Agata Stasińska przy rzeźbie św. Katarzyny Aleksandryjskiej, fot. Magdalena Wyłupek |
Barbara Lekarczyk-Cisek: Od momentu ponownego otwarcia Muzeum Narodowego dla zwiedzających można podziwiać trzy bezcenne depozyty: nastawę ołtarzową z XV wieku, Poliptyk Pięciu Boleści Maryi oraz figurę św. Katarzyny Aleksandryjskiej. W jakich okolicznościach trafiły do muzeum i jaka jest ich historia?
Agata Stasińska: Przede wszystkim chciałabym podkreślić naszą radość z powodu zaufania, jakim obdarzyły nas muzea powierzając nam w depozyt te trzy wspaniałe obiekty. Pierwszym z nich jest nastawa ołtarzowa, która trafiła do nas z Muzeum Narodowego w Warszawie, ale pierwotnie znajdowała się w Bazylice św. Elżbiety we Wrocławiu. Jej skrzydła są od dwudziestu lat prezentowane na wystawie stałej naszego muzeum. Kwatera środkowa pojawiła się natomiast na wystawie "Migracje". Dopiero całość daje pojęcie, jak taka nastawa funkcjonowała i robi na zwiedzających odpowiednie wrażenie. Stąd też wziął się pomysł wykonania całej obudowy, inspirowanej wyglądem pierwotnej, która nie przetrwała do naszych czasów. Jest to nastawa baldachimowa i pełniła funkcję czegoś w rodzaju ozdobnej kasety, dzięki której Najświętszy Wizerunek można było zamykać i odsłaniać. Zwiedzający mijają pozostałości ołtarza złotników - drugiej takiej ogromnej baldachimowej nastawy, która do naszych czasów przetrwała we fragmentach, bez obudowy, a dzięki temu sąsiedztwu mogą sobie wyobrazić, jak to pierwotnie wyglądało.
Nastawa ołtarzowa, depozyt Muzeum Narodowego w Warszawie, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Tym, co się szczególnie rzuca w oczy, jest pustka pośrodku nastawy ołtarzowej. Ten brak jest symboliczny i niezwykle dojmujący... Podczas oprowadzania po wystawie "Migracje" jej kuratorka, Agnieszka Patała, opowiadała, że dzieło to powstało wręcz jako oprawa kamiennej Piety z XIV wieku, znajdującej się w centrum tej nastawy, a więc zginęło to, co było najistotniejsze...
Istotnie, bardzo brakuje tej Piety, która się znajdowała w centrum. Prezentujemy obok jej zdjęcie, aby dać zwiedzającym wyobrażenie całości. Skrzydła nastawy, które eksponujemy wraz z kwaterą środkową pochodzą z lat 1470-1480, natomiast Pieta powstała wcześniej, w 1384 roku. Była prawdopodobnie otoczona wielkim kultem, skoro dobudowaną dla niej nastawę ołtarzową. Do dzisiejszych czasów przetrwała tylko ta oprawa, choć możliwe, że były wcześniejsze, które nie zachowały się. Każda nowa oprawa jest także polem popisu dla fundatorów - przedstawicieli możnych rodów albo bogatego kleru.
Ołtarz baldachimowy w figurą Piety |
Czasami jednak dzieją się rzeczy tak niezwykłe, jak to było ze srebrnym ołtarzem biskupa Jerina, który został dzięki panu Witeckiemu odkryty na nowo, zrekonstruowany i wrócił na pierwotne miejsce do Katedry Jana Chrzciciela...
W tym przypadku udało się osiągnąć zamierzony efekt i ołtarz wrócił na swoje miejsce. Chcielibyśmy, aby każde przedsięwzięcie kończyło się takim sukcesem, jednak nie zdarza się to często. Tego rodzaju zabytki mają jednak w muzeach odpowiednie warunki oraz opiekę konserwatorską.
Galeria sztuki śląskiej, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Towarzysząc Pani w wędrówce po obiektach sztuki śląskiej, widzę nie tylko układ chronologiczny, ale i harmonię oraz wspaniałą perspektywę. Od najstarszych zabytków, zresztą bardzo pięknych, zmierzamy do sztuki wczesnego renesansu...
