krakowa. Stamtąd Niemcy zarządzili ich wywóz do Rzeszy, transport został jednak porzucony w Adelinie na Dolnym Śląsku (obecnie Zagrodno w powiecie złotoryjskim), gdzie odnaleźli go Polacy. Wśród zbiorów znajdował się również rękopis „Pana Tadeusza”, który w 1947 roku trafił do przeniesionego do Wrocławia Ossolineum. Sam Gębarowicz nigdy Lwowa nie opuścił, a o jego szczególnej pozycji świadczyć może przydomek „Papieża Polonii lwowskiej”:
Mimo bardzo trudnej sytuacji, Mieczysław Gębarowicz czuł się w jakimś stopniu odpowiedzialny także za los pracowników Ossolineum i organizował pomoc materialną dla najbardziej potrzebujących. Od czerwca 1941 roku trwała okupacja niemiecka, podczas której zabrano kolekcję grafik A. Dürera. We wrześniu 1941 r. kurator Andrzej Lubomirski powierzył Gębarowiczowi pieczę nad całym Zakładem Narodowym, został także mianowany przez Niemców komisarycznym zarządcą Ossolineum. Dzięki temu mógł zapewnić pracę wielu osobom, a także nadal chronić pozostałe zbiory przed dalszymi zakusami okupantów. Wiosną 1944 roku, wykorzystując niemieckie polecenia okupacyjne, wraz z pracownikami ewakuował najcenniejsze zbiory rękopiśmienne, stare druki, numizmaty do Krakowa. Stamtąd Niemcy zarządzili ich wywóz do Rzeszy, transport został jednak porzucony w Adelinie na Dolnym Śląsku (obecnie Zagrodno w powiecie złotoryjskim), gdzie odnaleźli go Polacy. Wśród zbiorów znajdował się również rękopis „Pana Tadeusza”, który w 1947 roku trafił do przeniesionego do Wrocławia Ossolineum. Sam Gębarowicz nigdy Lwowa nie opuścił, a o jego szczególnej pozycji świadczyć może przydomek „Papieża Polonii lwowskiej”:
Gębarowicz staje się wówczas
człowiekiem-instytucją – pisze
S.S. Nicieja – a jego mieszkanie na
Dobrolubowa polskim instytutem naukowo-badawczym, w którym powstają ważne
monografie[19]
[…].
Najbardziej poszkodowany był prof. Pigoń…
Antoni Knot – dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich od 1947 roku – wspomina, że w momencie odnalezienia autografu jego sytuacja prawna była dość skomplikowana, toteż nie od razu podano fakt jego odnalezienia do publicznej wiadomości.
… uzgodniliśmy, że nie podamy do
publicznej wiadomości faktu odzyskania autografu aż do chwili załatwienia
sprawy, gdyż już otrzymałem od dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej – Edwarda
Kuntzego list, w którym domagał się on zwrotu rękopisu[20].
Stało
się tak dlatego, że zbiory dzikowskie zostały przyznane Bibliotece
Jagiellońskiej. Prof. Knot rozpoczął starania, skutkiem których Decyzją Rady
Ministrów autograf „Pana Tadeusza” został przyznany Ossolineum.
Kuntze szkatułkę lojalnie szkatułkę
oddał, – wspomina Antoni Knot – zrewanżowałem mu się szopenianami i innymi
materiałami z Jagiellonki, odnalezionymi na Śląsku. Najbardziej poszkodowany
był prof. Pigoń, który przygotowywał wielki artykuł o tym, że autograf ma być w
Krakowie.[21]
Antoni
Knot zaangażował się niezwykle czynnie i skutecznie w odzyskiwanie zbiorów
Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. W 1946 r. został pełnomocnikiem wojewody
na rzecz przejęcia i umieszczenia zbiorów Ossolińskich we Wrocławiu. Wskrzesił
też Towarzystwo Przyjaciół Ossolineum, którego został sekretarzem. Zabiegał o przeniesienie
do Wrocławia Wydawnictwa Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, które wznowiło
swą działalność zaraz po wojnie w Krakowie. Dokonał tego na początku 1947 r.
już jako dyrektor naczelny Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. W roku 1948 z
okazji 150 rocznicy urodzin Adama Mickiewicza podjął decyzję o wydaniu kopii
fototypicznej autografu „Pana Tadeusza” i w roku następnych podobiznę tę wydał
– ze wstępem prof. Tadeusza Mikulskiego. Nie było to takie proste, ponieważ
wymagało zgody samego Bieruta. Knot o tę zgodę wystąpił na zebraniu
Ogólnopolskiego Komitetu Obchodów Roku Mickiewiczowskiego i został poparty
przez Juliana Tuwima, co ostatecznie przesądziło sprawę. Warto może wspomnieć,
że Tuwim stał się od tej pory przyjacielem Ossolineum i pragnął założyć w nim
pismo bibliofilskie „Zabawy przyjemne i pożyteczne”, ale ostatecznie nic z tego
nie wyszło. Gdy minął najtrudniejszy okres dla Ossolineum, Antoni Knot w 1949
r. opuścił stanowisko dyrektora, jednakże nie zerwał więzów łączących go z
Zakładem Narodowym. Pełnił funkcję przewodniczącego rady naukowej, został
członkiem kolegiów redakcyjnych czasopism Zakładu: Rocznika Zakładu
Narodowego im. Ossolińskich i Ze skarbca kultury. Inspirował
pracowników biblioteki do prac naukowych dokumentujących zbiory i działalność
Zakładu Narodowego im. Ossolińskich.
Taki skarb nie ma ceny
Sprawa
rękopisu „Pana Tadeusza” ożyła 5 listopada 1999 roku. Tego dnia bowiem Jan
Artur Tarnowski – prawowity właściciel rękopisu - podpisał akt notarialny, na
mocy którego rękopis został sprzedany miastu Wrocław, a następnie przekazany na
własność Zakładowi Narodowemu im. Ossolińskich. Jan Tarnowski wycenił bezcenny
rękopis za sumę 600 tysięcy dolarów, z czego miasto zapłaciło 200 tysięcy, resztę
bowiem rodzina Tarnowskich potraktowała jako darowiznę.
Taki skarb nie ma ceny. – oświadczył w wywiadzie dla „Gazety
Wyborczej”[22]
dyrektor Ossolineum Adolf Juzwenko. Ani prezydent Zdrojewski, ani rada miejska
nie mieli wątpliwości, jaką decyzję podjąć. Prezydent podkreślał, że miasto
zakupiło rękopis, aby wyrazić w ten sposób wdzięczność wszystkim Kresowiakom,
którzy po wojnie przyjechali do Wrocławia, odbudowali go ze zniszczeń i
tworzyli zręby nowej społeczności. Rękopis ma znaleźć miejsce dla siebie
szczególnie godne: powstanie Dom „Pana Tadeusza” w Kamienicy pod Złotym
Słońcem.
Znajdujący
się w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich autograf „Pana Tadeusza”
zawiera:
- Zeszyt w miękkiej
kartonowej oprawie (31,5x21 cm), liczący 48 kart i ich fragmenty. Znajduje się w nim czystopis księgi I – III oraz fragment księgi IV (w. 1-34, 479);
- Album liczący 91 kart: czystopis księgi IV-VII, VIII (w.1-9, 39-66, 183-565, 663-762, 763 do końca), XII (od w.399 do końca) oraz w brulionie: księgi X (w.1-473), XI (w.1-100, 296-336, 362-396, 487-524, 569-574), XI (w. 1-474 z lukami) oraz z Epilogiem. Oprawa: czerwona skóra ze złoceniami, której twórcą jest Aleksander Semkowicz, artysta-introligator, zbieracz mickiewiczianów, który w latach 1912 - 1920 kierował introligatornią Ossolineum, a po wojnie, w latach 1939 – 1940 był kierownikiem pracowni konserwatorskiej. Pierwszy dyrektor Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.
