Moim Bliskim, którzy przekroczyli Bramę…
 |
Caspar Dawid Friedrich, Wejście na cmentarz, ok. 1825,
Gemäldgalerie, Drezno
Znany obraz Caspara Friedricha Brama
cmentarna przedstawia wrota cmentarne,
ozdobione wyobrażeniami Arma Christi, symbolami pasji Zbawiciela.
Otwierają się one szeroko na piękny krajobraz, wyobrażający elizejskie
przestrzenie, pełne zieleni i wysokich drzew, pośród których – niczym naturalny
element tego pejzażu – widnieją grobowce i krzyże. A wszystko to - skąpane jest
w złotej poświacie - budzi u obserwatora rodzaj tęsknoty i chęć p r z e k r o c
z e n i a bramy dzielącej dwa światy. Dwie postacie
widoczne po lewej stronie, usunięte w cień, kontemplują odsłaniający się przed
nimi widok. Znajdują się po stronie mroku, ale wzrok mają zwrócony ku
przyszłości... Owa brama cmentarna w
obrazie Friedricha symbolizuje przejście do innego świata, śmierć, ale jest też
powtórzeniem słów Chrystusa: „Ja Jestem Bramą”.
Niech zatem nastrój tego obrazu, a
także jego wymowa, będą dla nas zaproszeniem do pogłębionej refleksji na temat
Dnia Wszystkich Świętych i związanych z nim nieodłącznie Zaduszek, kiedy to
wspominamy tych, którzy odeszli, a przecież nadal żyją w naszej pamięci i w
naszych sercach...
Zanim więc tłumnie, jak co roku,
odwiedzimy cmentarze, warto może zastanowić się i nad obecnością śmierci w naszym
życiu, i nad tym jak kultywujemy pamięć o
zmarłych, a wreszcie nad samym miejscem – nad cmentarzem, Czym w istocie
jest obecnie, a jaki był niegdyś? Co tak naprawdę dla nas znaczy?
Chociaż kult zmarłych jest cechą
każdej cywilizacji, ba - często owej cywilizacji jedynym śladem - to jednak
cmentarz w jego dzisiejszym kształcie powstał stosunkowo niedawno, bo na
przełomie XVIII i XIX w. Pierwsi chrześcijanie, aby nie korzystać z cmentarzy
komunalnych, od II w. zaczęli chować swoich zmarłych pod ziemią, z obawy przed
prześladowaniami. Dopiero w V w. Kościół powrócił do tradycyjnego pochówku.
Katakumby zaś, niszczone i ograbiane przez barbarzyńców (wówczas Gotów i
Longobardów, ale przecież nie brakuje ich i w naszych czasach), zostały
opuszczone (cenne relikwie przeniesiono do kościołów w mieście), a wreszcie
zaanektowane przez naturę i zapomniane.
Katakumby w Neapolu, Wikipedia
Pierwszy wzorzec współczesnego
cmentarza to francuski Père-Lachaise,
zaplanowany na wzór Pól Elizejskich, do dzisiaj zachował romantyczny
urok w swojej najstarszej części. Miał być – niczym angielski park – falisty i
zadrzewiony, a piękne pomniki miały tonąć w zieleni - jak na obrazie C.
Friedricha. W podobnym czasie, w XVIII stuleciu, powstaje cmentarz na Powązkach
w Warszawie, a niewiele później (początek XIX w.) Cmentarz Rakowicki. Podobnie jak cmentarz paryski, i te są
dziełem architektów – powązkowski D. Merliniego , rakowicki – K.R. Kremera i
obydwa mają wygląd parku krajobrazowego. Ukształtowana wówczas koncepcja
cmentarza ujmowała „miejsce wiecznego spoczynku” jako połączenie mitycznej
Arkadii, Pól Elizejskich, Wysp Szczęśliwych, natury i przyrody, z galerią
pamiątek narodowych, panteonem przodków, miejscem wspomnień, refleksji i
medytacji. Cmentarz taki miał spełniać w
założeniu rolę szczególną: stał się szkołą religii i moralności, a także
patriotyzmu. Stwarzać poczucie ciągłości
historycznej, wspólnoty korzeni.
Szczególne miejsce wyznacza się
postaciom szczególnie zasłużonym.
wejście na cmentarz Père-Lachaise w Paryżu
Odwiedzający Pere Lachaise pielgrzymują do grobu
Gericault, zdobnego w płaskorzeźby jego słynnych obrazów, jak również do
pomników słynnych pisarzy: Moliera czy
La Fontaine`a, Polacy – zapewne przychodzą uczcić
Chopina, wielbiciele sztuki teatralnej – do skromnego grobowca Sarah Bernardt.
C.C. Hirschfeld w swojej „Teorii ogrodów”,
wydawanej w latach 1779-1785 opisuje cmentarze w taki sposób:
|
Sąsiedztwo ciemnego lasu
jodłowego i przytłumiony szmer niedalekiego wodospadu pogłębiają świętą
melancholię tego miejsca. Drzewa przez swoje brunatne i ciemne listowie powinny
nadać scenerii charakter żałobny.[...] Te
grupy drzew i zagajniki mogą zawierać w sobie grobowce sławnych ludzi, mogą też
być uszlachetnione przez pomniki i tablice pamiątkowe, które podsuwają
wędrowcowi takie uczucia i nakłaniają do takich rozmyślań, jakich nie znajdzie
on na hałaśliwej scenie świata.[...] Kryte hale, gdzie w rzeźbie lub
płaskorzeźbie przedstawione są postacie płaczące i pogrążone w bólu albo gdzie
wypisane są krótkie, wzruszające pouczenia dla przechadzających się
śmiertelnych, budynki poświęcone żałobie, kaplice śmiertelne, siedziby
melancholii, niezliczone pomniki [...]. Całość musi być wielkim,
poważnym, posępnym i uroczystym malowidłem, które nie ma w sobie nic
przejmującego grozą, nic okropnego, które jednak wstrząsa wyobraźnią, a zarazem
wzbudza w sercu uczucie litości, delikatne i łagodnie melancholijne.
Cmentarze w tym ujęciu mają wiele
wspólnego z krajobrazami melancholijnymi, właściwymi okresowi sentymentalizmu,
który poprzedził romantyczną uczuciowość.
Romantyzm wykreował bowiem pewien
typ uczuciowości stwarzającej więź pomiędzy żywymi a umarłymi, która wywodzi
się wprost z ludowych obrzędów, a także bliska jest charakterowi małych
przykościelnych cmentarzy.
Dziady obrzęd Adama Mickiewicza, ilustracja Czesława Jankowskiego
Dziady – arcydramat Adama Mickiewicza – ukazują taki właśnie – z
ducha romantyzmu – obrzęd, w którym żywi obcują z umarłymi, czerpiąc z tego
życiową mądrość:
„Kto nie zaznał goryczy ni
razu,
Ten nie dozna słodyczy w
niebie.”
„Bo kto nie był ni razu
człowiekiem,
Temu człowiek nic nie
pomoże.”
„Kto nie dotknął ziemi ni
razu,
Ten nigdy nie może być w
niebie.”
Po trzykroć powtórzone przykazy
moralne odwołują się do symboliki cyfr, w której trójka jest wyrazem
doskonałości Trójjedynego Boga. „Żywa wiara” romantyków, ich uczuciowość
nakazująca „myśleć sercem” ukazuje obrzęd jako rodzaj duchowego, moralnego współobcowania
– z pożytkiem dla tych, którzy stoją przed Brama i tych, którzy są poza nią.
Człowiek XIX w. pragnie rozmyślać przy grobach
zmarłych, musi zatem odróżniać ich po jakimś znaku, stąd rozkwit rzeźby
funeralnej, a także pojawienie się grobowców rodzinnych z kaplicami, których
ściany zdobią imiona zmarłych i epitafia, a w których można się w skupieniu
pomodlić. Wkrótce potem, w drugiej połowie XIX w. zaczynają się pojawiać
rzeźby-portrety, tworzące niekiedy całe sceny rodzajowe. Pierwsze cmentarne
pomniki wzorowały się na pięknych grobowcach kościelnych – i jedne, i drugie
czerpały natchnienie ze sztuki starożytnej i neoklasycyzmu.
Romantykom zawdzięczamy także przeświadczenie o przemijalności
cmentarzy. Gdy nie ma już społeczności związanej z tym szczególnym miejscem,
niszczeje ono, stając się bardziej częścią natury niż kultury.
Jacob van Ruisdael, Cmentarz żydowski, ok. 1857, Detroit Institute of Arts
Cmentarz żydowski Jacoba van Ruisdaela został opisany przez J.W. Goethego
jako stary cmentarz przykościelny w eseju „Ruisdael jako poeta”:
Nawet pomniki nagrobne,
poprzez stan zniszczenia, w jakim się znajdują, są wskazówką, jak zamierzchły
jest czas ich powstania: są jakby pamiątką po samych sobie. [...] Ten stan zdziczenia przenika na cmentarz, a z jego
dawnego nastroju cichej pobożności nie zostało ani śladu. [...] Wszelako
najważniejsza idea tego obrazu wywiera zarazem największe malarskie wrażenie.
Zawalenie się olbrzymich budowli przysypało, spiętrzyło i zmieniło bieg
strumienia, który niegdyś płynął spokojnie i równo. Teraz, szukając drogi wśród
gęstwiny, zalewa groby. Promień światła, przedzierający się przez ulewę,
oświetla kilka pionowych, uszkodzonych już płyt grobowych, zszarzały pień
drzewa i krzak, ale nade wszystko napływająca masę wody.
Blisko siedemdziesięcioletni
podówczas autor „Fausta”, patrząc na obraz przedstawiający niszczejący
cmentarz, przeżywa melancholijną zadumę wobec przemijania wszystkiego, co
ziemskie.
Może więc rację miała św.
Monika, matka św. Augustyna, której słowa przytacza Autor Wyznań:
To nieważne, gdzie złożycie
me ciało. Zupełnie się o to nie martwcie. Nic nie jest dalekie dla Boga i nie
należy się obawiać, że mógłby On nie rozpoznać u kresu czasu, z jakiego miejsca
ma mnie wskrzesić.
Cmentarz jest nie tylko świadectwem
pamięci. Piękny czy skromny, zadbany czy niszczejący – uświadamia nam, że
śmierć nie jest wyłącznie końcem i rozkładem, ale drogą wiodącą do lepszego
świata - do Boga.
Artykuł ukazał się pierwotnie w :Gościu Niedzielnym", a obecnie znajduje się na portalu kultura.wiara.pl