Istotnie, prowadzimy zwiedzających od najstarszych obiektów do zapowiedzi renesansu. Na koniec zwiedzający ma okazję zachwycić się tą fantastyczną nastawą, czyli Penaptykiem Pięciu Boleści Maryi. Skrzydła trafiły do naszej kolekcji po wojnie, natomiast pozostała część należy do Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu, skąd została przekazana. Dopiero w zestawieniu obiekt ten robi właściwy efekt. W takiej formie pojawiła się już na wystawie "Migracje": z pierwszą parą skrzydeł ruchomych, zdobionych malowidłami po obu stronach, oraz drugą parą skrzydeł nieruchomych w tej samej linii, co kwatera główna. Nie bez przyczyny mówi się o tej nastawie jako o wyjątkowej na Śląsku, bo różniącej się od twórczości artystycznej tego okresu. Widoczne jest to w kolorystyce, w zdobieniach... Penaptyk należy do późnego gotyku i możemy w nim także dostrzec zapowiedź renesansu, o czym świadczy ornament, który mógł dotrzeć z Italii. Jeśli chodzi o samą nastawę, pochodzi ona z warsztatów południowo-niemieckich, pozostających pod wpływem warsztatów niderlandzkich.
Penaptyk Pięciu Boleści Maryi. 1507, Katedra św. Jana Chrzciciela, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
W tym przypadku mamy do czynienia z bardzo ważnym fundatorem - biskupem Janem Turzonem, nie tylko mecenasem, ale i kolekcjonerem sztuki. Został sportretowany na tej nastawie, jak się uważa, dwukrotnie: w centralnym obrazie oraz w osobie św. Stanisława, na górnej kwaterze. Fundatora rozpoznajemy także po inskrypcji na puszce św. Marii Magdaleny, zawierającej inicjał, przypisywany biskupowi oraz datę 1507.
Donator biskup J. Turzon (po prawej), fot. B. Lekarczyk-Cisek |
Ciekawa jest również historia tej nastawy. Uważa się, że pierwotnie stanowiła element wyposażenia Katedry wrocławskiej, natomiast w okresie jej barokizacji, gdy przestała pasować do wnętrza, przeniesiono ją do Minkowic Oławskich, gdzie stanowiła nastawę ołtarzową tamtejszej świątyni. Dopiero w okresie przedwojennym trafiła do zbiorów dawnego Muzeum Diecezjalnego. Nie przetrwała w całości na skutek działań wojennych, po czym trafiła do Muzeum Archidiecezjalnego, a skrzydła znalazły się w naszej kolekcji.
Trzecim obiektem, który można podziwiać, jest piękna figura św. Katarzyny Aleksandryjskiej...
Tak, w odniesieniu do tej rzeźby, jesteśmy wdzięczni za zaufanie Muzeum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. To także obiekt o niezwykłej historii. Od czasu swego powstania, czyli od XVI wieku do początków XIX znajdowała się na fasadzie kamienicy należącej pierwotnie do zespołu klasztornego Dominikanek we Wrocławiu. Kamienica, znajdująca się u zbiegu ulic św. Katarzyny i Purkyniego, niestety, nie przetrwała. Zachował się natomiast XVIII-wieczny rysunek Wernera, na którym widać zabudowę tego klasztoru, narożną kamienicę, w której swego czasu znajdowała się karczma Pod Złotą Katarzyną, a nad głównym wejściem widoczna jest nisza, w której majaczy niewielka figurka, jak się sądzi, świętej Katarzyny.
Katarzyna Aleksandryjska, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
W tych okolicznościach fakt zachowania się owej figury do naszych czasów jest czymś wyjątkowym. Cieszymy się także, że figura znalazła się u nas w nowej odsłonie. W XIX wieku przeszła bardzo radykalną konserwację, na skutek której bardzo się zmieniła. Zakryto uszkodzenia powstałe podczas jej ekspozycji na fasadzie. Obecnie widzimy pozostałości po tych przemalowaniach. Podczas ostatniej konserwacji zdecydowano, aby część poprzedniej rekonstrukcji zachować, dzięki czemu widzimy, jak gruba warstwa farby była położona i jak ukryto naturalne piękno rzeźby. Obecnie figura św. Katarzyny, najprawdopodobniej dzieło warsztatu Jacoba Beinharta, odzyskała swoją barwę. Figura ma piękne loki, które przetrwały do dziś w idealnym stanie. Cała rzeźba została pokryta złotem, dzięki czemu połysk fałd płaszcza został po konserwacji ponownie uwypuklony. Pokazujemy ją w sąsiedztwie innej rzeźby Beinharta, przedstawiającej Madonnę z Dzieciątkiem. Można dzięki temu odkryć także bogactwo tego warsztatu. Zapraszamy do oglądania i kontemplowania!
Katarzyna Aleksandryjska, zbliżenie, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek |
Dziękuję za interesującą opowieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz