sobota, 3 marca 2018

Portrety artystów na 9. Planete+ Doc Film Festival

Pierwsza wrocławska odsłona Planete + Doc Film Festival za nami. Była to de facto 9. edycja tego festiwalu, nic więc dziwnego, że został on starannie i z rozmachem przygotowany.



W ciągu siedmiu dni można było obejrzeć aż 48 filmów, co jest fizycznie niemożliwe, ale daje poczucie sytości i możliwość wyboru. Jeśli zatem można określić w zwięzłej formie ideę festiwalu, to – przy swej różnorodności – autorzy filmów troszczyli się przede wszystkim o prawdę i o dobro człowieka, zwłaszcza tego najbardziej skrzywdzonego. 

Oprócz filmów, toczyły się także debaty, które dotyczyły różnych zagrożeń: wynikających ze źle pojętego rozwoju cywilizacyjnego, pozorów demokracji, dotyczących zagadnień etycznych. Poważne refleksje można było zrównoważyć wieczornymi koncertami w Klubie Festiwalowym Puzzle.

Spośród obejrzanych przeze mnie filmów chciałabym podzielić się refleksją o kilku wybranych. Ponieważ o „Pułapkach rozwoju” w reżyserii Harolda Crooksa i Mathieu Roy’a  oraz o najnowszym filmie Tomasza Wolskiego „Pałac pisałam w relacji z pierwszego dnia festiwalu, chciałabym poświęcić uwagę filmom kameralnym, mającym przeważnie jednego głównego bohatera. Najbardziej mnie poruszył „Projekt Nim” w reżyserii Jamesa Marsha, jemu więc poświęcę osobny tekst, zwłaszcza że miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z reżyserem.


„Charlotte Rampling. Spojrzenie” - portret  aktorki


kadr z filmu "Charlotte Rampling. Spojrzenie", Against Gravity
O tym, czy filmowe portrety znanych postaci są interesujące, decyduje przede wszystkim osobowość człowieka. Nawet najlepszy reżyser nie wydobędzie tego, czego w niej nie ma. Mogłam się o tym przekonać oglądając na początku trwania festiwalu głośno reklamowany „Bert Stern. Prawdziwy szaleniec”. Dla mnie był to portret niedojrzałego starszego pana, który zrobił karierę robiąc zdjęcia ludziom (głównie kobietom), których traktował przedmiotowo i który – mimo upływu lat – nie zdobył się na żadną głębszą refleksję na temat swojego życia.

Zupełnie inaczej przedstawia się portret znanej z wielu filmów angielskiej aktorki, Charlotty Rampling, którą mieliśmy okazję zobaczyć niedawno w filmie Lecha MajewskiegoMłyn i krzyż”. W dokumencie Angeliny Maccarone jest pełną wdzięku starszą panią, która snuje nie pozbawione poczucia humoru refleksje o swoim życiu artystycznym, a niekiedy również osobistym, ale wszystko to ma posmak tajemnicy i niedopowiedzenia. Najczęściej widzimy ją w relacjach z różnymi ludźmi: fotografem, pisarzem, przyjaciółmi, a każdy z nich uruchamia jakiś temat, który staje się przedmiotem refleksji, także nas, widzów. Dokument zawiera także fragmenty filmów z udziałem Rampling, w tym „Zmierzch bogów” L. Viscontiego czy kontrowersyjny „Nocny portier” Liliany Cavani. Dokument, podzielony na dziewięć odsłon, przybliża postać aktorki – interesującej i pięknej kobiety.

„Cierpliwość według Sebalda” – portret pisarza


Kadr z filmy Cierpliwość według Sebalda

Jeszcze bardziej interesujący formalnie i treściowo okazał się film Granta Gee o pisarzu niemieckiego pochodzenia, który osiadł na Wyspach Brytyjskich – W.G. Sebaldzie.

Reżyser rezygnuje z formy tradycyjnej biografii. Za rodzaj swoistego przewodnika po życiu pisarza służy mu jedna z jego powieści, o znaczącym tytule „Pierścień Saturna. Angielska pielgrzymka: powieść”. Dzięki temu film staje się niezwykłą relacją z podróży, w której Sebald przemierza pieszo hrabstwo Suffolk na angielskim wschodnim wybrzeżu. Pojawiający się w dokumencie rozmówcy i interpretatorzy prowadzą nas śladami Sebalda – w miniony czas, prowokują do refleksji nad mechanizmami przyrody i historii. 

