Banalne postaci, miałkie dialogi, źle
zagrany. ”Masakra”, jakby powiedział współczesny młody człowiek.
Plakat filmu |
Tytuł artykułu zapożyczyłam świadomie z eseju Marii Poprzęckiej. Autorka omawia w nim obraz Johna Everetta Millais: ”Hugenota w dniu św. Bartłomieja odmawia nałożenia katolickiej odznaki mającej uchronić go od niebezpieczeństwa”. W ciągu jednej nocy 1572 roku zginęło 30 tysięcy wyznawców kalwinizmu. Powstanie Warszawskie, trwające od 1 sierpnia do 3 października, pochłonęło 10 tysięcy zabitych żołnierzy i około 200 tys. cywilów, nie mówiąc już o zaginionych, a także o tym, że miasto zostało niemal całkowicie zniszczone.
”Miasto 44” według scenariusza i w reżyserii Jana Komasy jest filmowym obrazem
Powstania Warszawskiego, ujętym w perspektywie młodego pokolenia. Obraz to
okrutny i oddziałujący na emocje, ale bez większych ambicji. Z pewnością daleko
mu np. do ”Kanału” Andrzeja Wajdy.
Banalny początek i marne aktorstwo
Józef Pawłowski (Stefan Zawadzki) i Zofia Wichłacz (Alicja "Biedronka") |
Prolog filmu
jest próbą przedstawienia atmosfery okupowanej Warszawy i postaci głównych
bohaterów, tuż przed wybuchem powstania. Poznajemy zatem Stefana (Józef Pawłowski), Alicję
ps. "Biedronka” (Zofia Wichłacz), Kamę
(Anna Próchniak) i pozostałych. Młodzi poznają się, kiedy główna bohaterka,
nie umiejąca pływać, zostaje „uratowana” przez chłopaka, który pomaga jej
przedostać się z powrotem na bezpieczny brzeg. Scena ta zrymuje się zresztą z
jednym z końcowych obrazów filmu i stanowić będzie rodzaj klamry: miłość
zwycięży. Banalne? Może i tak, ale aby przetrwać piekło, jakim było powstanie,
trzeba było kochać i być kochanym. Jak wspomina Marek Edelman w swoim wywiadzie
– rzece: Każdy musiał wtedy mieć kogoś,
wokół kogo kręciło się jego życie, dla kogo mógł działać. Bierność oznaczała
pewną śmierć.
Najlepiej z
tej trójki wybronił się aktor grający główną rolę męską. Widać rozwój postaci –
od zdominowanego przez neurotyczną matkę chłopca, który „do niczego się nie
miesza”, poprzez przeżycia tragicznej utraty bliskich, a kończąc na scenach,
kiedy zdeterminowany usiłuje wyprowadzić swoją grupę w bezpieczne miejsce. Choć
to młody aktor, z niewielkim dorobkiem, jednak udźwignął tę trudną rolę. Gorzej
oceniam dziewczyny. Zofia Wichłacz w roli „Biedronki” – zjawiskowo piękna, ale
trudno tu mówić o grze aktorskiej… Filmowana, zwłaszcza w zbliżeniach, wygląda
urodziwie, ale kiedy otworzy usta… Podobnie jak jej rywalka, Kama, ma problemy z dykcją, modulacją głosu, jest
nienaturalna. Grać nie umie, to pewna. Za co Złote Lwy – nie wiem.
Obraz powstańczej masakry
scena zbiorowa |
Początek
powstania w ujęciu Komasy pokazuje z jednej strony, jak naiwni byli ludzie,
którzy sądzili, że potrwa ono najwyżej kilka dni i Niemcy uciekną z okupowanej
Warszawy, szczególnie że zbliżał się front rosyjski. Z drugiej zaś mamy
świadomość, jak bardzo zdeterminowani byli powstańcy żyjący pod kilkuletnią
okupacją i jak bardzo żądni odwetu. Jednakże już scena na cmentarzu pokazuje
nierówność tej walki. Kolejne zaś, w których widzimy bestialskie zabijanie
niewinnych cywilów – kobiet i dzieci oraz rannych w szpitalach, są obrazami
kompletnego zdziczenia i okrucieństwa Niemców i pozostających na ich usługach
Ukraińców. Sceny tak okrutne, że aż trudno się je ogląda. Wiemy jednak z
książek, które zawierają wspomnienia ocalonych (np. ”Dziewczyny z Powstania”),
że tak właśnie było. Zapamiętałam z książki scenę z czołgiem pełnym materiałów
wybuchowych, którego eksplozja pozbawiła życia kilkaset osób. Komasa także pokazuje
to wydarzenie w swoim filmie. W ogóle
wiele z nich ma charakter nieomal faktograficzny. Ostatecznie z apokalipsy
ocaleje dwójka głównych bohaterów. Ocaleje przez miłość, której tłem jest ta
straszliwa masakra.
Muzyka
scena zbiorowa |
Sądzę, że
warto zwrócić uwagę na sposób wykorzystania muzyki w tym filmie. Pełni ona bowiem
różne role. Przedwojenne przeboje tworzą koloryt tamtych czasów i są niekiedy
komentarzem do scen miłosnych. Ale jest też muzyka współczesna, symfoniczna,
skomponowana przez Antoniego Łazarkiewicza, a Czesław Niemen komentuje sceny
powstańcze swoim słynnym przebojem ”Dziwny jest ten świat”. Mnie najbardziej
poruszyło użycie miłosnego madrygału, który stanowi rodzaj kontrapunktu dla
sceny zabijania ostatnich powstańców przez Niemców. Ale jest także zapowiedzią finałowej
sceny ocalenia.
Konkludując,
bardzo podobał mi się Jan Komasa jako reżyser ”Sali samobójców”. Jednak ten młody
utalentowany twórca zawiódł jako piewca Powstania Warszawskiego. Czekaliśmy na
obraz bardziej dojrzały, a to jest komiks, niestety. Słowo ”masakra” bardziej
się tu kojarzy z młodzieżowym żargonem, niż z przesłaniem płynącym z eseju
Marii Poprzęckiej.
MIASTO 44 - oficjalny trailer
Artykuł ukazał się na portalu Kulturaonline we wrześniu 2014 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz