Filmowi Jana Jakuba Kolskiego, poza tym, że zawiera głębsze przesłanie, nie brakuje też specyficznego humoru, a narracja jest tak charakterystyczna dla autorskiego kina tego reżysera: niezwykła, przypominającą realizm magiczny albo ludową baśń. Do tego trzeba dodać piękno formalne - kadry stylizowane na malarstwo Jacka Malczewskiego, urzekająca muzyka Zygmunta Koniecznego. Jest to z pewnością jeden z ciekawszych filmów tego twórcy - zagadkowy i tajemniczy jak jego tytuł.
Grażyna Błęcka-Kolska jako Śmierć w filmie "Grający z talerza" |
Twórczość Jana Jakuba Kolskiego, zarówno filmowa, jak i prozatorska, stanowi oryginalne zjawisko w polskiej kulturze, Świat jego nowel i filmów ma wyraziste granice i choć pojawiają się w nim realne miejsca: Popielawy, Łaznów, Rokiciny czy Brzustów, są one przede wszystkim metaforą świata. „Jego filmowa wieś łączy w sobie autentyczny pejzaż wsi mazowieckiej z wyrafinowaną urodą kreacji plastycznej, opowieści prawdziwe z wymyślonymi, inspiracje literackie i filmowe z faktami historycznymi, cuda i magię z talentem i wyobraźnią twórcy – pisała o Kolskim Grażyna Stachówna . Wieś jest miejscem dziania się losu, lokalizacją odwiecznych mitów. Początkiem i kresem jest życie, zaś rytuały życia (miłości) i rytuały śmierci nakładają się na siebie. W miejscach tych dzieją się rzeczy niezwykłe: chłop Jańcio otrzymuje dar leczenia wodą, ale za grzech innego mieszkańca wsi rodzi mu się syn diabelskim ogonkiem, Marczyk umiera, a po jego śmierci karlica z filmu Grający z talerza zaczyna rosnąć z miłości… „W tak urządzonym świecie cudowności, świecie alegoryczno-symbolicznym, inaczej ważą pytania o dobro o zło, wierność i miłość, o ludzki los – twierdzi Roch Sulima. Kolski pragnie przywrócić źródłową treść tym elementarnym pojęciom, które człowiek pozbawił zobowiązań wobec codziennej egzystencji, które trafiły dziś na karty podręczników historii i etyki”.
Bohaterami filmów i nowel Jana Jakuba Kolskiego są ludzie o bogatej indywidualności, nadwrażliwi – prorocy, wybrańcy, potępieńcy, wioskowi odmieńcy, czasem sztukmistrze i kuglarze albo dziwolągi. Stają się figurami ludzkiego losu, o którego przypadłościach najpełniej zdaje się mówić los artysty.
Mariusz Saniternik (Morka) i Dojnica Paładiuk (Janka) |
Jednym z wiodących tematów twórczości Jana Jakuba Kolskiego jest śmierć. Pojawił się stosunkowo wcześnie, bo już w etiudzie studenckiej zatytułowanej Umieranko (1984). „Maleńka wieś gdzieś na odludziu. Trzy kobiety w czerni modlą się pod przydrożną kapliczką. Żona zaczyna przygotowywać swego męża na śmierć, której rychłe nadejście oboje przeczuwają. Mężczyzna goli się, ubiera odświętnie i wychodzi w pole, by umrzeć między zagonami. Śmierć jest naturalną częścią życia, czymś zwyczajnym i oswojonym, co zasugerowane zostaje już w tytule filmu. Słowo "umieranie" odsyła do czynności, a jego zdrobnienie czyni tę czynność pospolitą i nieco groteskową. Ludzie są świadomi nieuchronności śmierci i pogodzeni z jej nadejściem. Jan Jakub Kolski ukazuje stosunek do umierania, który przechowywany był wówczas już tylko w kulturze ludowej ”.
Śmierć jako postać pojawia się w Grającym z talerza (1995). Tym razem przybiera postać pięknej młodej dziewczyny. Kolski najwyraźniej czerpie inspirację z malarstwa Jacka Malczewskiego, z jego cyklu Thanatos. Podobnie jak tam, dzięki przedstawieniu śmierci jako zmysłowej, pięknej dziewczyny odnosimy wrażenie, że jest ona naturalną częścią życia. Takie zestawienie symboli oznacza pojmowanie śmierci jako odrodzenia, nadziei na przejście do nowego życia w lepszym świecie, choć postać grana przez Grażynę Błęcką-Kolską zapewnia Marczyka, że nic nie wie o „tamtym świecie”, zupełnie tak samo jak Śmierć z Siódmej pieczęci Ingmara Bergmana.
Bez wątpienia jest w niej piękno i siła. Ubrana jest w długą białą szatę i ma wygląd wiejskiej dziewczyny, w ręku trzyma kosę. Pojawia się nagle, na horyzoncie i zbliża nieubłaganie do pracującego w polu Marczyka. Lecz choć – jak sama przyznaje – ma kamień zamiast serca, gotowa jest do negocjacji z chłopem, gdy ten obiecuje jej, że za odroczenie „wyroku” przyprowadzi do niej kilka chętnych duszyczek. Marczyk skrywa tajemnicę – jego studnię zamieszkuje potwór o dwóch twarzach, który w łonie matki pożarł swojego brata bliźniaka. Ukrywa się, by nie wrócić do cyrku, gdzie będzie wystawiany na publiczny widok i zmuszany do opowiadania swojej mrocznej historii. Jego imię kojarzy się ze śmiercią (łacińskie słowo mors oznacza śmierć), która jest rodzajem kainowej zbrodni. Otóż Marczyk pragnie przed śmiercią uporządkować swoje sprawy, m. in. znaleźć kogoś, kto mógłby zająć się Morką. I znajduje karlicę Jankę, która nie mogąc zaakceptować swojej lichej postury, postanawia rzucić się pod pociąg. Ocalonej Marczyk uświadamia, że każdy na tym świecie jest do czegoś potrzebny, po czym przygarnia ją do siebie. Po jego śmierci Janka znajduje w pustej studni Morkę i zakochują się w sobie tak wielką miłością, że karlica zaczyna rosnąć.
Janka z karlicy zamienia się w olbrzymkę. |
Miłość i śmierć splatają się w tym filmie jak Eros i Tanatos – motyw zaczerpnięty ze starego mitu o Erosie i Psyche, bardzo mocno obecny w literaturze romantycznej i w okresie Młodej Polski. Dość wspomnieć programową balladę Adama Mickiewicza Romantyczność, w której dziewczyna rozmawia ze zmarłym ukochanym, pozostając mu wierną aż po grób. Śmierć w filmie Grający z talerza jest zatem nie tylko nawiązaniem do Malczewskiego, ale również do ludowej wiary w obecność tych, którzy odeszli.
Śmierć w filmie Kolskiego ma jedną słabość – do muzyki, a ta pełni w filmie szczególną rolę – to muzyka sfer. „Muzykę można „zobaczyć” zapisaną szlaczkiem na ułomku talerza, ale grajkowi dany jest zaledwie kawałek całości – pisze Roch Sulima – całości boskiej, ku której muzyka jest zaledwie uchyloną furtką. Granie jest także wyzwaniem wobec tej całości. Grajek Lunda proponuje „kawałek” własnego ładu, urządzonego na swoje podobieństwo, i przykłada go do wzorców harmonii świata, której człowiek w pełni poznać nie może” . Grajek nie chce grać z całego talerza, wie bowiem, że to muzyka dla Boga, a nie dla ludzi. Jednakże pod wpływem namowy, a także własnej ciekawości, grając wadzi się z wiecznym porządkiem. Tymczasem uwięziona Śmierć nie zbiera swego żniwa, Lunda gra w jakimś transie, a Marczyk siedzi pod drzewem z całym talerzem w dłoni i nie może odejść z tego świata. Odwieczny porządek przywraca Morka, tłukąc talerz. Dusza Marczyka z ulgą i chichotem unosi się do nieba. Świat filmowany z góry coraz bardziej się oddala, ale nie czujemy już dramatyzmu tej sceny, szczególnie że ostatnie słowa nieboszczyka brzmią: „A pocałujcie wy mnie wszyscy w dupę!”. W istocie, odejście z tego świata jest czymś zupełnie naturalnym.
Krzysztof Pieczyński (Lunda) i Grażyna Błęcka-Kolska (Kostucha) |
Śmierć jest częścią życia i nic tego porządku nie odmieni. Marczak pozostawił po sobie prawdziwą wartość: wielką miłość dwojga dziwolągów: karlicy Janki i Morki – potwora o podwójnym obliczu.
Filmowi Jana Jakuba Kolskiego, poza tym, że zawiera głębsze przesłanie, nie brakuje też specyficznego humoru, a narracja jest tak charakterystyczna dla autorskiego kina tego reżysera: niezwykłą, przypominającą realizm magiczny albo ludową baśń. Do tego trzeba dodać piękno formalne - kadry stylizowane na malarstwo Jacka Malczewskiego, urzekająca muzyka Zygmunta Koniecznego. Jest to z pewnością jeden z ciekawszych filmów tego twórcy - zagadkowy i tajemniczy jak jego tytuł.
ocena 8/10
"A podłózcie mi tam coś ciepłego pod dupę!" - woła Marczyk unosząc się w górę uśmiechnięty i szczęśliwy, gdy już Lunda zagra z pełnego talerza. A piękna Śmierć może żniwować dalej, to przyjdzie i po nas.
OdpowiedzUsuń