Bardzo piękny film, o niepowtarzalnym klimacie. Zachęcona jego niezwykłą aurą, sięgnęłam, oczywiście, po powieść Sebalda.

 „Mistrz tańca powraca” – portret tancerza


kadr z filmu Mistrz tańca powraca

Film jest wprawdzie debiutem reżyserskim dwóch Duńczyków:  Christiana Holtena Bonke i Andreasa Koefoeda, ale myli się, kto sądzi, że jest to dokument co najwyżej poprawny. Otóż od pierwszego kadru utwierdzamy się w przekonaniu, że historia ukraińskiego tancerza Slavika Kriklivego  wcale nie musi być banalnie opowiedziana. 

W prologu obserwujemy scenę od kulis. Na niej czarny cień człowieka, który samotnie wykonuje na scenie niezwykłą taneczną ewolucję. Tę samą scenę zobaczymy zupełnie inaczej sfilmowaną, już z dźwiękiem i z partnerką bohatera w jednej z ostatnich scen filmu.

Slavik Kriklivy jest postacią w jakiś sposób tragiczną i tajemniczą. Osiągnął zawrotny sukces na początku swojej kariery, w 2000 roku.  Zajął wówczas pierwsze miejsce w Światowych Mistrzostwach w Tańcach Latynoskich, po czym z niewiadomych przyczyn porzucił karierę. Po dziesięciu latach powrócił i realizatorzy towarzyszyli mu przez dwa lata, podczas których próbował powrócić na szczyty z nową partnerką. A jednak, mimo wytężonej pracy, nie udaje się to.

Jesteśmy świadkami scen, w których bohater wykłada w szkole tańca, pouczając młodych, że w tańcu ważna jest relacja z partnerką i to ona decyduje o tym, że można wyrazić ciałem wszystko. Paradoksalnie, sam nie potrafi nawiązać takiej relacji z nową partnerką, którą w jakiś sposób niszczy (z czego zdaje sobie sprawę) i która w rezultacie odchodzi od niego, ponieważ nie wytrzymuje napięcia panującego w tym związku. Kamera dyskretnie pokazuje emocje obojga, a przede wszystkim - wielki smutek i samotność bohatera, który nie potrafi wyjść z zaklętego kręgu i ostatecznie rezygnuje z tańca. Pozostajemy bezradni wobec pytania, dlaczego tak się dzieje, że bohater – mimo wszelkich atutów – ponosi klęskę.


„Wodne dzieci” – portret pianistki i kompozytorki



kadr z filmu Wodne dzieci

Na koniec chciałabym poświęcić chwilę uwagi jeszcze jednemu niezwykłemu filmowi: „Wodnym dzieciom” Holenderki Aliony van der Horst. Jest to niezwykła, poetycka impresja, nasycona przy tym wielogłosową refleksją na temat życia i śmierci. 

Główną bohaterką jest tym razem pianistka, która wykonuje zarówno „Wariacje Goldbergowskie” J.S. Bacha, jak też własne kompozycje, czerpiąc inspiracje z własnych przeżyć. Po śmierci męża decyduje się zrealizować niezwykły projekt: wznosi – jak to sama określa – „katedrę” z 12 tysięcy białych dziecięcych koszulek swoich nienarodzonych dzieci. Niezwykły to widok: koszulki wiszą wysoko nad głowami widzów, tworząc białą kopułę, w środku której widać strumień światła. 


Kadr z filmu Wodne dzieci
To jak sklepienie katedry, w której na nowo tworzy się życie. Odwiedzające tę niezwykłą instalację kobiety (ale również mężczyźni) snują refleksje na temat własnych trudnych doświadczeń utraty dziecka, przemijania, życia i śmierci. Są to bardzo poruszające wypowiedzi. Odsłania się także sama pianistka oraz reżyserka, dzieląc się swoim smutkiem i bólem. Widzimy ponadto specjalne rytuały, dotyczące nienarodzonych dzieci, które w Japonii określa się właśnie mianem „wodnych dzieci”.

Na koniec pozostaje mieć nadzieję, że przynajmniej część z tych filmów trafi na polskie ekrany.

Artykuł ukazał się na portalu PIK Wrocław w maju 2012 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Retransmisja wybranych koncertów Misteria Paschalia na antenie Dwójki

Festiwal muzyki dawnej Misteria Paschalia tradycyjnie gości na antenie Polskiego Radia. Dzisiaj w środę 24 kwietnia o godzinie 19.30 wysłuch...

Popularne posty