7 i 8 czerwca 2025 uczestniczyłam w niezwykłym wydarzeniu, które miało miejsce w Operze Wrocławskiej – w premierze baletu zatytułowanego "Frida", będącego opowieścią o życiu i twórczości meksykańskiej malarki Fridy Kahlo. Cóż to była za urzekająca opowieść! Taniec wyobrażał miłość, cierpienie, umieranie, a także sztukę, która była dla Fridy próbą wyrażenia własnych doświadczeń za pomocą malarstwa. We wrocławskim spektaklu wszystko to zostało opowiedziane za pomocą choreografii, kostiumów, plastyki teatralnej, świateł... Powstało widowisko znakomite, jakiego dawno nie dane nam było oglądać.
 |
"Frida", fot. Wojciech Palacz |
Fridy Kahlo życie w obrazach
Frida Kahlo stała się rodzajem ikony przede wszystkim za sprawą filmu Julie Taymor, zrealizowanego na podstawie książki Haydena Herrery Frida: A Biography of Frida Kahlo. W Polsce miał swoją premierę w 2003 roku i święcił triumfy na całym świecie. Pamiętam, jak występująca w roli tytułowej Salma Hayek, amerykańska aktorka pochodzenia meksykańskiego, tak bardzo zaangażowała się w jego powstanie, że partycypowała w kosztach produkcji, a przede wszystkim z wielkim zaangażowaniem wcieliła się w postać Fridy, czemu służyć miały także oryginalne stroje malarki. To była dla Hayek rola jej życia. Nie był to wprawdzie pierwszy film biograficzny, bo już w 1983 odbyła się premiera filmu „Frida, naturaleza viva”, który także odniósł wielki sukces i wzbudził kolejne fale zainteresowania dla twórczości malarki. Oryginalna, pełna życiowej prawdy twórczość Fridy Kahlo została dzięki filmowi spopularyzowana także na fali feminizmu. Zaczęły pojawiać się kolejne biografie, a Fridą zainteresowali się również twórcy teatralni i muzycy W 1991 w Filadelfii wystawiono operę pt. „Frida” zaaranżowaną przez Roberta Xaviera Rodrigueza. W 1994 amerykański muzyk James Newton wydał płytę pt. „Suite for Frida Kahlo”, a 21 czerwca 2001 twarz Fridy pojawiła się na amerykańskim znaczku pocztowym. Zaczęto organizować wystawy. W 2005 w Londynie zgromadzono 87 prac Fridy. Z kolei wystawa „Frida Kahlo and Diego Rivera: Masterpieces from the Gelman Collection”, obejmująca prace Fridy i Diego, zaprezentowana została w 2011 w Pallant House Gallery w Chichester (West Sussex) i zgromadziła w jednym miejscu dzieła dwóch centralnych postaci meksykańskiego modernizmu. Również w Polsce prezentowano jej prace, m. in. w 2017/2018 w CK Zamek w Poznaniu miała miejsce wystawa „Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst”, a w 2023 roku Muzeum Łazienki Królewskie zaprezentowało wystawę "Kolor życia. Frida Kahlo".
 |
"Frida", fot. Wojciech Palacz |
W 2008 na największym festiwalu sztuki w Edynburgu (Edinburgh Festival Fringe) przedstawiono sztukę o życiu Fridy pt. „Frida Kahlo: Viva la vida!”, której autorem był Meksykanin Humberto Robles. W Polsce natomiast w 2017 roku, w 110. rocznicę urodzin artystki, odbyła się prapremiera sztuki teatralnej Jakuba Przebindowskiego "Frida. Życie Sztuka Rewolucja". To wszystko obrazuje rosnącą popularność artystki, która wciąż inspiruje artystów różnych dzie3dzin sztuki, także sztuki baletowej.
Dla belgijsko-kolumbijskiej tancerki baletowej i choreografki Annabelle Lopez Ochoa, która stworzyła choreografię do baletu "Frida" w Operze Wrocławskiej, źródłem inspiracji był przede wszystkim film z Salmą Hayek:
Od momentu, gdy około 20 lat temu po raz pierwszy obejrzałam film "Frida" – możemy przeczytać w programie – czułam potrzebę opowiedzenia tej historii przez taniec. To dzieło nie jest klasyczną biografią, lecz portretem meksykańskiej artystki, rozwijającym się poprzez podróż jej obrazów.
Artystka znana jest z tego, że lubi, aby tancerze "opowiadali historię", ale w przeciwieństwie do Piny Bausch, która obserwowała swoich tancerzy i z nich czerpała budując role, Annabelle Lopez Ochoa inspiruje przede wszystkim sztuka i muzyka, o czym mogliśmy się przekonać oglądając balet i słuchając muzyki skomponowanej przez Petera Salema.
 |
"Frida", fot. Wojciech Palacz |
Tańcząc Fridę
Scenografia "Fridy" Dieuweke Van Reij jest prosta i funkcjonalna (czarny kub, który po otwarciu staje się staje się tłem wielu scen), za to kostiumy – bajecznie kolorowe jak jej postaci, zainspirowane folklorem Meksyku i nade wszystko jej konkretnymi obrazami: "Ranny jeleń", "Strzaskana kolumna", autoportrety, w tym "Dwie Fridy"...
Poszczególne sceny są znakomicie i bardzo precyzyjnie skomponowane – nie ma w tym przedstawieniu żadnej przypadkowości, a precyzja ta dotyczy wszystkich elementów spektaklu: tańca, ruchu scenicznego, aktorów drugiego planu, tła i rekwizytów. Spaja je także muzyka. Kompozytor Peter Salem poznawał na różne sposoby biografię Fridy Kahlo, oglądając, czytając (także jej książkę kucharską! 😊), zgłębiając zarówno meksykański folklor, jak też wykorzystując elementy muzyki jazzowej w epizodzie nowojorskim.
Uważam, że w sztuce baletowej muzyka i ruch to duet, w którym łączą się historia i emocje – twierdzi w rozmowie z Janem Płonką – ta pierwsza wyrażana poprzez dźwięki, a ta druga – poprzez niesamowitą ekspresję ciał tancerzy. (...) Kolor i żywiołowość są obecne w orkiestracji, podobnie jak brak kolorów w chwilach tragedii i rozpaczy.
W kompozycji muzyki do spektaklu, nawiązującej (bynajmniej nie dosłownie) do muzyki meksykańskiej, znalazły się także trzy piosenki przyjaciółki Fridy – Chaveli Vargas (mogliśmy ją zobaczyć i posłuchać w filmie Julie Taymor). Mnie skojarzyły się także się z filmami Almodovara, w których śpiew pojawia się rzadko, niosąc jednak wielkie emocje, jak choćby w "Volver" czy w "Wysokich obcasach". Piękne i poruszające, niezapomniane momenty...
 |
"Frida", fot. Wojciech Palacz |
Boski taniec
O tym, że taniec symbolizuje coś więcej niż ludzkie uczucia i problemy egzystencjalne, świadczy napisany w 1865 roku wiersz C. K. Norwida: „Do słynnej tancerki rosyjskiej – nieznanej zakonnicy”. Utwór ten skierowany został do Marty Nikołajewny Murawiewej, której sztuką poeta był zafascynowany. W jego utworach literackich pojawiają się na różnych etapach – w juweniliach i w twórczości dojrzałej, liczne i wieloznaczne obrazy tańca. Poeta wykorzystuje metaforę tańca, aby dokonać filozoficznego czy moralnego uogólnienia, a także, by zawrzeć w nim istotne przesłanie. Taniec jest sztuką będącą nie tylko widomym znakiem harmonii, doskonałości i pełni ludzkich możliwości. Widok jego piękna jest przeżyciem estetycznym, ale ma również, zdaniem poety, wartość moralną. Widząc tak boskie piękno, tak wysublimowaną duchowość, człowiek doznaje uczuć najwyższego wzruszenia – jak w przeżyciu mistycznym.
