Najnowsza książka Jacka Hugo-Badera
może się okazać dla wielbicieli jego talentu dużym wyzwaniem. Kto jednak
cierpliwie dotrwa do końca, znajdzie także perełki.
Wyd. Czarne |
Autor
zaznacza na początku, że interesuje go,
jak się żyje obecnie działaczom podziemia solidarnościowego w Polsce, z
którymi zetknął się w stanie wojennym jako jeden członków organizacji określanej
w reportażu mianem FIRMY. Jest to więc dla niego szczególne wyzwanie, bo ludzie,
o których pisze, nie są już tymi przypadkowo i jednorazowo napotkanymi
”paputczikami”, jakich pamiętamy z poprzednich książek reportera.
Boję się
tego tematu jak ognia – przyznaje, uważa jednak, że książka o dawnych
konspiratorach – jego koleżankach i
kolegach, najbliższych, siostrach i braciach, ukochanych – jak ich czule
nazywa – powstać powinna i że to jego obowiązek. Ale już sam tytuł, kojarzący
się z pomyłką i utratą punktów w dziecięcej grze, z przegraną w rezultacie –
sugeruje, że bohaterowie w większości czują się przegrani, zawiedzeni.
Utwór na piętnaście
biografii i dwa chóry
Książka
rozpisana jest jak utwór polifoniczny na piętnaście biografii oraz dwa chóry:
konspiratorów i rodzinny. Ponadto autor dokonał podziału opowieści na trzy
części zasadnicze części – niczym akty dramatu: pierwsza, zatytułowana ”Kolumbowie. Rocznik 50” jest próbą
opisania dzieciństwa i młodości, które ukształtowały bohaterów. Należy przy tym
podkreślić, że słowo ”opisanie” jest w tym przypadku nieadekwatne. Narracja całości
przypomina trochę rozrzucone puzzle, które trzeba dopiero cierpliwie ułożyć,
aby zobaczyć całość, a i tak – jak w romantycznej powieści poetyckiej –
pozostaje spory obszar tajemnicy.
Część druga:
”Osiem lat w trumnie” (tytuł
nawiązuje do książki Romana Bratnego ”Rok w trumnie”) dotyczy okresu stanu
wojennego i ”podziemnego życia” bohaterów tej opowieści. Dla reportera nie jest
to zresztą tylko gra słów. Twierdzi, że stan wojenny był przede wszystkim
trwaniem: Podtrzymywaniem na sztucznym
oddychaniu życia organizacji, wolnościowego ruchu. Bratny wydał swoją
powieść w szczytowym momencie stanu wojennego i książka – z wiadomych powodów –
spotkała się z ogólnym ostracyzmem. Po latach należałoby na nią spojrzeć
inaczej.
Ta znakomicie napisana przez byłego
żołnierza AK i powstańca warszawskiego książka – twierdzi Hugo-Bader – wali w święty mit ”Solidarności”, z którą
przecież niemal wszyscy Polacy wiążą wtedy wielkie nadzieje (…).
Tytuł
ostatniej, trzeciej części reportażu: ”Początek
świata szwoleżerów” nawiązuje do powieści Mariana Brandysa ”Koniec świata
szwoleżerów”, ponieważ zarówno w tamtej powieści, jak i w reportażu ukazane są
losu bohaterów w nowej rzeczywistości. Jednocześnie ”początek” oznacza dla
autora czas innej walki o nową, lepszą Polskę.
W tej części
”domykają się” losy bohaterów. Niektórych z nich nie ma już pośród żywych,
opowiadają o nich ich życiowi partnerzy lub dzieci.
Rozbieg i zakończenie
Do tych
trzech zasadniczych rozdziałów autor ”dokleił” tzw. Rozbieg (w rozumieniu wstępu) oraz Osoby dramatu, dając niejako do zrozumienia iż ”taki się tu snuje
dramat” typowo polski, z ducha Wyspiańskiego.
Wreszcie na
koniec pojawiają się dwa zakończenia – jedno z lipca 2015 roku, drugie zaś z
marca tego roku. Bohaterem, któremu Hugo-Bader oddaje na koniec głos, jest
Maciek Zalewski, ps. ”Maciej Lewin” – założyciel i drugi szef MKK, redaktor
gazety ”Wola”, a potem minister, ale także człowiek, który odsiedział wyrok,
sarkastyczny i rozczarowany Polską, o którą walczył, bo ci, z którymi walczył o wolną Polskę, dużo lepiej sobie w niej
poradzili. Rok później autor opowieści o tych, którzy walczyli, ale
”skuli”, pisze w zakończeniu z charakterystycznym sarkazmem:
I opowieść o moich kolegach z
partyzantki, ludziach, którzy wywalczyli ten kraj, ma się kończyć srajtaśmą w
garści, w kiblu, sraczu, na szpitalnym wyrze, w kostnicy, w takim podłym
miejscu? Tak jak Maćka Chełmickiego? Na śmietniku? Za nic w świecie.
I kończy ją
po swojemu. A jak? Tego nie zdradzę. Zajrzyjcie do książki, bo jest tego warta :-)
Najnowsza publikacja
Jacka Hugo-Badera może się okazać dla wielbicieli jego talentu dużym wyzwaniem.
Kto jednak cierpliwie dotrwa do końca, znajdzie także perełki. Pozna bowiem nie
ludzi tyle z piedestału, co z krwi i kości – z ich problemami, pasjami, przemyśleniami.
Trudnych, niekiedy odpychających, ale także ofiarnych i pięknych –
fascynujących. Takich, jakimi widzi ich bliski przyjaciel, ale także reporter,
który pragnie rzetelnie opisać otaczający go świat.
”Skucha” Jacka Hugo-Badera ukazała
się w Wydawnictwie Czarne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz