Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania jacek Malczewski, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania jacek Malczewski, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 stycznia 2025

Malczewski inspirujący i inspirowany. Relacja z wystawy "Jacek Malczewski. Konteksty" w Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu

Wystawa "Jacek Malczewski. Konteksty" w Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu, przygotowana na 170. rocznicę urodzin malarza, jest pięknym przykładem na to, że twórczość tę ciągle można interpretować na rozmaite sposoby, także w świetle inspiracji i fascynacji samego artysty. Ukazanie jego twórczości w rozmaitych kontekstach pozwala nie tylko ujrzeć ją z innej perspektywy, ale także utwierdzić się w przekonaniu, jak bardzo jest oryginalna.

Jacek Malczewski, "Autoportret z Meduzą", 1920, fragm. fot. Marek Cisek

Moje doświadczenia z wystawami prezentującymi na różne sposoby malarstwo Jacka Malczewskiego są za każdym razem inne. Autorzy koncepcji, a zarazem kuratorzy poszczególnych ekspozycji, stają się niejako architektami opowieści, w perspektywie której patrzymy na twórczość malarza. Kuratorka wystawy "Malczewski romantyczny" w Muzeum Narodowym w KrakowieUrszula Kozakowska - Zaucha oraz współautor scenariusza, prof. Bartosz Korzeniewski wyeksponowali te obrazy, które podejmowały romantyczne tematy w twórczości artysty. Nawiązywały do mesjanizmu, były też przejawem fascynacji folklorem i ludowymi legendami, baśniami, których świat przedstawiony pełen był rusałek, dziwożon, ale także mitologicznych chimer, faunów i biblijnych aniołów. Prezentowały rozważania Malczewskiego o sztuce, natchnieniu, odpowiedzialności i wyjątkowości Artysty. 

Z kolei Paweł Napierała, kurator poznańskiej wystawy "Idę w świat i trwam", wespół z Wojtkiem Luchowskim, autorem aranżacji,  pokazali obrazy Jacka Malczewskiego wypożyczone z Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki jako sztukę zagrożoną wojną, przed którą musi uciekać, wędrować po świecie, aby przetrwać. Wystawa opowiadała o kruchości dzieła sztuki, o tym, że obrazy znalazły się w Polsce, by ocaleć, ale mówi też o dziedzictwie, które trzeba chronić i o prywatnych, a tak przecież ważnych sprawach: o miłości, przyjaźni, o pamiątkach...

Wystawa "Jacek Malczewski. Konteksty, na pierwszym planie kuratorka Paulina Szymalak-Bugajska,
fot. Marek Cisek

W innej roli znalazła się Paulina Szymalak-Bugajska, autorka wystawy "Jacek Malczewski. Konteksty" w Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu, która zajmuje się jego twórczością od lat i ma za sobą doświadczenie kilku wystaw, w tym m. in. ekspozycję "Moja dusza. Oblicza kobiet w twórczości Jacka Malczewskiego" (2019) czy "Jacek Malczewski" (2011), żeby wymienić tylko te. Zapytana przeze mnie o koncepcję wystawy, odparła że pomysł tej ekspozycji zakiełkował już podczas przygotowywania poprzedniej: "Moja dusza". Zapragnęła wówczas zgłębić temat inspiracji i fascynacji malarza, a zarazem prześledzić ewolucję formy. Malczewskiego inspirowała literatura (głównie romantyczna, przede wszystkim dramaty Juliusza Słowackiego, a także tematyka mitologiczna i biblijna), ale jego malarską wyobraźnię kształtowali również inni malarze, graficy, rzeźbiarze. Wybór kontekstów jest w przypadku radomskiej wystawy subiektywny, ale inaczej być nie może! Wędrując po niej z moją przewodniczką, odkrywałam niejako innego Malczewskiego, ponieważ niektóre z kontekstów, np. inspiracje drzeworytem japońskim, były dla mnie odkrywcze, inne z kolei ukazywały Malczewskiego poszukującego oryginalnej formy i były próbą znalezienia własnej drogi (jak w przypadku Matejki). Malczewski tworzy niejako własną mitologię. Świat jego wyobraźni zamieszkują fauny, chimery o twarzach pięknych kobiet, wreszcie pojawia się on sam  – pod różnymi postaciami: artysty, rycerza, fauna ... Wiele znajdujących się na wystawie obrazów zobaczyłam po raz pierwszy, ponieważ pochodzą z prywatnych zbiorów i bywają wypożyczane rzadko i na krótko. Niezwykle bogata i różnorodna jest twórczość malującego blisko 50 lat artysty!

Konteksty malarskie: mistrz Matejko, Józef Simmler i ... japoński drzeworyt


Malarstwo stanowi pierwszy i najbardziej oczywisty kontekst dla twórczości Jacka Malczewskiego, jednak i w tej sferze znajdziemy inspiracje mniej lub bardziej oczywiste. Do tych ostatnich należy z pewnością twórczość Jana Matejki, w którego pracowni Malczewski studiował, zanim zbuntował się, poszukując własnej drogi twórczej. Jednakże już poniższe zestawienie obrazów, przedstawiających ten sam temat, wskazuje na to, że Malczewski od początku poszukiwał własnej drogi twórczej, odmiennej od mistrza Matejki wizji polskiej historii. Tę czerpał przede wszystkim z dzieł romantyków, głównie Słowackiego, by z czasem stworzyć całkowicie oryginalny świat, pełen ukrytych symboli.

Jan Matejko, szkic do obrazu "Wernyhora", 1875, fot. Marek Cisek
Zestawione ze sobą dwa obrazy łączy zatem wspólny temat, ale dzieli sposób ujęcia postaci, sama kompozycja i wynikające stąd przesłanie. Chodzi mianowicie o Matejkowskiego "Wernyhorę" (na wystawie znalazł się szkic do obrazu)  –  obraz przedstawiający ukraińskiego lirnika, profetę, który w chwili natchnienia przepowiada przyszłe losy Polski, stając się niejako jej alegorią (biało-czerwony strój). Na ukończonym obrazie (1884) siedzący u jego stóp chłopiec w sukmanie, wyposażony w torbę podróżną, kapelusz i kij, symbolizuje odradzającą się Polskę. Dodajmy, że postać Wernyhory pojawia się również w literaturze romantycznej („Pan-Dziad z lirą” w "Śnie srebrnym Salomei" Juliusza Słowackiego, do którego twórczości Malczewski sięgać będzie wielokrotnie), jak też młodopolskiej ("Wesele" Stanisława Wyspiańskiego z 1901 roku, a więc te inspiracje wzajemnie na siebie oddziałują). 

Prezentowany na wystawie w towarzystwie Matejkowskiego szkicu do "Wernyhory" obraz Malczewskiego, opatrzony znaczącym tytułem "Za późno z pieśnią" (1879), zupełnie inaczej ujmuje ten temat. Tutaj, jak sugeruje tytuł, prorok przybywa za późno. Ponadto jest ślepy i to jego prowadzi chłopiec trzymający laskę. Rolę lirnika   – posłańca i przewodnika  – przejmuje młodzieniec. Według Jerzego Malinowskiego, do którego interpretacji nawiązała autorka wystawy, "młodzieniec z czasem przejmie rolę pieśniarza ostrzegającego swój lud przed zagrożeniem, co w rzeczywistości malarskiej przełoży się na rozpoczęcie przez Malczewskiego cyklu prac o tematyce sybirskiej".

Jacek Malczewski, "Za późno z pieśnią", 1879, fot. Marek Cisek
W początkach twórczości Malczewskiego  zauważymy też fascynację dziełami innych malarzy. Jedna z pierwszych wersji "Ellenai" nawiązuje do słynnego obrazu Józefa Simmlera: "Śmierć Barbary Radziwiłłówny" (1860). na którym ukazano dwoje kochających się ludzi w obliczu śmierci. Bohaterka leży martwa, a wpatrujący się w nią Zygmunt August, odziany w bogate szaty przykuwające wzrok, spogląda na ukochaną, jakby nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Podobny układ sceny i jej atmosferę odnajdziemy na obrazie "Śmierć Ellenai". Mężczyzna siedzi na skraju posłania, z rękami splecionymi na kolanach, a jego twarz z półprzymkniętymi powiekami wyraża smutek, ale i pogodzenie się z losem. Kobieta zaś została przedstawiona nieco inaczej niż Barbara Radziwiłłówna na obrazie Simmlera.  Oburącz trzyma obraz Matki Bożej, w który ufnie się wpatruje. Jesteśmy poniekąd świadkami intymnej sceny odchodzenia bohaterki, która wierzy, że śmierć jest tylko przejściem do innego świata. Widzimy więc, że jeśli nawet artysta odwołuje się do znanego obrazu, zachowując podobny układ kompozycji, to jednak jego przesłanie jest odmienne. 