P.S. Ten tekst powstał w 2009 roku, kiedy pracowałam w tworzącym się właśnie dziale edukacyjnym Ossolineum. Czytanie źródeł i pisanie o losach rękopisu "Pana Tadeusza" było dla mnie rodzajem ucieczki od atmosfery upokorzeń i mobingu, jakim byłam wtedy poddawana. Całość nie została nigdy opublikowana, bo moją prośbę o wykorzystania artykułu do promocji zbiorów zignorowano. Udało mi się opublikować jedynie fragmenty (różne) w "Polonistyce" oraz w "Nowym Życiu". Dziś (9 października 2017 roku) ukazuje się w całości po raz pierwszy.
[1]
Mickiewicz A., Dzieła. Wydanie narodowe,
tom XV, Listy. Część II w oprac. St. Pigonia, Warszawa 1954, s. 76.
[2]
Mickiewicz A., Dzieła. Wydanie narodowe,
tom XV, Listy. Część II w oprac. St. Pigonia, Warszawa 1954, s. 106-107.
[3]
Dernałowicz M., ibidem, s. 293.
[4]
Dernałowicz M., Kronika życia i
twórczości Adama Mickiewicza, czerwiec 1834 – październik 1840, Warszawa
1996, s.41-42.
[5]
Pigoń S., Egzemplarz korektowy, w:
tegoż Ze studiów nad tekstem „Pana
Tadeusza”, Kraków 1928, s. 24 - 33.
[6]
Pigoń S. Ibidem, s. 26.
[7]
Ibidem, s. 27.
[8]
Kostenicz S., Ostatnie lata Mickiewicza,
styczeń 1850 – 26 listopada 1855, Kronika życia i twórczości Mickiewicza pod
red. S, Pigonia, Warszawa 1978, s. 380.
[9]
Pigoń S., Ze studiów nad tekstem „Pana
Tadeusza”, Kraków 1928, s.17.
[10]
Harassek A., Józef Gołuchowski. Zarys
życia i filozofii, Kraków 1924, s. 37-38.
[11]
Cytat za: Mickiewicz. Encyklopedia, Rymkiewicz
J.M., Siwicka D., Witkowska A., Zielińska M., Warszawa 2001, s. 611.
[12]
Ibidem, s. 590.
[13]
Mickiewicz. Encyklopedia Ibidem, s.
592.
[14]
Dernałowicz M., Kronika życia i
twórczości Adama Mickiewicza, czerwiec 1834 – październik 1840, Warszawa
1996, s. 269, 277, 287.
[15]
Dernałowicz M., Paryż, Lozanna, czerwiec
1834 – październik 1840, Kronika życia i twórczości Mickiewicza pod red.
St, Pigonia, Warszawa 1996, s.287.
[16]
Knot A., Powojenne losy rękopisu Pana
Tadeusza” Adama Mickiewicza, Wrocław 1987, s.17.
[17]
Cytat za: Eryk Krasucki, Międzynarodowy
komunista, Jerzy Borejsza – biografia polityczna.
[18]
Szczepański W., Mistrz i nauczyciel, w: Czasopismo Zakładu Narodowego im.
Ossolińskich, Wrocław, Z. 4/1994.
[19]
Nicieja S.S., Papież Polonii lwowskiej, "Przegląd
Humanistyczny" 1987, nr 12, s. 182.
[20]
Knot A., Powojenne losy rękopisu „Pana
Tadeusza” Adama Mickiewicza, Wrocław 1987, s. 13.
[21]
Ibidem, s. 14.
[22]
Maciejewska B., Juzwenko: Chciałem
związać „Pana Tadeusza” z Wrocławiem, Gazeta Wyborcza 2008-05-05.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz