sobota, 28 października 2017

Twarze Pana Cogito - Zbigniewowi Herbertowi

Kto pisał nasze twarze (…)

Zaprezentowany tekst pochodzi z katalogu wystawy, którą przygotowałam (wraz z sesją popularnonaukową) w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich, z okazji 10. rocznicy śmierci Zbigniewa Herberta. Rok 2008 został wówczas ogłoszony Rokiem Herberta. 


Zbigniew Herbert, fot. Witold Skotnicki , Reuters  Forum


Twarze Pana Cogito
 Tak, w tej twarzy możemy ujrzeć, zachwyceni,
Naszych własnych żywotów dawne, czyste rano…
William Shakespeare, Sonet 68
Kto pisał nasze twarze…?

Zazwyczaj nie zajmujemy się tym, kto „pisze nasze twarze”, z reguły bowiem interesuje nas sam tekst – to, co można z twarzy wyczytać, a więc wiedza o człowieku. Rodzi się zatem pytanie: czy twarz jest wiernym odbiciem ludzkiego wnętrza, czy też nie da się jej przeniknąć? Wielu autorów optymistycznie zakładało, że twarz jest rodzajem otwartej księgi, stanowi frontyspis człowieka. Angielski poeta metafizyczny doby baroku John Donne uważał, że Cały świat jest wielką księgą, a człowiek indeksem do tej księgi; nawet jego ciało może być całym światem. Twarz jest zatem księgą, z której można „odczytać”, jaki jest człowiek: co myśli, co czuje, jaka jest jego historia – szczęśliwa czy tragiczna. Zgodnie bowiem z takim podejściem,  Twarz jest obrazem duszy, a oczy jej tłumaczem (Cycero). Twarz zatem jest nie tylko księgą, jest także zwierciadłem (duszy).

Metafora „pisać twarz” sugeruje, że twarz jest tekstem, który ma wielu autorów. Herbert nawiązuje do tego poglądu w charakterystyczny dla siebie sposób: dystansując się doń za pomocą ironii i żartu. Twarz jest dla niego spadkiem po praszczurze. Jak w sonecie Shakespeare`a, doświadczenie twarzy wprowadza nas w przeszłość – odkrywamy „rano” naszego istnienia  Historia twarzy Pana Cogito jest bardzo bogata i tego się w żaden sposób zatrzeć nie da. Warstwy kultury wprawdzie ją przysłaniają, ale wystarczy wnikliwiej przyjrzeć się sobie, aby stwierdzić, że przodkowie wpadli w próżnię by powrócić we mnie…  I tak oglądając przed lustrem twarz odziedziczoną Pan Cogito doświadcza, że przeszłość – cała historia ludzkości – jest w nas i że nie da się tego w żaden sposób ukryć nakładając na twarz mikstury nabyte w salonach sztuki. Są powierzchowne jak każdy makijaż.

wystawa Twarze Pana Cogito, fot. Andrzej Niedźwiedzki

Samo słowo twarz[1]  powiązane jest etymologicznie z tworzeniem, pochodzi bowiem od starocerkiewnego twardzieło oraz zbliżonego twor – stworzenie. Podobnie w łacinie facere znaczyło tworzyć, robić, a z niego powstały francuskie i angielskie określenia twarzy. Można zatem powiedzieć, że w różnych językach twarz jawi się jako coś stworzonego – jako dzieło. Twarz zatem jest stworzona przez Stwórcę – jest Jego dziełem.

U Herberta nie znajdziemy jednak jednoznacznej i wyczerpującej wypowiedzi na temat kto pisał nasze twarze. Odpowiedzi na to fundamentalne pytanie musimy już poszukiwać sami – to zadanie każdego Cogito. Możemy jednak przyjrzeć się, kim jest Pan Cogito Herberta. Kogo zobaczymy, kiedy spojrzymy na jego twarz w lustrze?
Zapewne ujrzymy – jak to sugeruje tytuł jednego z wierszy –
 „Poetę w pewnym wieku”, który
zamiast hodować
bratki i onomatopeje
sadzi kolczaste eksklamacje
inwektywy i traktaty

Kto jednocześnie, starzejąc się, zachował zdolność zdziwienia, z którego wyrasta mądrość:

ogląda o świcie
swoją rękę
dziwi się skórze
podobnej do kory
                                            i … młodość:
na tle młodego błękitu
białe drzewo jego żył

Poeta  próbuje opisać świat, ale wielka poezja istnieje w samej naturze:

Niezmordowana jest oracja światów
(…)
i dalej toczą się pioruny kwiatów oratio traw oratio chmur
  mamroczą chóry drzew spokojnie płonie skała
  ocean gasi zachód dzień połyka noc i na przełączy wiatrów
  nowe wstaje światło
                                „Poeta rozważa różnicę między głosem ludzkim a głosem przyrody”  
     
 wystawa Twarze Pana Cogito, fot. Andrzej Niedźwiedzki

Mimo to Pan Cogito chciałby do końca śpiewać urodę przemijania ( „Pan Cogito a długowieczność”).
Na spotkaniu autorskim, które miało miejsce w 1972 roku w siedzibie Miesięcznika „Odra” we Wrocławiu Zbigniew Herbert wyraził ekspressis verbis jak pojmuje rolę poety i twórczości („kultury”, jak to szerzej określił):

Sferą działalności poety (..) – r z e c z y w i s t o ś ć, uparty dialog człowieka z otaczającą go rzeczywistością konkretną, z tym stołkiem, z tym bliźnim, z tą porą dnia, kultywowanie zanikającej umiejętności kontemplacji. A przede wszystkim – budowanie wartości, budowanie tablic wartości, ustalanie ich hierarchii, to znaczy świadomy, moralny ich wybór z wszystkimi życiowymi i artystycznymi konsekwencjami, jakie z tym są związane – to wydaje mi się podstawową  funkcją kultury”[2]

 Poeta to jedno z wielu odbić w lustrze twarzy Pana Cogito. Twarz Poety wydaje się być pierwszoplanowa, bo najmocniej związana z tajemnicą tworzenia, a więc z tym, co prymarne, esencjonalne. Poeta ma także do odegrania rolę historyczną.  Tom wierszy „Pan Cogito” kończy „Przesłanie Pana Cogito”. Pierwszy i ostatni wiersz to droga od refleksji (autorefleksji) do powinności moralnej. Wszystkie rozważania Pana Cogito nie są „czystymi spekulacjami”, lecz zmierzają do „budowania tablic wartości”, jak określa powinności poety Herbert. Doświadczenie i towarzysząca mu refleksja służą temu, aby trwać przy wartościach, to znaczy „iść wyprostowanym” i „być wiernym”.

wystawa Twarze Pana Cogito, fot. Andrzej Niedźwiedzki

Inna twarz Pana Cogito to  Cogito Podróżnik.

Cieszył się wędrówką do nieznanych miejsc, oglądaniem nieznanych rzek, a trudy wynagradzała mu pasja poznania. (Owidiusz)[3]
Podróż[4] jest jednym z najbardziej uniwersalnych toposów w kulturze. Najogólniej,  symbolizuje ludzkie życie. Fundamentalnym tekstem w kulturze europejskiej, z  którego czerpią wszystkie następne, jest Odyseja Homera. Odyseusz Herberta – Pan Cogito – czerpie z podróży niezliczone dobrodziejstwa, toteż prezentuje je w formie hymnu pochwalnego. Jest więc zaduma nad urodą świata, wdzięczność za to, że można było doświadczyć piękna i brzydoty różnych miejsc, spotkań z dobrymi i mądrymi ludźmi. W Modlitwie pojawia się na koniec prośba niosąca głębokie humanistyczne przesłanie:

żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne cierpienia
a nade wszystko żebym był pokorny to znaczy ten który
pragnie źródła

W istocie bowiem podróż jest powrotem do źródła…
Podróże Herberta zaowocowały trzema cyklami esejów: „Barbarzyńca w ogrodzie” jest wyprawą do źródeł europejskiej cywilizacji, „Martwa natura z wędzidłem” skrywa  pod opisami dzieł sztuki i ludzkimi historiami wnikliwe studium przemocy, „Labirynt nad morzem” natomiast jest wyprawą do źródeł mitologii. Ślady tych podróży odnaleźć można również w poezji. Pan Cogito z tomu „Raport z oblężonego miasta” wraca do kraju odmieniony swymi podróżami:  przywiązał się tylko do kolumny doryckiej, w brzydkim mieście Manchester odkrył ludzi dobrych i rozumnych, pomyślał że Duccio van Eyck Bellini malowali także dla niego, nie zrozumiał do końca Akropolu, który cierpliwie odkrywał przed nim okaleczone ciało…
Innym, niezwykle ważnym motorem  podróży jest przekonanie, że skoro został wybrany (…)  w grze ślepego losu, to musi wyborowi temu nadać sens, odebrać mu jego przypadkowość i dowolność (…).Wyobrazić sobie, że jest delegatem czy posłem tych wszystkich, którym się nie udało. (…) zapomnieć o sobie, wysilić całą wrażliwość i zdolność rozumienia, aby Akropol, katedry, Mona Liza powtórzyły się w nim na miarę oczywiście jego ograniczonego umysłu i serca. I żeby to, co z nich pojął, potrafił przekazać innym[5].

Swoje podróże odbywa Herbert z nieodłącznym notatnikiem – jak to czyniło wielu pisarzy przed nim, dość wymienić J. Słowackiego czy J.W. Goethego. Skrótowy zapis tego, co się widzi, zespolenie obrazu i pisma są czymś naturalnym, pierwotnym. Herbert – podróżnik pozostawił setki szkiców. Skrupulatnie je przechowywał, więc uchowały się nawet najdrobniejsze notatki – czasem zdanie albo słowo, szkic lub jego zaczątek, niekiedy puste strony, jakby w oczekiwaniu na zapis… Taka twarz Herberta-rysownika, mało znana, odkrywa się dopiero od niedawna przed czytelnikami. Herbert kopiujący mistrzów,  szkicujący detale, twarze, pejzaże…

Choć Herberta postrzegamy przede wszystkim jako poetę, to przecież warto przypomnieć, że pierwszym utworem zaprezentowanym przez niego publicznie był dramat Jaskinia filozofów, który ukazał się po raz pierwszy drukiem w 1956 r. w „Twórczości”.. Tytuł nawiązuje do przypowieści z VII księgi Państwa Platona, ale owa jaskinia jest metaforą systemu, który bohatera więzi i chroni jednocześnie. Entuzjastycznie pisze o dramacie Jerzy Zawieyski w Dzienniku:

Wzrusza samotność Sokratesa, niemożność porozumienia się ze światem, nawet z uczniami, nawet z Platonem. Cudowne słowo poetyckie, trafne, wysnute z mowy codziennej, splecionej ze słownictwem abstrakcyjnym, filozoficznym.[6]

wystawa Twarze Pana Cogito, fot. Andrzej Niedźwiedzki

Herbert – dramaturg to także autor słuchowisk: Rekonstrukcja poety, Drugi pokój, Lalek oraz Listy do czytelników.
Homer – bohater „Rekonstrukcji poety” symbolizuje twórcę, ale też każdego człowieka, który dokonuje trudnych wyborów, będąc w jakimś sensie ślepcem. Jacek Łukasiewicz[7] w swojej monografii poświęconej Herbertowi nazywa obydwa teksty słuchowiskami-przypowieściami, w przeciwieństwie do słuchowisk-reportaży, jak określa trzy kolejne dramaty. Wszystkie je jednak łączy współczucie dla bohaterów, którzy wyznaczają miary moralne, obnażają cudze podłości, wady czy tylko niedostatki umysłów i sumień.[8]
Nietrudno rozpoznać w bohaterach dramatów kolejne twarze Pana Cogito…

Na koniec warto byłoby odsłonić twarz Herberta – epistolografa. W zależności od osoby adresata, w lustrze pojawiają się różne twarze piszącego. W listach do Henryka Elzenberga będzie to – jak sam siebie nazywa – uczeń, krnąbrny uczeń, szczerze oddany uczeń, kochający uczeń, tępy uczeń. W relacjach z Mistrzem autor przybiera rolę ucznia. W relacjach z innymi pisarzami będzie to Herbert-pisarz, ale i Herbert-przyjaciel. 
W listach do Stanisława Barańczaka żartuje na swój temat po ukazaniu się Uciekiniera z utopii:
Dialog z Tobą musi z konieczności przypominać dialog żaby z Lineuszem. Wiedz, proszę, że żaba jest Ci wdzięczna, żeś zechciał wyjaśnić jej niejasną anatomię, fizjologię, kumkanie (…)[9]

Zdarza się nawet, że twarz przybiera wygląd „pyska”, jak to ma miejsce w korespondencji z Magdaleną i Zbigniewem Czajkowskimi. Herbert nazywa swoich wieloletnich przyjaciół Kochanymi Zwierzątkami,[10]podpisując się jako Wasz Zbigniew (z rysunkiem miniaturowego psa), Dziubdziuś, Ober-Dionizos, Wasz Zbigniew-brat mleczny…

Choć listy Herberta przybliżają jego postać i czynią ją w jakimś sensie bardziej prywatną, to jednak i one nie pozwalają dotrzeć do ostatecznej prawdy o nim. Być może taka prawda w ogóle nie istnieje. Są tylko twarze – kreacje Pana Cogito, kreacje Herberta…
To, co tajemnicze w każdej silniejszej osobowości, nie otworzy się przed nami tylko dlatego, że człowiek, który nosił w sobie tę tajemnicę, już nie żyje…[11]

wystawa Twarze Pana Cogito, fot. Andrzej Niedźwiedzki

Zakończenie, czyli o kulisach wystawy „Twarze Pana Cogito”.

Pomysł stworzenia wystawy poświęconej twórcy Pana Cogito  powstał jeszcze zanim ogłoszono Rok Herberta. Kiedy to się stało, uznałam, że jest realna szansa na jego spełnienie. Tematem miały być podróże Pana Cogito. Zauroczona krakowską wystawą  poświęconą Stanisławowi Wyspiańskiemu, zapragnęłam zrobić „moją” z autorami tamtej, panami Januszem i Pawłem Wałkami. Przekonywanie trwało kilka miesięcy, ale cierpliwość została nagrodzona. Okazało się natomiast, że z panią Dorotą Pieńkowską, autorką dwóch wystaw poświęconych Herbertowi w Muzeum Literatury, łączy mnie nie tylko miłość do kotów… Tak oto temat wystawy „Podróże Pana Cogito” okazał się nieaktualny i należało poszukać innego. I wtedy natknęłam się na wiersz „Twarze Pana Cogito”… Pomyślałam: oto wspaniały uniwersalny, a zarazem „Herbertowski” temat. Twarz człowieka, Każdego, także lub może przede wszystkim – twarz Herberta i jego literackiego porte parole.

Ponieważ ascetycznie skupiłam się na postaci Pana Cogito, toteż bolesne ograniczenie zrekompensowałam uchylając nieco drzwi prowadzące do Herberta-eseisty, dramaturga, rysownika, korespondenta... Tak powstał program sesji popularnonaukowej, a także  „opowieść o Herbercie” w formie teatralnej i filmowej.
Zanim jednak zaczęliśmy nasz październikowy ossoliński „festiwal Herbertowski”, na wrocławskie ulice wylało się trochę poezji, a spotkanie literackie w Bibliotece im. Stefanyka we Lwowie (dawna siedziba Ossolineum) pozwoliło odwiedzić ukochane Herbertowskie Miasto, w którym nie ma
ani jednego cienia z domu mego
ani drzew dzieciństwa
ani krzyża z żelazną tabliczką
ławki na której szeptałem zaklęcia
kasztany i krew
ani też żadnej rzeczy która nasza jest
                                 „Pan Cogito myśli o powrocie do rodzinnego miasta”





[1] Limon J. Czytanie twarzy w: Twarz. Punkt po punkcie, Gdańsk 2000
[2] Wstęp do: Herbert Z. Poezje, Warszawa 1998
[3] Owidiusz, Metamorfozy 4, 294,
[4] Kopaliński Wł. Słownik symboli, Warszawa 2006
[5] Herbert Z., Duszyczka, w: Labirynt nad morzem, Warszawa 2000
[6]  Zbigniew Herbert, Jerzy Zawieyski, Korespondencja 1949-1967, Warszawa : Biblioteka "Więzi", 2002. 
[7] Łukasiewicz J. Herbert, Wrocław 2001
[8] Tamże, s.65
[9] Zbigniew Herbert / Stanisław Barańczak, "Korespondencja (1972-1996)", Zeszyty Literackie 2005
[10] Magdalena Czajkowska we wstępie do wydania zbioru listów „Herbert i Kochane Zwierzątka” tak wyjaśnia pochodzenie tego zwrotu: „Zaczęło się chyba od naszego pięknego wilczura, którego nazwaliśmy Burkiem, aby mu jego wspaniały rodowód nie uderzył do głowy. Burek był uroczy, mądry, a ludzkim głosem nie mówił tylko dlatego, że nie chciał. Miał zwyczaj, kiedy mu było smutno, podchodzić do kogoś z nas i podawać łapę. Trzeba go było za tę łapę trzymać i mówić – cicho i łagodnie – wszystko jedno co. (…) Chodziło bowiem o ton głosu. Burek słuchał, słuchał, marszczył czoło (co powodowało takie śmieszne skrzyżowanie uszu – składały się jak nożyczki), po czym  zły nastrój mu przechodził, Burek zrywał się i znów był pełnym życia i energii wilczurem. Zbyszek Herbert bardzo go polubił. Stwierdził, że wszyscy jesteśmy jak zwierzątka, które muszą się trzymać za łapę wobec przeciwności losu, i odtąd większość listów do nas zaczynał słowami „Kochane Zwierzątka”.

[11] Zagajewski A., Początek wspominania, „Zeszyty Literackie”, nr 68, s.64

Autorem zdjęć z wystawy "Twarze Pana Cogito" jest Andrzej Niedźwiedzki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jubileuszowa Gala Muzyki Poważnej Fryderyk 2024

Od baroku po współczesność, od muzyki kameralnej po symfoniczną i koncertującą, od klasyki muzyki poważnej po lżejsze brzmienia z Ameryki Po...

Popularne posty