Jacek Malczewski, "Śmierć Ellenai", 1877, fot. Marek Cisek
Oczywiście, kontekstów malarskich odnajdziemy na wystawie dużo więcej, nie sposób jednak napisać o wszystkich w krótkiej nolens volens relacji. Inspirujący wydaje się być bez wątpienia sposób, w jaki Malczewski portretuje innych artystów, głównie malarzy, pokazując ich na tle pracowni (jak w przypadku Wacława Szymanowskiego, przy czym tytułowa pracownia ma szersze, symboliczne znaczenie) albo bez tego sztafażu, kreśląc coś w rodzaju portretu psychologiczno-symbolicznego (portret Leona Wyczółkowskiego). Oto "Portret Wacława Szymanowskiego w pracowni" – malarza, ale przede wszystkim rzeźbiarza, najbardziej znanego jako autora pomnika Fryderyka Chopina w warszawskich Łazienkach czy "Pochodu na Wawel". Malczewski przedstawił go stojącego w zamyśleniu na pierwszym planie w towarzystwie nagiej muzy (po lewej stronie obrazu), która przycupnęła, jakby na dłużej zadomowiła się w pracowni artysty. Cóż to zresztą za pracownia! To w oczywisty sposób przestrzeń umowna, symboliczna.  Starożytność reprezentuje łuk triumfalny, średniowiecze – fragment grobowca Kazimierza Jagiellończyka, a współczesność – najwybitniejsze dzieła samego Szymanowskiego: fragmenty pomnika Chopina oraz "Pochodu na Wawel", co staje się apologią rzeźbiarza jako kontynuatora dzieł, które przeszły do historii sztuki.

Jacek Malczewski, "Portret Wacława Szymanowskiego w pracowni", ok. 1912,
fot. Marek Cisek
Z kolei pozornie tradycyjny inny portret, zatytułowany "W pracowni artysty", mimo pewnego realizmu, został  skomponowany nietypowo: przedstawia dwóch mężczyzn, których głowy zostały przedstawione z profilu. Obaj siedzą na krzesłach  we wnętrzu pracowni malarskiej nad rozpoczętymi obrazami. Oto portret malarza przy pracy. Kilka przedstawionych tu szkiców koni i wyraźne podobieństwo tęższego ze sportretowanych mężczyzn do Wojciecha Kossaka, szczególnie za sprawą charakterystycznego dla niego wąsa, pozwala przypuszczać, że może to być studio i portret tego właśnie artysty. Postać siedząca bliżej, na pierwszym planie – łysiejący mężczyzna z bródką to prawdopodobnie Piotr Hubal-Dobrzański. Ciepła tonacja obrazu: przewaga brązów i beży, ciasny kadr (głowa mężczyzny na drugim planie ucięta) – sprawiają wrażenie pośpiesznego szkicu o cechach fotografii.

Jacek Malczewski, "W pracowni artysty", 1903, fot. Marek Cisek
Wśród licznych portretów innych artystów, z którymi Jacek Malczewski był zaprzyjaźniony, znajdują się i takie, jak sprawiający wrażenie niedokończonego, "Portret Leona Wyczółkowskiego". Kuratorka wystawy zwróciła uwagę na analogię między tym obrazem a "Autoportretem konnym" Wyczółkowskiego (1892), na którym malarz przedstawił siebie konno, w promieniach zachodzącego słońca i na tle krajobrazu. Podobna jest sylwetka i twarz: na obu tych obrazach Wyczół stylizuje się na Kozaka i człowieka ceniącego sobie wolność. Jednakże na portrecie Malczewskiego tło zdaje się być niepotrzebne, bo malarz i bez tego sprawia wrażenie człowieka wolnego i mocnego. W prawej ręce trzyma dymiące cygaro, w lewej zaś pęk pędzli. Patrzy wprost na widza w taki sposób, że czuje on respekt. Potężną sylwetkę malarza otacza szkicowo namalowany malarski fartuch, pod którym widać ciemnoczerwoną rubaszkę podobną do tej z autoportretu. Niebieskawe tło także eksponuje postać. 

Jacek Malczewski, "Portret Leona Wyczółkowskiego", ok. 1895, fot. Marek Cisek
Dość nieoczekiwanym kontekstem twórczości Jacka Malczewskiego, który został wyeksponowany na radomskiej wystawie, jest japoński drzeworyt. Inspiracje nim pojawiają się ok. 1900 roku i powstały prawdopodobnie pod wpływem Feliksa Mangghi Jasieńskiego, który był zafascynowany sztuką japońską i posiadał sporą kolekcję japoników, podobnie jak mecenas artysty – Karol Lanckoroński. 
    Wpływy te odnajdziemy przede wszystkim w pracach artysty dotyczących wspomnień z dzieciństwa, pejzaży z nim związanych, a także portretów. Podobnie jak w sztuce drzeworytu, kadr kompozycji jest asymetryczny, brakuje głębi, następuje dekoracyjne spiętrzenie planów, a postać zastyga w swego rodzaju stop-klatce.
    Na wystawie "Jacek Malczewski. Konteksty" znajdziemy kilka takich prac, m. in. "Dzieciństwo malarza", "Portret Wacława i Heleny Karczewskich", "Pejzaż z chimerami/Pejzaż II", "Moja dusza" z cyklu "Moje życie". Przyjrzyjmy się im z bliska...

Jacek Malczewski, "Dzieciństwo malarza", ok. 1919, fot. Marek Cisek
Płótno zatytułowane "Dzieciństwo malarza" przedstawia na pierwszym planie sylwetkę siedzącego na łodzi chłopca, całkowicie pochłoniętego czynnością malowania czy raczej szkicowania. Powyżej – zielono-żółte zarośla, ponad którymi widoczne są domy z otaczającymi je ogrodami, a na ścieżce widać jakąś nieruchomą postać. To typowa kompozycja będąca naśladowaniem japońskich drzeworytów, z charakterystycznym dla niej spiętrzeniem dalszych planów i spłaszczeniem całości. Wszystko jakby zastygło w stop-klatce pamięci...

Jacek Malczewski, "Moja dusza" z cyklu "Moje życie", 1917 , fot. Marek Cisek
Z kolei obraz "Moja dusza" przepaja tęsknota starego, schorowanego artysty za pejzażem dzieciństwa spędzonego u krewnych w Wielgiem. Ich dworek ukazany został po prawej stronie obrazu. Na pierwszym planie – ciało zmarłego (lub umierającego) mężczyzny, z głową zwróconą w stronę domu) symbolizuje samego malarza. Towarzyszą mu fauny. Dwa z nich przyniosły tutaj jego ciało i przycupnęły przy nim zamyślone, trzeci zaś, odwrócony w stronę dworku, gra na skrzypcach, prawdopodobnie jakąś tęskną melodię. Całość, mimo melancholijnego tematu, ujęta jest w pogodnych kolorach wiosennych, podobnie jak obrazy z cyklu Thanatos. Nostalgia splata się z pięknym, wciąż żywym wspomnieniem.

Jacek Malczewski, "Portret Wacława i Heleny Karczewskich", ok. 1900, fot. Marek Cisek
Popiersia małżonków Wacława i Heleny Karczewskich  – krewnych, u których spędził część dzieciństwa, ukazał artysta w ciepłych barwach beżu i musztadowych żółcieni na pierwszym planie obrazu. Pomiędzy nimi widać parkę gili siedzących na pozbawionych liści gałęziach, w tle zaś widać ośnieżone pole i wiejskie chałupy zamykające horyzont. Monochromatyczną kompozycję "przełamuje" niejako czerwień ptasiego brzuszka.  Gil jest ptakiem monogamicznym. Łączy się w pary na okres kilku lat, często nawet na całe życie, a między partnerami istnieje silna więź. A zatem para ptaków między głowami małżonków symbolizuje wierność i trwałość ich związku... 
Powyższe przykłady odsłaniają mniej znane oblicze Malczewskiego, zainspirowanego kulturą Wschodu, w szczególności zaś japońskim drzeworytem. I jak zwykł to czynić, nadaje swoim obrazom symboliczny sens.

Literackie konteksty twórczości Jacka Malczewskiego


Pod wpływem ojca, Juliana Malczewskiego – erudyty, rozmiłowanego w antyku i włoskim renesansie, zafascynowanego teatrem i literaturą, szczególnie zaś twórczością Juliusza Słowackiego – malarz otrzymał gruntowne domowe wykształcenie. Kontynuował je w majątku Karczewskich, gdzie jego edukacją zajął się Adolf Dygasiński – przyszły powieściopisarz i publicysta i gdzie dzięki niemu poznał rodzimy folklor, sekrety fauny i flory, z czego czerpał przez całe życie w swojej twórczości. Kiedy więc jako młody artysta pragnął przedstawić cierpienia Polaków po upadku Powstania Styczniowego, znalazł inspirację w "Anhellim" Juliusza Słowackiego. Namalowana w 1883 roku "Śmierć Ellenai" przyniosła mu sławę i utwierdziła w przekonaniu, że odnalazł własną drogę w ukazywaniu polskiej historii, odmienną od mistrza Matejki. Po "Anhellego" sięgał Malczewski później wielokrotnie, szkicując i malując różne warianty tego tematu.

Anhelli i Ellenai w drodze, szkic. ok. 1877, fot. Marek Cisek
Poemat Słowackiego jest odpowiedzią na mesjańską wizję narodu z III Części "Dziadów" Adama Mickiewicza. Autor dostrzega, że zgnębiony klęską naród przeżywa głęboki kryzys i rozchwianie wartości. Akcja utworu, który stał się inspiracją dla Malczewskiego, rozgrywa się na Syberii, która w poemacie przybiera postać dantejskiego piekła. Szaman, podobnie jak Wergiliusz Dantego, oprowadza Anhellego po ziemskim piekle Polaków. Syberia jest piekłem ludzi skazanych na zatracenie i tylko konfederaci – najstarsi wygnańcy – potrafią sprostać nieszczęściu i umierają ze słowem "Ojczyzna" na ustach. Tylko jeden Anhelli jest czysty i niewinny, przeznaczony na "ofiarę serca", choć nie wie, czy Bóg tę ofiarę przyjmie. Wędrując przez piekło Sybiru, Anhelli pragnie towarzystwa osoby, która pomogłaby mu znieść tak wielkie cierpienie. Okazuje się nią być zbrodniarka – Ellenai, która nawraca się, porzuca grzeszne życie i obdarza bohatera siostrzaną miłością. Kiedy Ellenai umiera, anioł zabiera ją do nieba, Anhelli zaś cierpi z powodu opuszczenia przez jedyną kochającą go istotę. Temat śmierci  Ellenai powraca w twórczości Malczewskiego wielokrotnie i na różne sposoby, będąc niekiedy punktem wyjścia dla innych inspiracji, czego przykładem może być "Umywanie nóg".

Jacek Malczewski, "Umywanie nóg", 1886, fot. Marek Cisek
Malczewskiego bowiem inspirowała także na różne sposoby Biblia i mitologia. Takim nieoczywistym nawiązaniem, będącym kompilacją biblijnego motywu umywania nóg oraz tematu Sybiru ("Anhelli"), jest dużego formatu nowy nabytek Muzeum im. Jacka Malczewskiego: wspomniane "Umywanie nóg", którego kolejne przedstawienie, tym razem z dwiema postaciami, zrealizuje malarz w 1877 roku. Jest to zarazem dobry przykład na to, że inspiracje literackie się przenikają, co w konsekwencji wpływa na oryginalną wymowę obrazu. W tym przypadku, za sprawą tytułu, a także sposobu przedstawienia postaci, "Anhelli" jest tylko punktem wyjścia. Możemy domyślać się (i potwierdza to wersja z 1887 roku), że kobietą jest Ellenai oczekująca na powrót Anhellego. Obecność jednej tylko postaci, w dodatku tak właśnie przedstawionej, daje asumpt do poszerzenia interpretacji o ważny kontekst biblijny. Umywanie nóg jest aktem pokory i szacunku. W Starym Testamencie Aaron i jego synowie obmywają ręce i nogi, zanim wejdą do Namiotu Spotkania, a także gdy składają ofiary na ołtarzu, co miało wyrażać ich duchową czystość. Ten obyczaj można odnieść do nakazu umywania nóg ustanowionego przez Chrystusa w Nowym Testamencie, gdzie gest ten staje się nade wszystko aktem miłości i ofiarności. W Ewangelii wg św. Jana Maria z Betanii umywa podczas uczty nogi Jezusa drogocennym olejkiem. Jej czyn, potępiony przez Żydów, jest aktem czystej, bezinteresownej miłości. Kobieta na obrazie Malczewskiego, przygotowująca się do rytuału umycia nóg, jest taką właśnie Marią  – symbolem ofiarnej miłości. Światło, które na nią pada, a którego źródła nie widzimy, ma Boski, zbawczy  charakter. 

Jacek Malczewski, "Mój sen", 1896 - 1898, fragm. fot. Marek Cisek
Pozostając jeszcze w kręgu literatury romantycznej, warto zauważyć, że nie tylko twórczość Słowackiego inspirowała malarza, zafascynował go także cały sztafaż fantastycznych stworów. Rusałki, majki, dziwożony, będące bohaterkami obrazów Jacka Malczewskiego, wywodzą się z ludowego imaginarium, podobnie jak postacie romantycznych ballad. Później dołączą do niego greckie meduzy i gorgony, w których towarzystwie powstają liczne autoportrety malarza. Spośród znajdujących się na wystawie obrazów takie fantazje przedstawia płótno pod znaczącym tytułem: "Mój sen", które obejrzałam po raz pierwszy, pochodzi bowiem ze zbiorów prywatnych. Podobnie jak w cyklu "Rusałki", śpiący chłopak staje się obiektem pożądania kuszących go i nawołujących rusałek, które pragną wciągnąć go w głębinę jeziora. Szaremu aż po horyzont tłu i ciemnej, słabo widocznej sylwetce młodego mężczyzny przeciwstawiono połyskujące ciepłymi złocistymi barwami kłębowisko kobiecych ciał. Erotyczne sny, ale i ucieczka od szarości. 

Jacek Malczewski, "Aniele, pójdę za tobą", 1901, fot. Marek Cisek
Na początku XX wieku Malczewski zainteresował się poezją poezją Teofila Lenartowicza, którego wiersz "Za aniołem" rozpoczął cykl angelologiczny w twórczości malarza. Inspiracją był także Juliusz Słowacki, którego utwór "Anioły stoją na rodzinnych polach" mógłby stać się komentarzem do wielu obrazów Malczewskiego, jak choćby widoczny powyżej. 
Anioły stały się odtąd ważnym elementem jego mistyczno-symbolistycznego świata wyobraźni. Ich obecność na ziemi zawsze łączy się u Malczewskiego z czynieniem dobra. Egzystują wśród ludzi, najczęściej objawiając się dzieciom, ludziom starym, wędrowcom dochodzącym do kresu życia i obwieszczają im istnienie lepszego świata. Malczewski wielokrotnie podejmował ten motyw, dając wyraz przekonaniu, że dziecięca wrażliwość, która pozwala odczuć realną obecność aniołów w otaczającym świecie, jest identyczna z wrażliwością artysty obdarzonego łaską widzenia i odczuwania świata duchowego. Z drugiej strony, inne obrazy Malczewskiego, takie jak choćby "Krajobraz z Tobiaszem", "Wiosna. Krajobraz z Tobiaszem" czy "Tobiasz z aniołami" – są inspirowane zarówno biblijną Księgą Tobiasza, jak też malarstwem renesansowym. Historia Tobiasza jest opowieścią o poszukiwaniu leku, który ma przywrócić wzrok ociemniałemu ojcu, także Tobiaszowi. Sym udaje się na niebezpieczną wyprawę w towarzystwie archanioła Rafaela którego imię oznacza "Bóg uzdrawia" i dzięki jego opiece udaje mu się osiągnąć cel. Czasami malarz przedstawia swego bohatera zgodnie z tradycją biblijną, częściej jednak rozbudowuje sceny, by np. na obrazie "Tobiasz z aniołami" pokazać chłopca w towarzystwie trzech archaniołów. 
      Wędrówka staje się metaforą ludzkiego losu, a także losu samego artysty ("Tobiasz i Parki", 1912). Motyw wędrówki odnajdziemy także na obrazie "Dante z Wergiliuszem". To kolejny ważny literacki kontekst w twórczości Malczewskiego. 

Jacek Malczewski, "Dante z Wergiliuszem", 1915, fot. Marek Cisek
Charakterystyczne, że obraz powstał w czasie I wojny światowej, kiedy to artysta wraz z rodziną schronił się w tymczasowym mieszkaniu w Wiedniu. Inspiracją jest w tym wypadku "Boska komedia" Dantego  – genialny poemat przedstawiający wędrówkę poety przez Piekło, Czyściec i Raj. Motyw wędrówki w zaświaty zaczerpnął Dante z literatury starożytnego Rzymu, przy czym bezpośrednią inspiracją stała się "Eneida" Wergiliusza i ten właśnie poeta towarzyszy mu w wędrówce przez Piekło. Dante rozwinął ten motyw w obszerny poemat, czyniąc samego siebie głównym bohaterem. Znając zamiłowanie Malczewskiego do renesansowego malarstwa, nie można też wykluczyć, że źródłem inspiracji stał się dla niego także cykl ilustracji Sandro Botticellego do "Piekła". 
     Na obrazie rozpoznajemy postać Wergiliusza po białej rzymskiej todze, otulonego w jasnobrązowy płaszcz, a przede wszystkim po wieńcu laurowym. Nieco za nim kroczy Dante w czerwonej szacie i birecie na głowie, z przerażeniem obserwując atakujące go obrazy. Wydaje się, że Malczewski ukazuje ponadczasowość doświadczenia "piekła", które w tym wypadku staje się także doświadczeniem jego i jego rodziny, domaga się więc refleksji, a ta w przypadku malarza przybiera postać obrazu. Do tego tematu powróci jeszcze pięć lat później, gdy stworzy "Zadumanie. Na ganku w Lusławicach", tylko że wtedy Dante będzie miał twarz Witolda Erazma Rybczyńskiego, Wergiliusz zaś  – syna Rafała. I choć otacza ich sielski krajobraz, obaj są smutni i zadumani, jakby niepewni swego losu.

