Niezgoda na rzeczywistość
"Notatki o stracie i poszukiwaniu nadziei" - taki znaczący podtytuł nosi najnowszy tom reportaży Izy Michalewicz "Życie to za mało". Sam tytuł zaś sugeruje, że nie wystarczy życia, aby zrozumieć te wszystkie skomplikowane i dramatyczne historie. Z drugiej zaś strony zdaje się żartobliwie nawiązywać do filmu z Agentem 007: "Świat to za mało", większość reportaży bowiem stawia autorkę w sytuacji poszukiwacza prawdy - bezkompromisowego i nieustraszonego jak James Bond. Zawarte w tomie reportaży ludzkie historie, jakkolwiek często bardzo dramatyczne, łączy wiara w lepszą przyszłość. Autorka mimo wszystko nie traci wiary w człowieka.
We wstępie zdradza, co nią powodowało, że zdecydowała się pisać o sprawach trudnych, w których próżno by szukać happy endu. Otóż wszystko zaczęło się od osobistego przeżycia. Z Irlandii powróciła urna z prochami jej koleżanki, która pragnąc zapewnić synowi lepszy byt, wyjechała za chlebem na Szmaragdową Wyspę, tak szeroko i pozytywnie opisywaną w mediach. Tak powstał reportaż nawiązujący tytułem do filmu Jima Jarmuscha - "Inaczej niż w raju", ukazujący dramatyczne losy polskiej emigracji w Irlandii. Zrodził się z niezgody na tę urnę. Ale również inne teksty z tego zbioru taką mają genezę, powstały bowiem
Z niezgody na rzeczywistość. Z chęci jej oswojenia, wytłumaczenia. (...) często piszę o stracie: domu, dziecka, rodziny, zdrowia godności, miłości, wolności, życia - tłumaczy Michalewicz. I przeglądając się w ludziach, próbuję zrozumieć, jak z tą stratą można sobie poradzić.
Iza Michalewicz ma gorące pióro. Czytając jej reportaże wchodzimy emocjonalnie i mentalnie w świat jej opowieści, przeżywając je równie intensywnie. Na emocjach się jednak nie kończy. Byłoby to zbyt banalne i ckliwe. Ale to właśnie emocje sprawiają, że ludzkie losy głęboko nas poruszają. Potem rodzi się refleksja, mnożą znaki zapytania. Zaglądamy bowiem pod podszewkę spraw, poznajemy ich mechanizmy, często dochodząc do wniosku, że nie musiało się tak stać, że można było tego uniknąć. Czerpiemy z tych reportaży rodzaj głębszej refleksji nad życiem i naturą zła, ale także dobra.
Od "Upadłych aniołów" do "Profesora Serce"
Reportaże zostały pogrupowane według pewnego klucza: rozdziały noszą tytuły zapożyczone z najbardziej reprezentatywnego tematycznie tekstu i są to tzw. tytuły z przesłaniem. Bohaterami pierwszego rozdziału - "Upadłe anioły" - są mordercy (tytułowy reportaż), odsiadujący wysokie kary, ale także hermafrodyta, ksiądz, który ... napadł na bank, mieszkańcy wsi, w której rezydują prostytutki ("Wieś różowych latarni") oraz irlandzcy emigranci. Co ich łączy? Może przede wszystkim to, że są reprezentantami osobliwych zjawisk, z jakimi do tej pory nie mieliśmy do czynienia, a które w jakiś sposób stają się "znakami czasu". Autorka próbuje je zrozumieć, a my wraz z nią.
Na antypodach sytuują się bohaterami ostatniego rozdziału, zatytułowanego "Profesor Serce". Ci dla odmiany to ludzie niezwykle dobrzy, wrażliwi na niedolę innych, dość rzadko spotykani święci Franciszkowie. Pomiędzy nimi zaś rozpościera się plejada różnorodnych postaci, często z dramatycznymi historiami, które za sprawą interesującej narracji potrafią pochłonąć czytelnika bez reszty.
W przypadku tytułowych "Upadłych aniołów" reporterka odwiedza swoich bohaterów, rozmawia z nimi, choć czasem wymaga to od niej nie lada odwagi, wysiłku i uporu. Dociera bowiem do wielokrotnych morderców, którzy najczęściej nie odczuwają skruchy... Rozmawia też z psychologami, wychowawcami tzw. trudnej młodzieży, przygląda statystykom. Prof. Zdzisław Majchrzyk, wieloletni psycholog, ocenia, że wcześniej mordercy zazwyczaj odchorowywali swoje zbrodnie, byli nimi głęboko przejęci. Natomiast obecnie to już się nie zdarza. Życie potaniało - zauważa gorzko. Badając to jakże niepokojące zjawisko zaniku moralnej busoli, reporterka kończy jednak pocieszającym akcentem, przywołując przykład jednego z bohaterów tego reportażu:
- Jak wyjdę - deklaruje - chciałbym jej [mowa o ofierze, która cudem przeżyła liczne ciosy nożem] jakoś pomagać finansowo, wiem, że po tym wszystkim musiała pójść na rentę. Tylko nie wiem, czy się mnie nie przerazi.
Podobnie trudno o nadzieję we wspomnianym już reportażu "Inaczej niż w raju", a przecież reporterka (i nie tylko ona) robi, co może, aby uświadomić ludziom, że Irlandia to nie jest raj, jak obiecywały media i że nie warto umierać dla pieniędzy.
Świadectwa miłości
Reportaże Izy Michalewicz czyta się jednym tchem - jak dobrze napisaną książkę sensacyjną. Do takich należy z pewnością tekst "Cena repa" - historia morderstw popełnianych na przedstawicielach firmy Provident czy też "Jolanta i ogień" - głośna sprawa zamordowania Jolanty Brzeskiej, działaczki społecznej zaangażowanej w obronę eksmitowanych bez skrupułów lokatorów kamienic w Warszawie. Autorka otrzymała za ten reportaż w 2011 roku prestiżową nagrodę Grand Press.
Mnie najbardziej urzekły "Siwe magnolie" - przepiękna, liryczna opowieść o ludziach cierpiących na zespół Downa, nie tylko przybliżający tę problematykę oraz bohaterów, którzy się z nią borykają, ale także działalność Wspólnoty Arka założonej przez małżeństwo Garlickich. Wywalczyło ono stworzenie szkoły, dzięki której chore dzieci mogły zdobyć praktyczną wiedzę o życiu, aby potem funkcjonować w miarę samodzielnie. Wpłynęło także (i nadal to czyni) na stosunek ludzi zdrowych do tzw. niepełnosprawnych intelektualnie. W swoim testamencie Roman Garlicki tak napisał w trosce o swoją córkę Joannę, chorą na zespół Downa:
Pragnę, by pomoc państwa [...] uwzględniała jej godność oraz prawo do współdecydowania we wszystkich sprawach z nią związanych.
Słowa te ukazują, że w relacjach z chorymi musi nastąpić głęboka zmiana mentalna. Oni są inni, ale to nie znaczy, że gorsi. Czułe portrety Joanny, Eli czy Rzepci, które autorka kreśli w reportażu, sugestywnie nas o tym przekonują, sprawiając, że i czytelnik zaczyna patrzeć na bohaterów reportażu jej oczami.
Pierwszą wspólnotę L’Arche założył Jean Vanier w 1964 roku w wiosce Trosly, ok. 100 km na północ od Paryża. Jego credo: Słabość to dar, szansa, a nawet siła, która zbliża ludzi do siebie oraz wyzwala dobro - jest ciągle aktualne. Obecnie założona niegdyś przez małżeństwo Garlickich Wspólnota Arka działa nie tylko w Warszawie, w ich dawnym mieszkaniu, ale także w Poznaniu, Śledziejowicach i we Wrocławiu.
Drugim reportażem, który niesie trudną pociechę, jest "Alibi" - historia kobiety, która po ludzku przegrała, bo związała się z człowiekiem, który ją katował i prawdopodobnie przyczynił się do jej śmierci, za co nigdy nie poniósł konsekwencji. Tymi obarczono kolejną niewinną ofiarę. Mimo to bohaterki reportażu - żywa i martwa - odnoszą niewątpliwe moralne zwycięstwo. Niewinna ofiara - taka współczesna święta męczennica żyje we wdzięcznej pamięci licznych biedaków, którym okazała swoje wielkie serce, karmiąc ich i wspomagając... Żyjąca również nie poddała się złu.
A już zupełnym miodem na serce jest reportaż "Moja kochana i święta" - opowieść o bohaterach cudem ocalonych z Holocaustu. To prawdziwie krzepiąca historia o miłości silniejszej niż śmierć, inkrustowana wierszami bohatera.
Reportaże Izy Michalewicz mówią o utracie i poszukiwaniu nadziei, ukazują świat pełen bólu, przemocy i zła, a jednocześnie są próbą zrozumienia drugiego człowieka, zatrzymania pamięci o nim, uratowania go. Ich autorka bowiem patrzy na ludzi z miłością.
Książka Izy Michalewicz "Świat to za mało. Notatki o stracie i poszukiwaniu nadziei" ukazała się w Wydawnictwie Zwierciadło.
Recenzja ukazała się pierwotnie na Kulturaonline.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz