piątek, 29 grudnia 2017

”Miasto 44” Jana Komasy - Kochankowie z masakrą w tle /recenzja filmowa/

Banalne postaci, miałkie dialogi, źle zagrany. ”Masakra”, jakby powiedział współczesny młody człowiek.

Plakat filmu


Tytuł artykułu zapożyczyłam świadomie z eseju Marii Poprzęckiej. Autorka omawia w nim obraz Johna Everetta Millais: ”Hugenota w dniu św. Bartłomieja odmawia nałożenia katolickiej odznaki mającej uchronić go od niebezpieczeństwa”. W ciągu jednej nocy 1572 roku zginęło 30 tysięcy wyznawców kalwinizmu. Powstanie Warszawskie, trwające od 1 sierpnia do 3 października, pochłonęło 10 tysięcy zabitych żołnierzy i około 200 tys. cywilów, nie mówiąc już o zaginionych, a także o tym, że miasto zostało niemal całkowicie zniszczone.

Miasto 44” według scenariusza i w reżyserii Jana Komasy jest filmowym obrazem Powstania Warszawskiego, ujętym w perspektywie młodego pokolenia. Obraz to okrutny i oddziałujący na emocje, ale bez większych ambicji. Z pewnością daleko mu np. do ”Kanału” Andrzeja Wajdy.

Banalny początek i marne aktorstwo



Józef Pawłowski (Stefan Zawadzki) i Zofia Wichłacz (Alicja "Biedronka")

Prolog filmu jest próbą przedstawienia atmosfery okupowanej Warszawy i postaci głównych bohaterów, tuż przed wybuchem powstania. Poznajemy zatem Stefana (Józef Pawłowski), Alicję ps. "Biedronka” (Zofia Wichłacz), Kamę (Anna Próchniak) i pozostałych. Młodzi poznają się, kiedy główna bohaterka, nie umiejąca pływać, zostaje „uratowana” przez chłopaka, który pomaga jej przedostać się z powrotem na bezpieczny brzeg. Scena ta zrymuje się zresztą z jednym z końcowych obrazów filmu i stanowić będzie rodzaj klamry: miłość zwycięży. Banalne? Może i tak, ale aby przetrwać piekło, jakim było powstanie, trzeba było kochać i być kochanym. Jak wspomina Marek Edelman w swoim wywiadzie – rzece: Każdy musiał wtedy mieć kogoś, wokół kogo kręciło się jego życie, dla kogo mógł działać. Bierność oznaczała pewną śmierć.

Najlepiej z tej trójki wybronił się aktor grający główną rolę męską. Widać rozwój postaci – od zdominowanego przez neurotyczną matkę chłopca, który „do niczego się nie miesza”, poprzez przeżycia tragicznej utraty bliskich, a kończąc na scenach, kiedy zdeterminowany usiłuje wyprowadzić swoją grupę w bezpieczne miejsce. Choć to młody aktor, z niewielkim dorobkiem, jednak udźwignął tę trudną rolę. Gorzej oceniam dziewczyny. Zofia Wichłacz w roli „Biedronki” – zjawiskowo piękna, ale trudno tu mówić o grze aktorskiej… Filmowana, zwłaszcza w zbliżeniach, wygląda urodziwie, ale kiedy otworzy usta… Podobnie jak jej rywalka, Kama,  ma problemy z dykcją, modulacją głosu, jest nienaturalna. Grać nie umie, to pewna. Za co Złote Lwy – nie wiem.

Obraz powstańczej masakry


scena zbiorowa
Początek powstania w ujęciu Komasy pokazuje z jednej strony, jak naiwni byli ludzie, którzy sądzili, że potrwa ono najwyżej kilka dni i Niemcy uciekną z okupowanej Warszawy, szczególnie że zbliżał się front rosyjski. Z drugiej zaś mamy świadomość, jak bardzo zdeterminowani byli powstańcy żyjący pod kilkuletnią okupacją i jak bardzo żądni odwetu. Jednakże już scena na cmentarzu pokazuje nierówność tej walki. Kolejne zaś, w których widzimy bestialskie zabijanie niewinnych cywilów – kobiet i dzieci oraz rannych w szpitalach, są obrazami kompletnego zdziczenia i okrucieństwa Niemców i pozostających na ich usługach Ukraińców. Sceny tak okrutne, że aż trudno się je ogląda. Wiemy jednak z książek, które zawierają wspomnienia ocalonych (np. ”Dziewczyny z Powstania”), że tak właśnie było. Zapamiętałam z książki scenę z czołgiem pełnym materiałów wybuchowych, którego eksplozja pozbawiła życia kilkaset osób. Komasa także pokazuje to wydarzenie  w swoim filmie. W ogóle wiele z nich ma charakter nieomal faktograficzny. Ostatecznie z apokalipsy ocaleje dwójka głównych bohaterów. Ocaleje przez miłość, której tłem jest ta straszliwa masakra.

Muzyka


scena zbiorowa

Sądzę, że warto zwrócić uwagę na sposób wykorzystania muzyki w tym filmie. Pełni ona bowiem różne role. Przedwojenne przeboje tworzą koloryt tamtych czasów i są niekiedy komentarzem do scen miłosnych. Ale jest też muzyka współczesna, symfoniczna, skomponowana przez Antoniego Łazarkiewicza, a Czesław Niemen komentuje sceny powstańcze swoim słynnym przebojem ”Dziwny jest ten świat”. Mnie najbardziej poruszyło użycie miłosnego madrygału, który stanowi rodzaj kontrapunktu dla sceny zabijania ostatnich powstańców przez Niemców. Ale jest także zapowiedzią finałowej sceny ocalenia.
Konkludując, bardzo podobał mi się Jan Komasa jako reżyser ”Sali samobójców”. Jednak ten młody utalentowany twórca zawiódł jako piewca Powstania Warszawskiego. Czekaliśmy na obraz bardziej dojrzały, a to jest komiks, niestety. Słowo ”masakra” bardziej się tu kojarzy z młodzieżowym żargonem, niż z przesłaniem płynącym z eseju Marii Poprzęckiej.


MIASTO 44 - oficjalny trailer

Artykuł ukazał się na portalu Kulturaonline we wrześniu 2014 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydarzenia w Muzeum Narodowym i oddziałach 22-24.11.2024

Muzeum Narodowe we Wrocławiu zaprasza w nadchodzący weekend na dwa wykłady – dra Dariusz Galewskiego o sztuce bizantyjskiej (w ramach cyklu ...

Popularne posty