Jacek Malczewski, "Zadumanie. Na ganku w Lusławicach", 1920, fot. Marek Cisek
"Dante z Wergiliuszem" jak w soczewce ukazuje współistnienie inspiracji malarskich z literackimi i z życiem samym. Tendencje te odnajdziemy nieomal na wszystkich znajdujących się na wystawie obrazach.

      Wystawa "Jacek Malczewski. Konteksty" w Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu, przygotowana na 170. rocznicę urodzin malarza, jest pięknym przykładem na to, że twórczość tę ciągle można interpretować na rozmaite sposoby, także w świetle inspiracji i fascynacji samego artysty. Ukazanie jego twórczości w rozmaitych kontekstach nie tylko ujrzeć ją z innej perspektywy, ale także utwierdzić się w przekonaniu, jak bardzo jest oryginalna.


Serdecznie dziękuję wspaniałej kuratorce - pani Paulinie Szymalak-Bugajskiej za oprowadzenie po wystawie, dyrektorowi Muzeum, panu Leszkowi Ruszczykowi i pozostałym Pracownikom za ich  gościnność. Gratuluję pięknej wystawy!

poniedziałek, 13 lutego 2023

"Idę w świat i trwam" - po wystawie Jacka Malczewskiego w Muzeum Narodowym w Poznaniu oprowadza kurator Paweł Napierała

Kurator wystawy "Idę w świat i trwam" już na wstępie zastrzegł, że choć będzie interpretował wybrane obrazy Malczewskiego, to jednak jest zwolennikiem indywidualnego spotkania ze sztuką, mającego charakter zdarzenia. Istotne bowiem jest to, co dzieło sztuki uruchamia w nas samych, sięgając do naszej pamięci, doświadczeń, emocji, co pozwala pełniej je przeżyć.

Jacek Malczewski, Autoportret z muzą, 1905, fot. Marek Cisek

Z sobotniego  oprowadzania po wystawie "Idę w świat i trwam" wybrałam tylko niektóre wątki, nic bowiem nie zastąpi żywego odbioru dzieła. Tu można jedynie posmakować czegoś i nabrać ochoty na więcej...

Jacek Malczewski, Grabienie koniczyny (a. Trzy grabiące kobiety), 1900),
 fot. Marek Cisek

Peregrynację po wystawie prac Jacka Malczewskiego rozpoczęliśmy od obrazu Grabienia koniczyny (1900), którego ukrytych znaczeń nie tak łatwo było dociec samemu kuratorowi wystawy, pomimo że twórczość Malczewskiego zna od dawna. Otóż zdarzyło mu się sięgnąć do źródła tak nieoczywistego, jak "Poradnik wiejski" z 1919 roku, dzięki któremu pojął, jak cenną i zarazem wrażliwą jest tytułowa roślina. Zbierając ją bez należytej staranności, można utracić ten cenny dar natury. Jednocześnie wiadomo, że symbolizuje ona szczęście. Według niektórych tradycja tego symbolu sięga początków stworzenia: Ewa wychodząc z Ogrodu Eden jako odzienie miała jedynie czterolistną koniczynę.

Widoczną na pierwszym, realistycznym planie, scenę grabienia koniczyny pogłębia i zarazem dopełnia znaczeniowo plan drugi - fantastyczny Grabiące kobiety zdają się kompletnie nie przykładać do wykonywanej pracy, ale ze strachem spoglądają za siebie - na owe groźne i dziwne postaci w głębi, siedzące w postawie rezygnacji i okazujące rozpacz gestem rąk. Scena rozgrywa się na tle pochmurnego nieba, zwiastującego nadchodzącą burzę. W ten sposób przedstawiono dramat - czy jest nadzieja na jej pozytywny finał..? Zdaniem kuratora, Pawła Napierały, obraz ten mówi o utracie, o zmarnowanej szansie. Zarazem jednak stawia pytania o to, jaka jest powinność wobec historii, narodu czy też artysty wobec sztuki. Dlatego też ten właśnie obraz znajduje się niejako na początku ekspozycji.

Jacek Malczewski, Pytia (1917), fot. Marek Cisek

Jacek Malczewski chętnie sięgał do mitologii i do literatury, czego wyrazem jest m. in. Pytia (1917), W mitologii greckiej była wieszczką, kapłanką w świątyni Apollina w Delfach. Pytia siadała na trójnogu, nad szczeliną w ziemi, z której wydobywały się wyziewy i w stanie transu wypowiadała luźne słowa, które kapłani wykorzystywali do układania odpowiedzi, stanowiącej przepowiednię. Jednakże Pytia Malczewskiego nie ma charakteru kanonicznego. Sprawia wrażenie niezainteresowanej ani tym, co się dzieje wokół niej, ani przyszłością. Na wystawie zdaje się patrzeć poza ramę - na puste gabloty, co może oznaczać bezsilność wobec rzeczywistości tak okrutnej wobec ludzi, ale także w stosunku do dzieł sztuki, będących symbolem kultury. Jednocześnie na linii jej wzroku wisi Pieta (1903), również inna od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni, na której widzimy kobiety w żałobie, co wyzwala kolejne możliwości interpretacyjne.

Jacek Malczewski, Rycerz (1904), fot. Marek Cisek

Na wystawie znajduje się także wyjątkowy obraz: Rycerz, którego interpretacji nie można odnieść tylko do literatury czy do Biblii.  Otóż jadący konno rycerz ciągnie za sobą fauny, które są niejako jego przeciwieństwem - symbolizują życie bachiczne, niekiedy wyuzdane.  Rzymskie fauny uosabiają żywotność natury, a  na obrazach artysty – także sztukę, a zwłaszcza muzykę. Bohater próbuje więc znaleźć pomoc u św. Michała Archanioła - patrona rycerzy, ale też symbolu walki z grzechem.

Jacek Malczewski, Eloe, 1909, fot. Marek Cisek

Obraz Eloe stoi na wystawie oparty o ścianę, jakby w oczekiwaniu na zawieszenie. Oglądamy go, jak mógł go widzieć sam artysta - na odległość ręki i pędzla. Obraz, którego dwie inne wersje znajdują się na stałej wystawie Muzeum Narodowego w Poznaniu, nawiązuje do poematu Juliusza Słowackiego: "Anhelli". "Eloe – wyjaśniał Juliusz Słowacki – „urodziła się ze łzy Chrystusowej na Golgocie, z tej łzy, która była wylana nad narodami”. Smutna anielica pokochała upadłego Cherubina i poszła za nim w ciemności. Teraz „jest wygnaną, jak wy jesteście wygnani (…) i piastunką jest grobów”. Eloe na tym obrazie niesie martwą Ellenai, ale - jak to u Malczewskiego - śmierć nie jest ostatecznym końcem, ale przejściem do innego świata. Na tym obrazie wygląda na uśpioną, twarz ma pogodną. Mało tego - gest, który wymienia z aniołem, jest pełen czułości. Łabędzie skrzydła zaś są w kolorze zielonym i symbolizują życie.

Eloe, detal
Jeden z obrazów pozostał w skrzyni, w której został przywieziony - to Chrystus w Emaus (1909), jedyna wersja tego tematu bez obecności uczniów. W sąsiedztwie, z obrazu Autoportret z modelką, na Chrystusa spogląda właśnie owa tytułowa modelka, trzymająca w ręku koronę. To okres w polskiej sztuce nazywany interregnum (bezkrólewie). Jej spojrzenie na Chrystusa rodzi skojarzenie z innymi obrazami Malczewskiego, na których pojawia się Chrystus i które mają mesjanistyczny charakter. Chrystus niejako szuka uczniów i jednym z nich zdaje się być artysta. W tak wyeksponowanym obrazie Chrystus z Emaus odczytujemy także przesłanie o kruchości dzieła sztuki... 

Jacek Malczewski, Chrystus w Emaus (1909), fot. Marek Cisek

Jedna ze ścian ekspozycji prac Jacka Malczewskiego poświęcona została w całości portretom bliskich mu osób. Obok prac znakomitych znajdziemy tu i takie, których na ogół się nie eksponuje: niedokończone, dalekie od ideału. Zobaczymy tu przyjaciół malarza: Piotra Dobrzańskiego, małżeństwo Karola i Małgorzatę Lanckorońskich, bratanków, siostry... Dla kuratora, pana Pawła Napierały, to rodzaj albumu rodzinnego - takiego, który wszyscy posiadamy, w którym piękne i udane zdjęcia sąsiadują ze źle wykadrowanymi czy nieostrymi, ale mającymi dla nas wartość sentymentalną drogiej sercu pamiątki... Próba ich wartościowania nie ma żadnego sensu. Można tak samo spojrzeć na wyeksponowane na wystawie prace Malczewskiego - każda z nich będzie jednakowo cenna, bo jest zapisem jego osobistych przeżyć, jego pamięci. O tym także mówi ta wystawa.

Jacek Malczewski, Bratankowie (1878), fot. Marek Cisek

Wystawa "Idę w świat i trwam. Obrazy Jacka Malczewskiego z kolekcji Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki im Borysa Woźnickiego" w Muzeum Narodowym w Poznaniu jest otwarta do końca marca tego roku.

Wywiad z kuratorem Pawłem Napierałą - pod tym linkiem.

Redakcja: Barbara Lekarczyk-Cisek

środa, 17 lipca 2019

"Na jednej strunie: Malczewski i Słowacki" - wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie

Tylko przez miesiąc - od 18 lipca do 18 sierpnia 2019 r. - Muzeum Narodowe w Warszawie zaprasza na wystawę "Na jednej strunie: Malczewski i Słowacki".

Wystawa "Na jednej strunie: Malczewski i Słowacki "

Pokaz malarstwa i rysunków Jacka Malczewskiego ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie będzie okazją do spojrzenia na twórczość artysty przez pryzmat dzieł Juliusza Słowackiego. Zobaczymy rzadko pokazywane rysunki Słowackiego i Malczewskiego, wśród nich te młodzieńcze, będące świadectwem zainteresowań artystycznych przyszłych wybitnych twórców, sztuką dawnych mistrzów, jak choćby Rafaela Santi.

Spośród wielu malarzy nawiązujących w swej twórczości do dzieł Słowackiego, to Malczewskiemu właśnie udało się nadać literackim bohaterom postać, która stała się częścią zbiorowej świadomości.

Program specjalny:

OPROWADZANIE KURATORSKIE

19 lipca / piątek / 19.30

Dr Piotr Kopszak, kurator pokazu oraz Anna Grochala, kustosz w Gabinecie Rycin i Rysunków MNW przybliżą koncepcję ekspozycji, na której pokazane zostaną obrazy i prace na papierze Jacka Malczewskiego oraz rzadko prezentowane młodzieńcze rysunki Juliusza Słowackiego.

zbiórka w Holu Głównym / bilety 12 i 20 zł online i w kasach od 16 lipca*/ ok. 75 min


SPOTKANIE SPECJALNE

18 lipca / czwartek / 18:00

Jacek Malczewski w pamięci kulturowej Polaków / prof. Bartosz Korzeniewski

Wykład dotyczyć będzie Jacka Malczewskiego jako „miejsca pamięci”, wciąż odgrywającego istotną rolę w polskiej kulturze. Przypomniane zostaną również postaci szczególnie zasłużone dla upamiętnienia i upowszechnienia twórczości malarza.

zbiórka w Holu Głównym / bilety 12 i 20 zł online i w kasach od 16 lipca*/ ok. 75 min

Jacek Malczewski, Autoportret ze skrzypcami
WIECZÓR W MUZEUM

9 sierpnia / piątek / 19.30

Fantastyczny świat Malczewskiego / Zofia Załęska

Jacek Malczewski z upodobaniem przedstawiał nietypowych bohaterów swojego imaginarium – fauny, chimery i Parki, anioły i personifikacje śmierci – na tle krajobrazu polskiej wsi. Przybliżymy symbolikę tych istot oraz powody, dla których malarz umieszczał je na płótnach. Spotkanie w Galerii Sztuki XIX Wieku oraz w sali wystaw czasowych (parter).

zbiórka w Holu Głównym / bilety 12 i 20 zł online i w kasach od 6 sierpnia* / ok. 60 min

Jacek Malczewski, Adoracja Madonny
OPROWADZANIA NIEDZIELNE

21 i 28 lipca, 4, 11 i 18 sierpnia / niedziele / 16.00

O ekspozycji będącej świadectwem fascynacji Jacka Malczewskiego poezją Juliusza Słowackiego opowiedzą współpracownicy Działu Edukacji – Paweł Bień (21 i 28 lipca, 4 sierpnia) i Zofia Załęska (11 i 18 sierpnia).

zbiórka w Holu Głównym / bilety 12 i 20 zł online i w kasach od wtorku poprzedzającego spotkanie*/ ok. 60 min.

Jacek Malczewski, Idź nad strumieniem

informacja prasowa

piątek, 5 sierpnia 2022

Oniryczny teatr Jacka Malczewskiego. Subiektywnie o wystawie "Malczewski romantyczny"

Nieprzypadkowo wybrałam na początek ten właśnie Autoportret Jacka Malczewskiego, namalowany w 1920 roku, skupiają się w nim bowiem rozmaite wątki i tematy jego twórczości. Wątek patriotyczny w tle, a na pierwszym planie sam artysta, ubrany odświętnie i trzymający w ręku nie pędzel bynajmniej, ale różdżkę. "Malczewski teatralny", chciałoby się powiedzieć, ale jego imaginarium osadzone jest w historii, także własnej. "Gdybym nie był Polakiem, nie byłbym artystą" – deklarował. Po obejrzeniu wystawy "Malczewski romantyczny" chciałbym przyjrzeć się kilku obrazom wnikliwiej, aby pokazać oniryczny teatr Malczewskiego, tak bowiem postrzegam jego malarstwo.

Jacek Malczewski, Autoportret [Zwycięstwo polskie 1920], 1921, Muzeum Okręgowe w Tarnowie,
fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Do końca lipca tego roku Muzeum Narodowe w Krakowie prezentowało ponad 150 prac Jacka Malczewskiego na wystawie "Jacek Malczewski romantyczny", której kuratorką była Urszula Kozakowska-Zaucha. Była to okazja nie lada - zobaczyć oryginały płócien malarza, ba, całych cykli, które często w ogóle dostępne nie są. Interesująca też była sama koncepcja wystawy - widzowie spacerowali duktem trzech przewodnich tematów. Pierwszym z nich była Syberia i Sybiracy w dramatach Juliusza Słowackiego, a więc temat inspirowany literaturą romantyczną, głównie ulubionego pisarza ojca malarza, a także jego samego; drugim - tradycja ludowa, również wywodząca się z romantyzmu, trzecim - postać artysty. Znamienne, że mimo wyraźnych w epoce Młodej Polski związków z romantyzmem (jedną z jej nazw był nie bez przyczyny neoromantyzm), Malczewski - jak każdy wielki artysta - tworzy dzieła oryginalne, w których odnaleźć możemy jego własne obsesje i tematy, a także rozpoznać indywidualny język. Podobnie jest w przypadku Stanisława Wyspiańskiego, którego dyskurs z romantyzmem widoczny jest na różnych poziomach w "Weselu", czy z Leśmianem, którego klechdy przyszły mi na myśl, gdy oglądałam fascynujący cykl z rusałkami. Obrazy Malczewskiego są mimo wszystko takimi odrębnymi światami, które rozgrywają się w duszy malarza i pochodzą z jego wyobrażeń i snów. Sam zresztą tak to postrzegał. W liście z 1894 roku pisał:

"... we łbie moim tak jak zawsze przesuwają się obrazy, światła i cienie, i postacie. Wrażenia odczute niegdyś uplastyczniają się, obrazy niegdyś widziane wracają albo się przenoszą na płótno, albo giną zacierane nowymi - i tak jest, i będzie przez całe życie".

Popatrzmy więc na obrazy Jacka Malczewskiego nie tylko jak na dzieła wyrosłe z inspiracji romantyzmem, ale także jak na fascynujące światy pełne zagadek i tajemnic - rodzaj teatrum, które - za sprawą malarskich przedstawień - rozgrywa się na naszych oczach.

Sybir romantyków i Malczewskiego


Jacek Malczewski, Śmierć Ellenai | 1907, fragm. Muzeum Pałac w Rogalinie,
fot. Marek Cisek
Doświadczenie Syberii ukształtowało całe pokolenia Polaków i nie było ono wyłącznie doświadczeniem romantyków, jednakże to oni przede wszystkim wpłynęli na nasz sposób postrzegania tego tematu. Szczególnie Adam Mickiewicz w obrazach "niewinnych chłopców" - owego ziarna, z którego wykiełkuje kiedyś wolność, w mesjańskim  Widzeniu Księdza Piotra czy obrazie Sybiru jako "Krainy pustej, białej i otwartej" w Ustępie III części Dziadów wpłynął (i nadal wpływa) na nasze wyobrażenie Syberii i polskiego losu. Odpowiedzią na mesjańską wizję narodu był Anhelli Juliusza Słowackiego, w którym autor dostrzega, że zgnębiony klęską naród przeżywa głęboki kryzys i rozchwianie wartości. Akcja utworu, który stał się inspiracją dla Malczewskiego, rozgrywa się na Syberii, która w poemacie przybiera postać dantejskiego piekła. Szaman, podobnie jak Wergiliusz Dantego, oprowadza Anhellego po ziemskim piekle Polaków. Syberia jest piekłem ludzi skazanych na zatracenie i tylko konfederaci - najstarsi wygnańcy - potrafią sprostać nieszczęściu i umierają ze słowem "Ojczyzna" na ustach. Anhelli ogląda wszystkie kręgi polskiego piekła - począwszy od tego, w którym znajdują się dzieci, z głodu przymilające się do popa i uczące nowej wiary, a skończywszy na najniższym kręgu, gdzie z tysiąca wygnańców pozostało już tylko dziesięciu przeklinających Boga, a jeden z nich ociera usta z ludzkiej krwi...Tylko jeden Anhelli jest czysty i niewinny, przeznaczony na "ofiarę serca", choć nie wie, czy Bóg tę ofiarę przyjmie. Wędrując przez piekło Sybiru Anhelli pragnie towarzystwa osoby, która pomogłaby mu znieść tak wielkie cierpienie. Okazuje się nią być zbrodniarka – Ellenai, która nawraca się, porzuca grzeszne życie i obdarza bohatera siostrzaną miłością. Kiedy Ellenai umiera, anioł zabiera ją do nieba, Anhelli zaś cierpi z powodu opuszczenia przez jedyną kochającą go istotę. 

Śmerć Ellenai, detal, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Jacek Malczewski szczególnie upodobał sobie postać Ellenai - wielokrotnie ją szkicował i malował. Najbardziej oryginalny wydaje się być obraz zatytułowany "Śmierć Ellenai" z 1907 roku, znajdujący się w zbiorach Muzeum Pałacu w Rogalinie. Przedstawia postać kobiecą ukazaną w perspektywie podobnej do "Opłakiwania zmarłego Chrystusa" Andrei Mantegni (1480). O ile jednak postać Matki Bożej opłakującej Syna  znajduje się w lewym górnym roku, o tyle postać Anhellego umieścił malarz na pierwszym planie, po prawej stronie. Nad Ellenai widoczny jest natomiast obraz Matki Boskiej Częstochowskiej - tak dla Polaków ważny i znaczący. Światło skupione jest na twarzy i nogach postaci, która wygląda raczej na uśpioną, nie zaś martwą. Taka kompozycja oraz inspiracja obrazem Mantegni pozwala ujrzeć w sylwetce Ellenai Ofiarę bezinteresownej miłości, którą w poemacie miał być Anhelli. Smutek i zaduma bohatera pierwszego planu pozwalają z kolei zobaczyć w tej scenie coś więcej niż tylko nawiązanie do tekstu Słowackiego - to dramat człowieka w obliczu utraty ukochanej, a zarazem przekonanie, że ta śmierć daremną nie jest. Również kolorystyka obrazu (światło, ciepłe brązy) kojarzy się z życiem, a nie ze śmiercią. Przypomina scenę teatralną, która rozgrywa się w wyobraźni bohatera pierwszego planu. 

Kreowanie fantastycznych światów i miłosna transgresja


Boginka w dziewannach, 1888, z cyklu Rusałki, Muzeum Uniwersytetu
Jagiellońskiego w Krakowie, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Spośród obrazów oglądanych na wystawie moją uwagę zwrócił także cykl zatytułowany "Rusałki" (1888), którego światło, kolorystyka i rozgrywające się sceny pełne są ukrytych znaczeń. Ich fabuły zaczerpnięte zostały z klechd ludowych i można dostrzec w tych obrazach podobną do romantycznej fascynację światem zjaw, upiorów, świtezianek... Z romantyczną transgresją mamy do czynienia już w programowej balladzie Adama Mickiewicza: "Romantyczność", w której narrator wprost deklaruje, że świat należy poznawać sercem, a nie rozumem. W balladach "Świteź", "Świtezianka", "Rybka" pojawiają się tajemnicze postaci dziewcząt żyjących w wodnej topieli - pięknych, pociągających i niebezpiecznych zarazem. Rusałki, majki, dziwożony, będące bohaterkami obrazów Jacka Malczewskiego, wywodzą się wprawdzie z ludowego imaginarium, podobnie jak postacie romantycznych ballad, ale bliżej im do "Klechd polskich" Bolesława Leśmiana. Topielice wabią strzelców i wieśniaków swoją urodą i miłym głosem, potrafią załaskotać na śmierć albo porywają swoje ofiary w otchłanne głębie. Jacek Malczewski stworzył, podobnie jak Leśmian, własną wizję rusałek. W jednym z listów pisał o jednej z wymyślonych przez siebie fabuł:

"I powstała, i została baśń po jego śmierci na wsi rodzinnej, że był młody człowiek, który szukał jakiegoś ideału kobiecego i że ten ideał po śmierci znalazł, bo wieczorami ukazuje się ten topielec w uściskach dziwożony, wśród oparów i mgieł; praczki biorące wodę wieczorem widują go czasem".

Topielec w uściskach dziwożony, 1888, cykl Rusałki, Muzeum Uniwersytetu
 Jagiellońskiego, detal, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek

Owa baśń o poszukiwaniu ideału, który okazuje się śmiercionośny, stanie się idiomem wielu obrazów Malczewskiego, nie tylko cyklu "Rusałki". Z podobną metafizyką zetkniemy się u Leśmiana. W klechdzie o rusałce Majce główny bohater o znaczącym nazwisku Dziura (oznaczającym jakiś immanentny brak) odczuwa permanentny brak czegoś nieokreślonego i kiedy podczas Zielonych Świątek (w ludowej interpretacji jest to dzień rusałek) wraca z karczmy do domu, spotyka Majkę z pięknym złotym warkoczem, podobnym do splotów węża, oraz ogonem rybim w miejsce nóg. Dziura jest nią oczarowany i pragnie zatopić się w "nieskończoności wodnej", spojrzeć na jezioro jej oczami.. W dodatku Majka zakochuje się w nim bez pamięci i nawet nie pragnie go załaskotać - jest mu oddana i wierna. To dzięki niej Dziura doznaje uczuć metafizycznych: "Dusza jego, dotąd połowiczna, uzupełniła się snem niespodzianym. Wiedział, tylko, że z drogi nie zawróci i że mu dusza w piersi się panoszy i rozrasta, niby stóg siana, widłami przysparzany". Wprawdzie klechda ma komiczne zakończenie, ale to jest jak rozładowanie napięcia i powrót do rzeczywistości. Metafizyczne transgresje nie trwają wiecznie...

Podobne myśli znajdziemy na obrazach Jacka Malczewskiego. "Boginka w dziewannach", bujająca wśród kwiatów, ubrana w różową szatę i żółty czepek, jest dla otaczających ją pastuszków przedmiotem zachwytu i grozy jednocześnie. Przerażony pastuszek, lekko odwrócony w jej stronę, próbuje bezskutecznie ominąć ją wzrokiem, ale stoi jak zamurowany. Dziewczynka po prawej nie kryje przerażenia.  Otacza ich metafizyczna pustka. Obraz namalowany w brązowej tonacji (tło i pastuszkowie), a w jego centrum tajemnicza zjawiskowa postać w barwach jakby nie z tego świata, choć jeśli się przyjrzymy uważnie, dostrzeżemy pod różową szatą zwykłą brązową spódnicę i bose nogi. Może kiedyś była pastuszką jak oni?  Dodajmy, że słowo "dziewanna" jest również wieloznaczne: może być imieniem prasłowiańskiej bogini dzikiej przyrody, może też oznaczać staropolskie dziwy, dziwoki „dziki”. Być może Malczewski przedstawił w ten sposób lęk przed czymś dzikim i nieokiełznanym, będącym częścią ludzkiej natury..?

Topielec w uściskach dziwożony, 1888, cykl Rusałki, Muzeum
Uniwersytetu Jagiellońskiego, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Jeszcze ciekawszy zdaje się być obraz tego cyklu, zatytułowany "Topielec w uściskach dziwożony", a to za sprawą niezwykłego światła. Właściwie cała akcja rozgrywająca się na obrazie zawiera się w jego tytule. Kim jest dziwożona? Otóż jest to żeński demon wywodzący się z wierzeń dawnych Słowian, wedle których porywała ona młode kobiety i mężatki, a także niemowlęta. Malczewski przedstawił tę postać nieco inaczej. Scenę porwania obserwują trzy młode dziewczyny, które przyszły nad rzekę zaczerpnąć wody. Wschodzące słońce pada na ich twarze i sylwetki. Po prawej stronie dziwożona unosi w ramionach martwego topielca. Nie wiemy, czy miała jakiś udział w jego zatonięciu, ale w tej scenie trzyma bezwładne ciało w mocnym uścisku i odwraca twarz w kierunku młodych wieśniaczek. Jest słabo widoczna, bo znajduje się w strefie cienia. Pomiędzy nią a dziewczętami połyskuje wąski strumień światła odbitego od wody, przypominający granicę pomiędzy dwoma światami: życiem i śmiercią. Dziewczyna, która czerpie wodę z rzeki, wykonuje swą czynność mechanicznie, bo cała jej uwaga skupiona jest na dziwożonie. Pozostałe dwie stanęły jak wryte i również obserwują tę scenę, każda na swój sposób. Jest coś fascynującego w tym nagłym zderzeniu życia i śmierci, mroku i światła. Z tych samych powodów obraz przykuwa również uwagę widza.

                                Autokreacje artysty, czyli teatr jednego aktora


Tobiasz i Parki, 1912, Fundacja im. Raczyńskich przy Muzeum
Narodowym w Poznaniu, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Autoportrety Jacka Malczewskiego są wyjątkowo liczne. Jest zarazem ich "twórcą i tworzywem", by zacytować kultowy polski film "Rejs". Pod tym względem dorównuje Rembrandtowi, ale przekracza pewne granice, nie tylko studiując swoją twarz w różnych okresach życia, ale także odgrywając rozmaite role, m. in. Chrystusa czy św. Jana Chrzciciela, ale także satyra czy obleśnego starca w "Zuzannie i starcach". Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to narcyzmem w czystej postaci, to jednak dostrzegamy, że czyni to w sposób bliski romantycznej ironii. Podejmując temat artysty, tak istotny w dobie romantyzmu (artysta geniusz, kreator światów, jak Konrad w "Dziadach") czy później - w okresie Młodej Polski (artysta - albatros, człowiek wewnętrznie wolny, indywidualista, który przedmiotem sztuki czyni własną "nagą duszę"), dotyka tych wszystkich aspektów, tworząc zarazem własne wyobrażenia - rozmaite i wieloznaczne. Nie jest przy tym artystą "nawiedzonym", raczej ironistą, a nawet autoironistą. Istotną rolę w życiu artysty odgrywają jego muzy. Podobnie jak Adam Mickiewicz miał swoją Marylę czy Norwid - Marię Kalergis, tak Malczewski przedmiotem swojej fascynacji i inspiracji uczynił Marię Balową, którą wielokrotnie utrwalał na płótnie. Oczywiście, podobnie jak Mickiewicz, monogamistą bynajmniej nie był. 

Spośród obrazów, na których utrwalił siebie w towarzystwie kobiety (kobiet), wybrałam zaledwie trzy, ale za to każdy z nich ukazuje innego Malczewskiego i nader skomplikowane relacje malarza z płcią piękną. Pierwszy z nich, zatytułowany "Tobiasz i Parki", zdaje się nawiązywać w sposób autoironiczny do dwóch źródeł: biblijnego i mitologicznego. Jak wiadomo, w Księdze Tobiasza ojciec głównego bohatera (także Tobiasza) ślepnie i syn udaje się na poszukiwanie lekarstwa w towarzystwie archanioła Rafała. Na obrazie znajdujący się na pierwszym planie mężczyzna, którego rysy jako żywo przypominają artystę, siedzi z pobożnie złożonymi rękami - on całkowicie zaufał... kobietom, którymi jest otoczony i które - jak mitologiczne parki, przędą jego los. W przeciwieństwie jednak do swych rzymskich odpowiedniczek, kobiety nie są ślepe i doskonale wiedzą, co robią. Za nimi - czwarta, która trzyma nożyczki, gotowa w każdej chwili przeciąć nić życia. Nie pozwala na to jednak zielonoskrzydły Atropos o twarzy Marii Balowej. 

Preludium, 1918, kolekcja prywatna, fot. Barbara Lekarczyk-Cisek
Nie zawsze jednak Malczewski przedstawiał swoją muzę w tak jednoznacznie pozytywnym świetle. Świadczy o tym dyptyk korespondujących ze sobą dwóch obrazów. Pierwszy z nich, zatytułowany "Preludium", przedstawia ponętną kobietę ubraną w skąpy strój. W ręku trzyma jakieś narzędzie, ale największy niepokój budzi jej noga - owłosiona  i zakończona pazurami bestii. Oczywiście, ma twarz Marii Balowej.  Na drugim obrazie - "Finale" - widzimy tę samą kobietę, która z wyrazem triumfu na twarzy trzyma w prawej ręce jakiś krwawy ochłap (serce?), zaś u jej stóp spoczywa martwy mężczyzna o rysach artysty...Kobieta okazuje się bestią i modliszką, której wyrastają u ramion piękne skrzydła, kiedy w miłośnym akcie zniszczy mężczyznę. To, co było kuszącym preludium do miłosnej gry, okazało się dla mężczyzny tragiczne w skutkach. Kobieta  femme fatale (popularny w tym okresie motyw) ma twarz Salome na innym obrazie malarza.

Jacek Malczewski, Finale, 1918, kolekcja prywatna, fot. Marek Cisek
Uczucie pełne ambiwalencji, a jednak w jednym ze swoich wierszy Malczewski napisze:

Jak klejnot drogi

Bezcenny klejnot kształt twojego ciała
W coraz to inne kładłem objęć ramy
Chciałem byś była nieśmiertelna
i żywa bez mała

Jacek Malczewski fascynuje do dziś. Choć jego sztuka czerpie z rozmaitych źródeł, w tym z romantyzmu, to jednak pozostaje opowieścią o człowieku, który kocha, nienawidzi, poszukuje absolutu, a czasami jest tylko obleśnym satyrem, któremu w głowie tylko seks. Poza wszystkim inspiruje nas swoją nieokiełznaną wyobraźnią, nieoczywistymi skojarzeniami, ciekawymi historiami, dzięki którym patrzymy na jego sztukę jak na fascynujący teatr, w którym mamy też swoją rolę do zagrania.


środa, 4 maja 2022

Jacek Malczewski romantyczny - wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie

Muzeum Narodowe w Krakowie prezentuje wystawę prac Jacka Malczewskiego, mających związek z polskim romantyzmem: mesjanizmem Słowackiego, folklorem i ludowymi legendami, a także obrazy dotyczące tematu sztuki, natchnienia i wyjątkowości artysty. Wystawa potrwa do 31 lipca tego roku.

Jacek Malczewski, Autoportret, fot. Pracownia Digitalizacji MNK


Jacek Malczewski należy do grona najwybitniejszych indywidualności sztuki polskiej, zajmuje szczególną pozycję w sztuce okresu Młodej Polski. Był malarzem, który w swoim ogromnym dorobku artystycznym pozostawił dzieła o treściach oscylujących wokół różnych problemów: ojczyzny, życia, śmierci, a także pomiędzy romantycznymi wizjami, a metafizyką. Inspirował się sztuką antyku, polskim romantyzmem, stosował młodopolską symbolikę. Był „poetą malarstwa i malarzem poezji” znajdującym właśnie w poezji, szczególnie tej z okresu romantyzmu, nieskończone źródło inspiracji. Była to twórczość wielowątkowa, będąca świadectwem jego wielkiej fantazji oraz wrażliwości neoromantyka i wyrafinowanego humanisty, malarza na wskroś przesiąkniętego polskością.

W 2022 roku przypada 200. rocznica pierwszego wydania „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza uznawanych za manifest polskiego romantyzmu. Rok 2022 został również ogłoszony Rokiem Romantyzmu Polskiego. 

Z tej okazji w Muzeum Narodowym w Krakowie zostanie pokazana wyjątkowa ekspozycja poświęcona romantyzmowi w twórczości Jacka Malczewskiego. Wystawa koncentrować się będzie wokół trzech wątków wyrosłych z tradycji romantycznych. Pierwszy to inspirowany Juliuszem Słowackim mesjanizm (m.in. obrazy z cyklu sybirskiego i wyjątkowa okazja, aby podziwiać kilka wersji słynnej Śmierci Ellenai), drugi to fascynacja folklorem i ludowymi legendami, baśniami z rusałkami, chimerami, faunami i aniołami, trzeci – rozważania Malczewskiego o sztuce, natchnieniu, odpowiedzialności i wyjątkowości Artysty.

Na wystawie prezentowane będzie ponad 150 prac Malczewskiego ze zbiorów muzealnych i z kolekcji prywatnych.

Ekspozycję wzbogacą zdjęcia archiwalne Malczewskiego i teksty literackie korespondujące z pracami artysty.


Kurator: Urszula Kozakowska- Zaucha

Współautor scenariusza: prof. Bartosz Korzeniewski

Koordynator: Olga Pawlak

Projektant aranżacji: Magdalena Bujak


Realizacja wystawy "Jacek Malczewski romantyczny". Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

informacja prasowa

środa, 1 lutego 2023

Pokazać inaczej. Paweł Napierała o wystawie prac Jacka Malczewskiego w Muzeum Narodowym w Poznaniu/wywiad/

Rozmawiam z dr. Pawłem Napierałą - kuratorem wystawy "Idę w świat i trwam", prezentującej w twórczy i nieoczywisty sposób obrazy Jacka Malczewskiego z Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki. 

Z Pawłem Napierałą, kuratorem wystawy "Idę w świat i trwam",
fot. Marek Cisek

Obrazy na tej wystawie są bardzo różnorodne - i tematycznie, i jakościowo, mają też różne formaty. Intryguje mnie, jak powstawała narracja tej wystawy, zarówno ta, którą tworzą same płótna i relacje między nimi, jak też Pańska opowieść, kiedy oprowadza Pan widzów. 

To było tak... (śmiech) Jackiem Malczewskim zajmowałem się od lat i mój stosunek do jego dzieła zmieniał się. Gdy byłem młodym historykiem sztuki, ubóstwiałem go i nawet pragnąłem malować jak on. Swoją pracę magisterską poświęciłem jego obrazowi "Melancholia". Odkryłem wówczas, że powstawał w dwóch etapach: malarz doszył kawałek płótna i zmienił kompozycję. Potem jednak fascynacja osłabła, ale najwyraźniej ja Jackowi Malczewskiemu nie zobojętniałem, bo co jakiś czas do mnie powraca. W 2021 roku zainicjowałem współpracę z Lwowską Narodową Galerią Sztuki i myślałem wówczas o wspólnej wystawie, która prezentowałaby skarby tej galerii, padła jednak propozycja, aby to był Malczewski. Pomyślałem wtedy, że mój ulubiony niegdyś malarz znów do mnie powraca. Jednak zmienił się mój stosunek do niego. Stało się  trochę tak, jak napisała  Julia Hartwig w swoim wierszu "Życzenie": 

nie cofać się przed cudzą wielkością

Rembrandta mieć za brata a Pana Boga za ojca

Bacha kochać ale nie na kolanach

Niezwykle lubię malarstwo Malczewskiego, ale staram się zachować pewien dystans. I tak pokazuję go widzom: jako wielkiego mistrza, ale też jako człowieka. Powtarzam za Jakimowiczem, że Malczewski jest i świetny i ... fatalny. To dobry sposób opowiadania o jego sztuce, aby trafiła do ludzi. Jeśli nawet ktoś nie rozumie ukrytych w niej znaczeń, to może poszukiwać ich indywidualnie, na swój sposób. 

Jacek Malczewski, Przed modelem, detal, ok. 1900, 
fot. Marek Cisek

Jaki miał Pan wpływ na dobór obrazów?

Nie miałem żadnego, ale rozumiem intencje kolegów z Lwowskiej Galerii Sztuki, którzy chcieli nam przekazać zarówno arcydzieła, jak i obrazy, których wybór nie jest tak oczywisty. Było to dla mnie szczególne wyzwanie, ponieważ nie uważałem, jak wielu innych, że Malczewski jest samograjem i że zrobienie jego wystawy jest czymś prostym. Zrozumiałem, że aby go pokazać właściwie, trzeba go pokazać inaczej. Jak u di Lampedusy: Jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak jak jest, wszystko się musi zmienić. Aby Malczewskiego nadal cenić i odnajdywać w nim mistrza, trzeba wiele zmienić. 

Rozumiem, że dotyczyło to również innej aranżacji wystawy...

Tak, zaprosiłem do współpracy Wojtka Luchowskiego, którego aranżacje wystaw znałem i wiedziałem, że potraktuje twórczo swoje zadanie. Plakat Marcina Markowskiego również w założeniu nie miał być konwencjonalny, bo zależało nam na takim, który będzie przyciągał uwagę widza. Wyszedłem z założenia, że na wystawę i tak przyjdą wielbiciele malarstwa Malczewskiego. Zależało nam więc na tych, którzy nie będą zdecydowani, czy rzeczywiście chcą zobaczyć tę ekspozycję, chcieliśmy ich zaintrygować. Okazało się, że przeczucia nas nie zawiodły - wystawę obejrzało już blisko dwadzieścia tysięcy osób! 

Ekspozycja ma także oryginalny, wieloznaczny tytuł, będący cytatem z Rilkego: "Idę w świat i trwam". 

Tytuł wystawy zasugerował Wojtek Luchowski, a mnie wydał się bardzo dobry - wieloznaczny i dający do myślenia, łączący się z Malczewskim, ale nie tylko... Wystawa opowiada o kruchości dzieła sztuki, o tym, że obrazy znalazły się u nas, by je w ten sposób ocalić, ale mówi też o dziedzictwie, które trzeba chronić i o prywatnych, a tak przecież ważnych sprawach: o miłości, przyjaźni, o pamiątkach...

Istotnym jej aspektem stał się fakt, że osobiście pojechałem do Lwowa po te obrazy. Uważałem, że należało po nie pojechać, bo inaczej byłaby w tym jakaś nieszczerość. Zobaczyłem puste ściany i zapakowane skrzynie, co zrobiło na mnie piorunujące wrażenie...

Nierozpakowany "Chrystus w Emaus"Jacka Malczewskiego, fot. Marek Cisek

Na wystawie napotykamy skrzynie, w których obrazy zostały przywiezione, a "Chrystus w Emaus"  wręcz pozostał w jednej z nich. Wygląda to tak, jakby dzieła sztuki zatrzymały się tylko na chwilę, gotowe do dalszej podróży... Czy taka koncepcja wystawy natrafiła na opór?

Najważniejsze było to, że dyrekcja zaakceptowała nasz pomysł, ale spotkaliśmy się też z krytyką. Wiele osób miało wątpliwości, czy plakat jest odpowiedni, czy taka koncepcja nie jest zbyt skromna i siermiężna, bo przecież Malczewskiego pokazuje się inaczej... Nawet tuż przed otwarciem wystawy dziwiono się, że jeszcze nie uprzątnęliśmy skrzyń, a niektórych obrazów w ogóle nie powiesili. Dla mnie to był komplement - jeśli ktoś tak myślał, to taki właśnie efekt chcieliśmy osiągnąć. Uważałem, że pokazanie Malczewskiego w sposób tradycyjny byłoby zgrzytem wobec faktu, że tam spadają bomby, a my tu sobie jak gdyby nigdy nic organizujemy pompatyczną wystawę. Tymczasem taka aranżacja uwspółcześnia Malczewskiego. 

Interesujące jest także usytuowanie wystawy w pobliżu stałej kolekcji muzealnej Jacka Malczewskiego. To sąsiedztwo tworzy niejako nowe skojarzenia...

Bardzo na tym zależało dyrektorowi Muzeum Narodowego w Poznaniu - Tomaszowi Łęckiemu, który uważał, że obie te ekspozycje powinny być blisko siebie. 

Jacek Malczewski, portret Karola i Magdaleny Lanckorońskich, 1905,
fot. Marek Cisek

Podczas dzisiejszego oprowadzania kuratorskiego było ponad dwieście osób w różnym wieku, a jednak sprawił Pan swoją opowieścią, że wszyscy wytrwali do końca i jeszcze oblegali Pana z różnymi pytaniami i refleksjami. Myślę, że to dar i wielka umiejętność tak się uprościć, aby mówić merytorycznie, a zarazem na tyle interesująco, by trafić do każdego. Mnie najbardziej poruszyła Pańska refleksja przy ekspozycji z portretami krewnych i przyjaciół malarza, kiedy zwrócił Pan uwagę na wartość pamięci, dla której istotna jest nie tyle jakość pamiątki, co jej walor emocjonalny, łącząca nas z nią więź...

Dla mnie samego odkryciem i ważnym doświadczeniem były często bardzo emocjonalne reakcje na tę opowieść. Pamiętam młodego człowieka z rodziną, który oglądając te obrazy wzruszył się do łez. I nie on jeden. Coś w tym widać jest, co rezonuje bardzo silnie. Ludzie często podchodzą do mnie po oprowadzeniu i dziękując dzielą się jednocześnie swoimi przeżyciami i refleksjami. Dla mnie samego są to odkrycia i rodzaj zaskoczenia, a także przyczynek do refleksji, jak wystawa może oddziaływać, ile dać satysfakcji tym, którzy ją przygotowali. Stworzyliśmy także przestrzeń dla zwiedzających, którzy mogą podzielić się swoimi refleksjami, wrzucając do skrzyni zapisane przez siebie karteczki. Odbiór społeczny tej wystawy to osobna historia.

Myślę, że równie wspaniała. Gratuluję interesującej ekspozycji i dziękuję za rozmowę.

Paweł Napierała "oblężony" podczas oprowadzania po wystawie
fot. Marek Cisek
,

60. Wratislavia Cantans: Veni in hortum meum /zapowiedź koncertu/

8 września o 19.00 – w ramach Festiwalu Wratislavia Cantans – usłyszymy najwcześniejsze kompozycje do tekstu "Pieśni nad Pieśniami...

Popularne posty