środa, 15 marca 2023

Twarz czy maska? O wystawie "Twarzą w twarz" w Pawilonie Czterech Kopuł /relacja/

Od 26 lutego 2023 roku w Pawilonie Czterech Kopuł Muzeum Sztuki Współczesnej we Wrocławiu prezentowana jest wystawa pod wiele znaczącym tytułem "Twarzą w twarz".  Wędrując po ekspozycji możemy konfrontować własne przemyślenia na temat ludzkiej twarzy z wyobrażeniami artystów, głównie współczesnych, ale znajdziemy na niej również "Narcyza" Tintoretta, portrety trumienne czy dagerotypy. 

James Haid-Schmallenberg, Popiersie (Jasnoczerwony, zdenerwowany), 2019
ceramika, własność artysty, powyżej: Weronika Gęsicka, Bez tytułu, z serii Smash, 2019-2020,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
      Przed laty, przygotowując w Ossolineum wystawę "Twarze Pana Cogito", również zgłębiałam ten temat, stawiając pytania. Czy twarz jest wiernym odbiciem ludzkiego wnętrza, czy też nie da się jej przeniknąć? Co nam mówi o człowieku? A może jest tylko maską? Wielu dawnych autorów optymistycznie zakładało, że twarz jest rodzajem otwartej księgi, stanowi frontyspis człowieka. Angielski poeta metafizyczny doby baroku John Donne uważał, że Cały świat jest wielką księgą, a człowiek indeksem do tej księgi; nawet jego ciało może być całym światem. Twarz jest zatem księgą, z której można „odczytać”, jaki jest człowiek: co myśli, co czuje, jaka jest jego historia – szczęśliwa czy tragiczna. Zgodnie bowiem z takim podejściem,  Twarz jest obrazem duszy, a oczy jej tłumaczem (Cycero). 
     Samo słowo twarz  powiązane jest etymologicznie z tworzeniem, pochodzi bowiem od starocerkiewnego twar – dzieło oraz zbliżonego twor – stworzenie. Podobnie w łacinie facere znaczyło tworzyć, robić, a z niego powstały francuskie i angielskie określenia twarzy. Można zatem powiedzieć, że w różnych językach twarz jawi się jako coś stworzonego – jako dzieło. Twarz zatem jest stworzona przez Stwórcę – jest Jego dziełem. 
      Na wrocławskiej wystawie staniemy jednak "twarzą w twarz" z ludzkim wyobrażeniami twarzy, często odpychająco brzydkiej, jak u Katarzyny Kozyry, z twarzami zniekształconymi, zamaskowanymi, podrobionymi cyfrowo czy zniewolonymi, "unieważnionymi"... To także daje do myślenia.
Jak czytamy,  została "zbudowana wokół najważniejszych dla historii twarzy zagadnień: samoidentyfikacji, portretu, maski i twarzy syntetycznej. Można na niej prześledzić, w jaki sposób zmieniał się status ludzkiego wizerunku i jak wzrastała społeczna potrzeba jego rejestrowania oraz jak ewoluowały formy zapisywania – wszak twarz może być namalowana, narysowana, wyrzeźbiona, zamaskowana, przebrana, sfotografowana, wyretuszowana, wygenerowana, cyfrowa". 
        Swoistym preludium ekspozycji "Twarzą w twarz" są prace Katarzyny Kozyry w technice wideo. Po nich główną część ekspozycji rozpoczyna obraz Tintoretta "Narcyz", nabierający nowych znaczeń w sąsiedztwie portretu artysty wizualnego, przedstawiciela sztuki konceptualnej - Krzysztofa Wodiczki. Podejmują one temat tak istotny dla historii sztuki, jakim jest ludzka twarz. Tę część ekspozycji zajmuje  instalacja artysty z lat 70., a właściwie jej współczesna rekonstrukcja, zatytułowaną "Autoportret 2". Artysta, na Wydziale Projektowania Przemysłowego ASP w Warszawie, zaangażowany w ruch "Solidarności", wielokrotnie krytykował hermetyczność środowiska artystycznego, jego zamknięcie się na problemy społeczne.
 
Krzysztof Wodiczko, Autoportret 2", 1973-1974/2009, instalacja, lustro,
drewno, fotografia, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek 

Układ obiektów na wystawie przedstawia w jakimś sensie również historię technik utrwalania ludzkiej twarzy - począwszy od malarstwa dawnego (obraz Tintoretta), poprzez portret trumienny, dagerotyp, a na komputerowo wygenerowanych ludzkich sylwetkach. 

"Wystawa jest także poświęcona historii medium artystycznego - dowodziła podczas oprowadzania dziennikarzy jedna z jej kuratorek: Małgorzata Micuła. Zaczynamy od portretu malarskiego, aby na końcu obserwować cybertwarze".

Przemijanie tego, co utrwalone - dagerotyp


Hermann Krone, portret kobiety, 1853, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Z pewnością warto zatrzymać się nad gablotami prezentującymi dagerotypy.  "Dagerotyp powstał z potrzeby uwiecznienia ludzkiej twarzy - wyjaśniała druga z kuratorek wystawy - Iwona D. Bigos. Miał stać się czymś, co nie przeminie. Kiedy jednak przyjrzymy się im z bliska, łatwo dostrzeżemy, że portrety są mocno wyblakłe i stają się już tylko wspomnieniem tego, czym były na początku. Okazuje się, że próba uwiecznienia człowieka skazana jest na niepowodzenie. Poza tym portretujemy w ten sposób człowieka, który zastygł w jakiejś masce, a więc jest to portret nieautentyczny".

Portrety w zawieszeniu

Katarzyna Rotkiewicz-Szumska, "Portrety w zawieszeniu", 2013-2022,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Na przeciwko kolekcji dagerotypów zobaczymy prace Katarzyny Rotkiewicz-Szumskiej (jej prace stanowią często rodzaj kontekstu do innych obiektów na wystawie), zatytułowane intrygująco: "Portrety w zawieszeniu". Nie mniej ciekawa jest także historia ich powstania. Obrazy są wyeksponowane na specjalnie sporządzonej szynie, dzięki której nieustannie się tasują. U źródeł tego pomysłu stała chęć ożywienia portretu. Wraz z artystą zajmującym się sztuką kinetyczną - Adamem Garnkiem, stworzyli projekt metalowej konstrukcji, przypominającej teatralną rampę, co nie jest bynajmnie przypadkowym skojarzeniem. Szumska bowiem wraz z mężem Zbigniewem (plastykiem i scenografem) założyli w latach 90. Teatr Cinema. Współpracując z wieloma tancerzami, zaczęła malować ich portrety i tak powstały "Portrety w zawieszeniu", na których utrwaliła tancerza Piny Bausch, próbując pokazać różne oblicza tej samej twarzy. 

Portret pośmiertny


Portret trumienny Anny Szembekowej, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Katarzyna Rotkiewicz-Szumska jest również autorką maski pośmiertnej, a także obrazu "Pięknej nieznajomej", którą możemy zobaczyć w części wystawy poświęconej portretowi trumiennemu, temat ten bowiem był również obiektem jej zainteresowań.. Znajdziemy tu także oryginalny portret trumienny Anny Szembekowej, jak też  odlew głowy "Pięknej nieznajomej", bardzo popularnej w XIX wieku. Każdy szanujący się artysta taką maskę posiadał w swojej pracowni. To anonimowy portret dziewczyny, którą wyłowiono z Sekwany i która po śmierci zachowała zdumiewająco piękne, harmonijne rysy.

Piękna nieznajoma, pocz. XX w., fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

A tak wygląda Piękna nieznajoma na obrazie Szumskiej:

Katarzyna Rotkiewicz-Szumska, NN z cyklu "Maski pośmiertne", 2014
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Spacerując po wystawie dotkniemy rozmaitych zagadnień związanych z problematyką twarzy i maski, na kompletnym odczłowieczeniu kończąc. Z pewnością jest to ekspozycja interesująca, z wyraźną koncepcją, prezentująca szerokie spektrum zagadnień i skłaniająca do refleksji. W swojej relacji dotknęłam zaledwie kilku jej aspektów. Zachęcam do jej obejrzenia - z pewnością będzie to interesujący czas. Kuratorkom - Iwonie Bigos i Małgorzacie Micule pragnę pogratulować koncepcji, a  twórcom aranżacji - pomysłowości.

Wystawa "Twarzą w twarz" - widok ogólny, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

BIEGUNI Olgi Tokarczuk I NFM I 15. Leo Festiwal

W dniach od 9 do 19 maja 2024 r. odbędzie się 15. edycja Leo festiwal, tym razem zainspirowana powieścią Olgi Tokarczuk: "Bieguni"...

Popularne posty