Nawiązałam do Norwida nie bez przyczyny. Uczestnicząc w obydwu premierowych przedstawieniach "Fridy" nie tylko sama poczułam głębokie poruszenie, ale mogłam je dostrzec także u innych uczestników tego wydarzenia. To się jakoś czuło "w powietrzu", że oto dzieje się coś niezwykłego. Z całą pewnością było to zasługą wymienionych już realizatorów, ale przede wszystkim artystów baletu. A nie mieli oni łatwego zadania! Nie "tylko" taniec, ale także gra aktorska, precyzyjny ruch ruch sceniczny, współpraca zespołowa... A przecież nie czuło się, że stoi za tym ciężka wielotygodniowa praca – widać było nade wszystko piękno i harmonię.
 |
"Frida", fot. Wojciech Palacz |
Olśniewające były Carola Minardo i Phoebe Anderssen, które wystąpiły w roli tytułowej, a dzielnie partnerowali im jako Diego Daniel Agudo Gallardo i Łukasz Ożga. Pierwsza z baletnic swoją dziewczęcą subtelnością i autentycznością już w momencie pojawienia się na scenie wprost elektryzowała. Oszałamiająca scena wypadku, gdy bohaterka traci grawitację i balansuje w deszczu złocistego pyłu (pamiętamy tę scenę z filmu, ktoś wiózł sproszkowane złoto, które przeznaczone było na pokrycie kościelnej rzeźby) – pełna dramatyzmu, a zarazem skończonego piękna. Równie dramatyczna, choć zaprezentowana zupełnie innymi środkami ekspresji, była końcowa scena I aktu, w której za pomocą licznych czerwonych nici realizatorzy nawiązali symbolicznie do obrazu "Szpital Henry Forda". Przejmująca była także w scenie umierania, kiedy następuje przemiana w motyla, będącego symbolem transformacji i nadziei... Daniel Agudo Gallardo w roli otyłego Diego Rivery – również znakomity i jakże prawdziwy. Specjalny kostium powiększający jego sylwetkę i sposób poruszania się sprawiły, że "uwierzyliśmy" w jego pozorną ociężałość, a przecież sceny zagrane przez szczupłego baletmistrza wymagały, paradoksalnie, nie lada sprawności i aktorskiego talentu!
 |
"Frida", fot. Wojciech Palacz |
Pięknie wypadły także sceny zbiorowe, w których pojawiają się "emanacje" Fridy oraz postacie z jej obrazów, szczególnie trzeba zauważyć rolę zagraną cudownie przez
Laurę Flügel w roli Jelenia, niezwykle smukłą i wysoką, o wdzięku łani. Wspaniała była także rola nazwana od obrazu Kahlo Strzaskaną kolumną, w którą wcieliły się
Agata Załuska i Magdalena Kurilec-Malinowska. Ponadto spektaklowi towarzyszył nieustannie element czarnego humoru, które wprowadzały szkielety męskie oraz bardziej subtelne szkielety żeńskie. Cudne były ponadto kolorowe Fridy: Zielona, Fioletowa, Czerwona, Żółta itd., wykreowane przez ... baletmistrzów. Wszystkich nie sposób wymienić, bo skład baletmistrzów był w tym przedstawieniu bardzo rozbudowany, z przewagą artystów niepolskich: włoskich, hiszpańskich, japońskich... stanowiących stały zespół baletowy Opery Wrocławskiej. Mamy bowiem w
Operze Wrocławskiej znakomitych tancerzy, co jest w znacznej mierze zasługą kierowniczki baletu,
Małgorzaty Dzierżon. Z takim zespołem można góry przenosić!
"Frida" okazała się baletem skończenie pięknym, o wiele piękniejszym i bogatszym w znaczenia niż film z Salmą Hayek, który jest jednak typowo hollywoodzką produkcją. Spektakl baletowy tymczasem dotykał czegoś znacznie głębszego, co można by patetycznie nazwać duszą albo metafizyką, o ile nie boimy się patosu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz