Nowy Rok rozpoczęłam od koncertu, podczas którego wysłuchałam m. in. III Symfonii a-moll („Szkockiej") op. 56 Felixa Mendelssohna Bartholdy` ego. Prowadzący koncert Michał Nesterowicz nie tylko złożył melomanom piękne noworoczne życzenia, ale podarował nam jeszcze muzykę na bis. A oto wczoraj dane mi było wysłuchać Mendelssohna ponownie. Tym razem był to słynny Koncert skrzypcowy e-moll op. 64 w wykonaniu wspaniałej skrzypaczki Aleny Baevy (plus dwa bisy). Właściwie nie miałam ochoty opuszczać Narodowego Forum Muzyki, ale w końcu zrobiłam to w przekonaniu, że (cytując Tadeusza Kantora) "ja tu jeszcze powrócę" 😁 I Mendelssohn także!
Michał Nesterowicz i NFM Filharmonia Wrocławska podczas koncertu "Szkocki poemat", fot. Sławek Przerwa |
Nils Mönkemeyer gra Carla Reinecke i Franza Antona Hoffmeistra
Pierwszą część koncertu "Szkocki poemat" wypełniła muzyka Carla Reinecke i Franza Antona Hoffmeistra, którą wspaniale interpretował niemiecki altowiolinista Nils Mönkemeyer, a towarzyszyła mu niezawodna NFM Filharmonia Wrocławska pod dyrekcją Michała Nesterowicza.
Mönkemeyer po raz pierwszy zagrał na włoskiej altówce Giuseppe Cavaleriego z 1742 roku, wypożyczonej z Landessammlung Rheinland-Pfalz. Obecnie gra na instrumencie zbudowanym przez Petera Erbena w Monachium. To artysta wszechstronny i szalenie uzdolniony. Na swoją pierwszą płytę, "Ohne Worte", wybrał pieśni Franza Schuberta i Roberta Schumanna, grając je "bez słów", z towarzyszeniem Nicholasa Rimmera. Na drugiej, zatytułowanej "Weichet nur, betrübte Schatten" ("Odejdźcie tylko, smutne cienie"), nagrał koncerty altówkowe Antonio Rosettiego i austriackiego kompozytora dobry klasycyzmu, Franza Antona Hoffmeistera, którego Koncertu D-dur na altówkę i orkiestrę mogliśmy wysłuchać we Wrocławiu. Występ był wspaniały! Należy się radować, że swoim napiętym grafiku artysta uwzględnił także występ we Wrocławiu i był szczęśliwy z powodu zgotowanej mu owacji.
Nils Mönkemeyer i NFM Filharmonia Wrocławska, dyr. M. Nesterowicz, fot. Sławek Przerwa |
Niech zabrzmi Mendelssohn!
Drugą część koncertu wypełniła III Symfonia a-moll Felixa Mendelssohna Bartholdy’ego. W listach do rodziny Felix Mendelssohn Bartholdy wspominał, że bezpośrednią inspiracją do rozpoczęcia prac nad tym utworem były odwiedziny w nastrojowych ruinach Holyrood Abbey w 1829 roku. Do opisu tego miejsca kompozytor dołączył także szkic tematu rozpoczynającego to dzieło. Jednak praca nie szła mu dobrze i po dwóch latach odłożył szkice. Powrócił do nich dopiero dekadę później, a prawykonanie ukończonego dzieła miało miejsce w Gewandhausie w Lipsku w 1842 roku. Publiczność polubiła nową kompozycję, która od tego czasu uznana została za doskonały obraz dzikich, odludnych, targanych wichrem, skrytych w ciemnych mgłach północnych wzgórz. Jednak nie cała symfonia jest tak dramatyczna i pochmurna jak pierwsza i trzecia część. Drugie i czwarte ogniwo są dynamiczne, pojawia się tu także rytm charakterystyczny dla szkockich tańców ludowych, w których pierwsza nuta jest krótka, druga natomiast dłuższa. Dzieło wieńczy monumentalna apoteoza, w której kompozytor niespodziewanie przechodzi do słonecznej tonacji durowej.
