środa, 31 stycznia 2018

Krzysztof Łoszewski: To my nadajemy ubraniu charakter /wywiad/

Rozmawiam z Krzysztofem Łoszewskim, autorem książki o historii mody męskiej – stylistą, projektantem i arbitrem elegancji, projektantem kostiumów do filmów: "Układ zamknięty" i "Zaćma" R. Bugajskiego.

Krzysztof  Łoszewski, fot. Bartek Bobkowski

Barbara Lekarczyk-Cisek: Jestem Pan autorem dwóch książek będących rodzajem poradnika mody męskiej. Ostatnio ukazała się publikacja znacznie bardziej spektakularna, a mianowicie ”Od spódnicy do spodni. Historia mody męskiej”. Co Pana skłoniło do jej napisania?

Krzysztof Łoszewski: Kilka lat temu Monika Jaruzelska, założycielka Szkoły Stylu, zaproponowała mi poprowadzenie zajęć z historii współczesnej mody męskiej. A ponieważ przez około dwadzieścia lat mieszkałem w Brukseli i zajmowałem się modą, toteż dokładnie wiedziałem, co się działo w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Pamiętam  początki karier różnych projektantów. Wprawdzie w 1997 roku wróciłem do Warszawy, ale nadal zajmowałem się modą. Jeździłem do Paryża na targi jako przedstawiciel firmy, w której pracowałem. Propozycja Moniki sprawiła, że musiałem swoją wiedzę uporządkować i wówczas skonstatowałem, że z dekady na dekadę moda męska stale się zmieniała. Wydarzenia polityczne, a także muzyka wpływały na te nowe tendencje. Początkowo pomysł napisania książki dotyczył historii mody męskiej po II wojnie światowej. Potem jednak pomyślałem, że okres międzywojenny jest tak interesujący i bogaty, ciągle inspiruje projektantów, nie mogę więc o nim nie wspomnieć. Uwzględniłem również XIX w. , bo ukształtował wówczas znany nam męski strój. Na to nałożyły się powszechne opinie o zniewieściałości współczesnych mężczyzn. Pragnąłem pokazać, że w wiekach poprzednich mężczyźni byli bardzo zainteresowani modą, która wyznaczała ich status społeczny. I tak cofnąłem się do początków, kiedy nie było spodni, ale tylko jakaś przepaska wiązana na biodrach. Jeszcze w starożytnym Rzymie uważano, że spodnie są czymś nieprzyzwoitym. Nie interesowała mnie historia kostiumu. Bardziej skupiłem się na tym, co podobało się mężczyznom i dlaczego tak się ubierali.

W sztuce Sławomira Mrożka pt. ”Krawiec” tytułowy bohater – dyktator mody mówi takie oto znamienne słowa:
Nagość to nicość, natura, chaos, barbarzyństwo. (…) Zasłonię wszystko. Czyli nadam wszystkiemu sens.
Czy Pan także uważa, że ubranie nadaje człowiekowi sens?

Prowadząc zajęcia z zakresu dress code’u muszę wyjaśniać, dlaczego tak, a nie inaczej powinniśmy być ubrani. Ubranie jest kodem, który wiele o nas mówi ludziom, szczególnie tym, którzy nas nie znają. Kiedy obserwujemy przechodniów, możemy zgadywać, czym się zajmują. Ubranie mówi przede wszystkim o tym, jak my siebie postrzegamy. Obecnie, coraz częściej latem w mieście mężczyźni noszą krótkie spodnie, zamiast – jak kiedyś – długich, lnianych lub bawełnianych. Dlaczego wszyscy się rozbierają, mimo że źle w tym wyglądają?  Czy wynika to z pewnego rodzaju lekceważenia innych, myślenia w rodzaju: kogo to obchodzi? Jak się komuś nie podoba, nie musi się przyglądać ? Ubranie tworzy więc osobowość tego, który je nosi. Na przykład ubrani starannie, szybciej stajemy się wiarygodni. Z większą uwagą słuchamy zadbanych ludzi. Jasne, że będąc rozebrani,  wszyscy jesteśmy na tym samym poziomie. Właśnie ubranie zaczyna zwracać na nas uwagę i informuje, z kim mamy do czynienia. Można być ubranym w drogie rzeczy i nie wyglądać dobrze, bo całość zepsują brzydkie czy brudne buty.

W powszechnej opinii to kobiety uchodzą za zwolenniczki mody, podczas gdy mężczyźni są uważani za tradycjonalistów. Ale przecież nie zawsze tak było. Dość wspomnieć scenę ze znanego filmu ”Niebezpieczne związki” Stephena Frearsa, w którym grana przez Johna Malkovicha główna postać męska bardzo starannie ubiera się przed wyjściem z domu. Strój służy mu nie tylko do podkreślenia pozycji społecznej, ale także do zdobywania kobiet. Mówiąc współczesnym językiem, jest wielokrotnie zakodowany.  Również z Pańskiej książki wynika, że mężczyźni stroją się o wiele staranniej niż kobiety. Jakie są źródła tych zachowań?

Tak, wszystkie elementy stroju bohatera, począwszy od peruki, a skończywszy na butach, były podporządkowane jednemu celowi: podobać się kobietom i wzbudzić ich zaufanie. I mimo koronek oraz butów na obcasie, nie uchodził za zniewieściałego, wręcz przeciwnie. Ludzie jego pokroju w pewnym sensie sprzedawali swój wizerunek, bo dzięki temu ich społeczna pozycja rosła.
Dzisiejszy stereotyp mężczyzny w spodniach pochodzi z końca XIX wieku. Człowiekiem, który stworzył nową bazę męskiej elegancji, był angielski dandys Beau Brummell. Jedwabie i aksamity zastąpił ubraniami z wełny. Mężczyzna zmienił się również dlatego, że poszedł do pracy. Zaczął uprawiać sporty i jeździł rowerem, podróżował. W związku z tym musiał ubierać się zupełnie inaczej. Gama kolorów, którą wprowadził siedemdziesiąt lat wcześniej Brummell: granaty, szarości i czernie okazały się być po prostu praktyczne. Stereotyp mężczyzny, który jest ojcem rodziny – zawsze w spodniach i marynarce z krawatem – funkcjonuje do dzisiaj. Rozwój mody doprowadził jednak do tego, że ten typ ubrania bardzo się zmienił.

A jaki wpływ na modę męską miało kino i muzyka?

W latach pięćdziesiątych James Dean włożył T-shirt, miał dżinsy i współcześnie wyglądającą skórzaną kurtkę. W ”Buntowniku bez powodu” nosi czerwoną kurtkę i nie chce wyglądać ani zachowywać się tak jak wszyscy. Podobnie jak Marlon Brando w ”Tramwaju zwanym pożądaniem”. Mężczyzna zaczął się zmieniać. Lata sześćdziesiąte: rock`n`roll, długie włosy i bluzki przypominające damskie wyznaczały ówczesną estetykę. Na przykład Jimmy Hendrix w kolorowych dżinsach, pomarańczowej koszuli z żabotem i różowym boa dla młodych ludzi słuchających jego muzyki był autorytetem. Oni sami tworzyli swój świat i dla tamtych kobiet byli bardzo męscy.
Muzycy mieli świadomość, że ich słuchacze przychodzą również po to, żeby zobaczyć, jak oni wyglądają. Prowokowali więc swoim wyglądem. Sam przyglądałem się muzykom jazzowym podczas koncertów. Idąc na koncert Niebiesko – Czarnych w Sali Kongresowej, starałem się wyglądać modnie i kolorowo, co nie było wcale proste.

Kiedy jednak oglądamy filmy gangsterskie, których akcja rozgrywa się w latach 20. I 30., zwracają uwagę bardzo eleganckie stroje mężczyzn: garnitury, krawaty, kapelusze, getry… Podobnie wyglądały jazz bandy.

To były czasy, kiedy strojem każdego szanującego się mężczyzny, nawet biednego, był garnitur. Jego krój jest zresztą zupełnie inny na początku wieku XX. Najpierw wąski i dopasowany, później marynarki miały szerokie ramiona i klapy, a spodnie nosiło się luźne z głębokimi zaszewkami z przodu oraz z dużymi mankietami. Gangsterzy zarabiali dużo pieniędzy i stać ich było na szyte na miarę piękne garnitury. Modę dyktowali także aktorzy – najpierw filmu niemego, a potem dźwiękowego. Dla nich projektowano  garnitury i krawaty. W ten sposób zaczęli wpływać na modę projektanci. Szczególnie w latach wielkiego kryzysu stroje pokazywane na ekranie były przedmiotem marzeń wielu zwykłych ludzi.

A jak wpływa na modę polityka?

Lata osiemdziesiąte na Zachodzie Europy były bardzo bogate. W dodatku pojawili się nowi projektanci. Wydawano mnóstwo pieniędzy na ubrania. Snobizm bycia modnie ubranym świadczył o sukcesie zawodowym. Jednocześnie to, co się stało na Wschodzie, w Polsce, zaczęło powoli zmieniać sposób myślenia i ubierania się ludzi. Koniec lat 80. rozpad i transformacja systemu komunistycznego miały ogromny wpływ na modę. Nagle cały Zachód uświadomił sobie, że ludzie mają inne potrzeby niż tylko ubranie i wygodne życie. Walczą o wolność, o swoje życie, zmieniając cały układ sił w świecie. To spowodowało, że zaczął być modny czarny kolor. Skończono z ostentacją w wydawaniu pieniędzy i zaczęto się solidaryzować z tamtymi ludźmi. Tak powstawał minimalizm, nowy trend w modzie, zgodnie z tezą: im mniej tym lepiej. 

W swojej książce napisał Pan znamienne zdanie, w pewnym sensie odcinając się od dyktatu mody, co w Pana przypadku jest trochę paradoksalne:
To my swoją osobowością sprawiamy, że wybrane ubranie ”żyje”. My nadajemy mu charakter.
Czy mógłby Pan je skomentować?

Są osoby, które ubrane  nawet skromnie, gdy się pojawią, natychmiast budzą zainteresowanie. Pewni ludzie potrafią nosić ubranie w taki sposób, że to oni nadają sens ubraniu, a nie odwrotnie. Szyku, klasy i elegancji trudno się nauczyć. Z tym się rodzimy. Jest coś fantastycznego w stylu np. Audrey Hepburn czy Marylin Monroe. Dlatego dla wielu pokoleń stały się one ikonami mody. Są mężczyźni i kobiety, którzy mają to coś w swojej osobowości, że ubranie nabiera innej, wyższej wartości. To nie moda i nowe trendy o tym świadczą, ale stworzony przez nich styl.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał  się pierwotnie na portalu Kulturaonline w 2014 roku.

Krzysztof Łoszewski - stylista, projektant, szkoleniowiec, arbiter elegancji. Pracował w belgijskiej firmie Olivier Strelli. Wraz z Krzysztofem Kolbergerem założył firmę „K. Kolberger”, gdzie projektował kolekcje ubrań dla kobiet. Autor kostiumów do sztuk teatralnych, przedstawień operowych i filmów. Był też dyrektorem artystycznym firmy "Deni Cler”.  Stylista sesji zdjęciowych do magazynów ”Twój Styl”, ”Viva”, ”Gala”, ”Pani”, ”Top Gear”. Autor artykułów o modzie, m.in. do magazynu ”Elle”. Od lat prowadzi zajęcia dotyczące zasad dress code’ u dla pań i panów w Akademii Dyplomatycznej, Akademii Spraw Międzynarodowych, House of Dyplomacy, w Colegium Civitasi in. W Szkole Stylu Moniki Jaruzelskiej prowadzi zajęcia z historii mody męskiej.


Recenzję książki ”Od spódnicy do spodni. Historia mody męskiej” znajdziecie TUTAJ.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kto otrzyma Nos Chopina podczas Millennium Docs Against Gravity Film Festival?

 12 wspaniałych filmów dokumentalnych o ludziach całkowicie oddanych sztuce, która zmienia nie tylko ich życie, ale fascynuje i porusza takż...

Popularne posty