Kierowana przez Michała Nesterowicza NFM Filharmonia Wrocławska zagrała ten utwór znakomicie. Czy mogło być inaczej, skoro i zespół muzyków wspaniały, i dyrygent fantastyczny. Lista orkiestr, którymi dyrygował, wypełniłaby ramy tego artykułu, wspomnę więc tylko, że Nesterowicz koncertuje regularnie w Europie, Ameryce Południowej i Stanach Zjednoczonych. W Polce współpracuje z takimi orkiestrami, jak Sinfonia Varsovia, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia, Polska Orkiestra Radiowa, Sinfonietta Cracovia i Polska Filharmonia Kameralna. Ponadto stał za pulpitem dyrygenckim m.in. BBC Philharmonic Manchester, The Royal Liverpool Philharmonic, Wiener Kammerorchester, Royal Flemish Philharmonic.... Mimo tej międzynarodowej sławy, ów absolwent wrocławskiej Akademii Muzycznej okazał się też skromnym i serdecznym człowiekiem, który obdarował nas nie tylko pięknymi życzeniami noworocznymi, ale także nie pożałował bisów. Brawo!
Alena Baeva, fot. Joanna Stoga |
Alena Baeva gra Mendelssohna!
Kiedy więc zaczęłam rok obdarowana Mendelssohnem, nie mogłam odmówić sobie kolejnego koncertu z muzyką tego kompozytora i tak trafiłam na Alenę Baevą z towarzyszeniem kolejnego wspaniałego zespołu - NFM Orkiestry Leopoldinum. Zacznę od Baevy, urodzonej w Kirgizji skrzypaczki, będącej po prostu zjawiskiem. Opisywana jako "magnetyczna obecność" i "niezmiennie fascynująca techniką dźwięku" ("New York Classical Review") jest uważana za jedną z najbardziej ekscytujących, wszechstronnych skrzypaczek działających obecnie na światowej scenie. Posiadając niezwykłą pamięć i pasję muzyczną, Baeva ma już ogromny repertuar, w tym ponad pięćdziesiąt koncertów skrzypcowych (!). Jest ponadto orędowniczką dzieł mniej znanych, obok literatury skrzypcowej głównego nurtu, jej ostatnie wykonania promują takich kompozytorów jak Grażyna Bacewicz (której utworu mogliśmy posłuchać na bis), Gara Karaev, Mieczysław Karłowicz czy Valentyn Silvestrov. Cieszy się owocną relacją z Orkiestrą XVIII Wieku, wykonując i nagrywając różnorodny repertuar na instrumentach historycznych. Ich nagranie z 2022 roku (II Koncert skrzypcowy Wieniawskiego) zostało ukoronowane "Nagraniem miesiąca" przez BBC Music Magazine, który uznał je za "konieczne do słuchania".
Od 2010 roku Alena Baeva mieszka w Luksemburgu z mężem i trójką dzieci i gra na "ex-William Kroll" Guarneri del Gesù z 1738 roku – hojnie wypożyczonym od anonimowego mecenasa, z życzliwą pomocą J&A Beares.
We Wrocławiu Baeva nie tylko zagrała, ale przeprowadziła także master class i miejmy nadzieję, że uczestnicy wiele na tym skorzystali.
Alena Baeva, NFM Orkiestra Leopoldinum, fot. Joana Stoga |
Dla nas, słuchaczy, najważniejszy był jej wspaniały występ, podczas którego zagrała Koncert skrzypcowy e-moll, uznawany za najpopularniejsze dzieło Mendelssohna. W XIX wieku, pod koniec którego był już uważany za jeden z najwybitniejszych koncertów skrzypcowych w literaturze, należał do repertuaru czołowych skrzypków, takich jak Ferdinand David, Joseph Joachim i Pablo de Sarasate. To zobowiązuje, łatwo popaść w banał i być odtwórczym. Baevej to jednak nie dotyczy. Dodajmy, że Koncert skrzypcowy Mendelssohna zawiera szereg innowacji kompozytorskich. Na przykład płynne przejście od pierwszej do drugiej części, co w tamtych czasach było niezwykłe. Również główny temat pierwszej części grany jest na instrumencie solowym, skrzypcach, a nie, jak to zwykle bywa, przez orkiestrę. Baeva zagrała go na swój niepowtarzalny sposób: z temperamentem (aż urwało się włosie ze smyczka!), a także śpiewnie i lirycznie. Grała w jakimś zapamiętaniu i to się udzielało słuchaczom. Aplauz był gorący i artystka bisowała dwukrotnie, pokazując przy tym zdumiewającą skalę swoich możliwości.
Kojące okłady muzyczne z Felixa Mendelssohna Bartholdy` ego sprawiły, że nie chciało się z Narodowego Forum wychodzić, ale... "ja tam jeszcze powrócę!".
Takie wykonanie Sibeliusa znalazłam w sieci:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz