Tytuł bloga powstał z inspiracji prozą Brunona Schulza, w której wielokrotnie, w różnych kontekstach, pada to tajemniczo brzmiące słowo, znaczące o wiele więcej niż „składniki”, bo mające rangę metafory, symbolu…
Kulturalne Ingrediencje nie jest blogiem monotematycznym, np. książkowym czy filmowym. Łączę w nim wszystkie moje pasje w jedną całość. Znajdują się tu teksty dotyczące literatury, filmu, muzyki i sztuk plastycznych. Ponadto rozmowy z artystami i własne zapiski.To także moje archiwum.
30 października o 17.00 w Narodowym Forum Muzyki wystąpi słynne Bach Collegium Japan pod dyrekcją Masaaki Suzuki . Towarzyszyć im będą znakomici soliści - cenieni interpretatorzy J. S. Bacha: Joanne Lunn, Alexander Chance, James Gilchrist, Christian Immler. Wystąpi także Chór NFM oraz Wrocławska Orkiestra Barokowa. W programie, oczywiści, utwory Johanna Sebastiana Bacha. Zapowiada się wspaniały koncert!
Masaaki Suzuki / fot. Barco Borggreve
Johann Sebastian Bach doprowadził w swej twórczości gatunek kantaty do niekwestionowanej perfekcji. Podczas koncertu z udziałem solistów, Wrocławskiej Orkiestry Barokowej, Chóru NFM oraz cenionego zespołu z Japonii – Bach Collegium Japan – artyści przybliżą trzy kompozycje reprezentujące ów gatunek oraz jedną ze słynnych suit orkiestrowych lipskiego kantora.
Bach Collegium Japan założone zostało w 1990 roku z inicjatywy Masaakiego Suzukiego, do dziś sprawującego funkcję dyrygenta, a zarazem dyrektora artystycznego. Kierował się on chęcią przybliżenia japońskiej społeczności kunsztownej spuścizny mistrza polifonii – Johanna Sebastiana Bacha – w historycznych interpretacjach. Zespół zrzesza zarówno orkiestrę, jak i chór, a jego działalność obejmuje m.in. doroczne cykle koncertowe z kantatami lipskiego kantora oraz szereg koncertów z muzyką czysto instrumentalną. Bach Collegium Japan zyskało duże uznanie na arenie międzynarodowej dzięki nagraniom dla wytwórni BIS najważniejszych dzieł wokalno‑instrumentalnych Johanna Sebastiana Bacha. Jego członkowie podjęli się w 1995 roku ogromnego przedsięwzięcia zarejestrowania wszystkich kantat kościelnych tego kompozytora. W efekcie wydanych zostało ponad pięćdziesiąt płyt ze wspomnianym materiałem, a wielkie osiągnięcie zostało docenione nagrodą ECHO Klassik 2014 w kategorii „Sukces wydawniczy roku”.
Koncert rozpocznie IV Suita orkiestrowaD-durJohanna Sebastiana Bacha, pochodząca ze zbioru czterech osiemnastowiecznych suit orkiestrowych BWV 1066–1069. Artysta zwykł nazywać je ouvertures, co odnosi się do rozpoczynającej każde z poszczególnych dzieł francuskiej uwertury, po której następuje seria stylizowanych tańców dworskich utrzymanych zwykle w tej samej tonacji. Dzieło w istocie otwiera wspomniana Uwertura poprzedzająca ustępy o tanecznym charakterze – Bourrée, Gawota oraz Menueta – a wieńczy je Réjouissance – ogniwo, którego tytuł oznacza „radość”. Muzycy wykonają także trzy kantaty barokowego twórcy: Was frag ich nach der Welt, Unser Mund sei vollLachens oraz Herr, deine Augen sehen nach dem Glauben. Powstały one odpowiednio w 1724, 1725 i 1726 roku, a więc w czasie gdy Bach przebywał w Lipsku – mieście, w którym pełnił funkcję kantora w kościele św. Tomasza. Na liście jego obowiązków znajdowało się chociażby dostarczanie kompozycji kantatowych na niedzielne nabożeństwa oraz liczne święta kościelne. Wymienione dzieła wpisują się właśnie w ten nurt jego twórczości.
Program:
J.S. Bach IV Suita orkiestrowa D-dur BWV 1069; Was frag ich nach der Welt – kantata BWV 94
***
J.S. Bach Herr, deine Augen sehen nach dem Glauben – kantata BWV 102; Unser Mund sei voll Lachens – kantata BWV 110
Obecny, 47 Międzynarodowy Festiwal Wratislavia Cantans, wyróżnia spośród innych bardzo intensywna obecność kompozycji Jana Sebastiana Bacha. Bardzo to szczęśliwy pomysł, który wynika z faktu, że w tym roku przypada 100. rocznica wykonania utworów lipskiego kantora we Wrocławiu. A dla mnie była to niezwykła okazja do posłuchania na żywo mojego ukochanego kompozytora.
Swoje refleksje rozpocznę od „Pasji według św. Jana”, którą usłyszeliśmy w opracowaniu i pod dyrekcją brytyjskiego muzykologa i dyrygenta – Andrew Parrotta. Do jej wykonania zaprosił on ośmioro śpiewaków z założonego przez siebie zespołu Taverner Consort & Players. Towarzyszyła im kilkunastoosobowa Wrocławska Orkiestra Barokowa, grająca na wiernych kopiach instrumentów z czasów kantora z Lipska. Z dyskusji około festiwalowych wynikało, że kameralne wykonanie obu Pasji może się okazać co najmniej kontrowersyjne. Jakoż tak się nie stało. Dla mnie ważne było coś zupełnie innego, to mianowicie, czy interpretacja Parrotta i jego muzyków poruszy mnie swoim pięknem, czy też nie. Przyznam, że – nawykła do znakomitych interpretacji obu tych kompozycji – niełatwo daję się uwieść:-)
Andrew Parrott, fot. prasowa
Warto przypomnieć, że „Pasja według św. Jana” jest najwcześniejszą i jedną z dwóch zachowanych kompozycji Jana Sebastiana. Po raz pierwszy zabrzmiała 7 kwietnia 1724 roku w kościele św. Mikołaja w Lipsku. Potem była przez kompozytora kilkakrotnie zmieniana. Obecny kształt BWV 245 zawdzięczamy redaktorom zbiorowego wydania dzieł wszystkich Bacha. Test Pasji relacjonuje głównie sceny sądowe przed najwyższym kapłanem i Piłatem, toteż chóry kapłanów i ludu są głównymi nosicielami akcji dramatycznej. Muzycznie jest więc Pasja Janowa uboższa od Mateuszowej. Fragmenty Pisma św. przeplatają się z tekstami niemieckiej poezji religijnej tamtych czasów, które stanowią rodzaj osobistej refleksji wiernych, ukazującej ich duchową więź z rozgrywającymi się wydarzeniami Męki Pańskiej.
Pasja jest swoistym kazaniem muzycznym, które ma wpłynąć na postawy moralne słuchaczy. Rozpoczyna ją chór, który zwraca się do Boga: „Herr, unser Herrscher…” („Panie, władco nasz…”), po czym następuje recitatiw Ewangelisty, rozpoczynającego swą opowieść od wydarzeń Ogrodu Oliwnego. Już pierwsza aria altu jest takim właśnie komentarzem do przedstawionych wydarzeń:
By z więzów mych grzechów uwolnić mnie mój Zbawca zostaje pojmany
Koncert Pasja według św. Jana, dyr. Andrew Parrott/prasowe
Kolejne chorały i arie spełniają podobną rolę, odwołując się do wrażliwości i emocji słuchaczy, którzy stają się poniekąd uczestnikami przedstawianych zdarzeń, np. zaparcia się Piotra, wydania Jezusa na ubiczowanie, sceny pod krzyżem... Podkreśla się ciągle głęboki sens tej Ofiary.
W bardzo interesującym artykule Szymona Paczkowskiego, zamieszczonym w starannie wydanym katalogu festiwalowym, możemy przeczytać, że Bach zastosował metrum 12/8, które służyło w baroku odmalowaniu życia pasterskiego. To tylko pozorny paradoks, ponieważ pastorale staje się u Bacha muzycznym symbolem wiecznego pokoju i zbawienia, które przyniosła ze sobą śmierć Chrystusa. Jest On bowiem Dobrym Pasterzem, który ginie za swoje owce, jak to zapowiada Stary Testament. Pastorale jest również nawiązaniem do rajskiego ogrodu, który został utracony na skutek grzechu, ale dzięki Mesjaszowi mamy szansę do niego powrócić.
Słodycz niektórych arii Pasji Janowej również warta jest podkreślenia. Z pewnością należy do nich aria tenoru:
Mein Jesu, ach! mein Jesu, / Jezu mój, ach! Mój Jezu, dein schmerzhaft bitter Leiden“ / Twe gorzkie, bolesne cierpienie radości tysiąckroć przyczyną, co wymazuje me przewinienie
Przejmująca jest także aria altu: „Es is vollbracht” („Dokonało się”), szczególnie pamiętna w wykonaniu Andreasa Scholla („Johannes-Passion” w opracowaniu i pod dyrekcją Philippe Herreweghe, wyd. Harmonia Mundi, 2001). Rozwija się z opadającego następstwa dźwięków, na których Jezus, gdy opada Mu głowa w chwili zgonu, szepcze ostatnie słowa…
Wrocławski koncert Andrew Parrotta z pewnością nie osiągnął mistrzostwa Philippe Herreweghe i jego Collegium Vocale Gent, co nie znaczy że nie było w niej pięknych i poruszających momentów.
Pasja według św. Mateusza, dyr. Paul McCreesh/prasowe
Drugą Pasję – Mateuszową przygotował Paul Mc Creesh. Dodajmy, że z arcydziełem tym mierzył się już wcześniej, czego dowodem wydana przez Deutsche Grammophon w 2003 roku płyta, w której nagraniu wzięli udział wybitni – jeśli nie najwybitniejsi - wykonawcy Bacha: Mark Padmore jako Ewangelista, James Gilchrist, Peter Harvey, Magdalena Kožena… Można się więc było obawiać, że to, co usłyszymy w kameralnej wersji – na ośmioro wykonawców – nie sprosta naszym oczekiwaniom. A jednak, a jednak.. odważę się stwierdzić, że była to jedna z najpiękniejszych wersji Pasji Mateuszowych, jaką słyszałam w życiu. A słyszałam te najlepsze: Philippe Herreweghe, Johna Eliota Gardinera... I to w samym mateczniku – w Kościele św. Tomasza w Lipsku w 2005 roku, co samo w sobie było wielkim przeżyciem…
"Pasja według św. Mateusza" jest zgodnym z Ewangelią opisem Męki Pańskiej, podzielonym na szereg obrazów. Fragmenty Pisma Świętego uzupełniają recytatywy i arie, będące rodzajem pobożnej medytacji tychże scen. Natomiast w wersetach chorału wyrażane są uczucia wiernych. Autorem tekstów jest współpracujący z kompozytorem Picander, który ujmuje sytuację w zwięzłe, a zarazem głębokie rozważania.
Przyjrzyjmy się bliżej niektórym fragmentom, aby pojąć jak pracował Bach. Otóż Pasję rozpoczyna chór – Córa Syjonu, która w pieśni Kommt, ihr Töchter, helf mir klagen… wzywa do opłakiwania niewinnego Baranka Bożego. Jest to wyraźne nawiązanie do Ks. Izajasza (53,7): „Znęcano się nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył ust swoich, jak jagnię na rzeź prowadzone”. Poprzez nawiązania do Starego Testamentu Picander kształtuje główne myśli chóru wstępnego, przywołując postać Izaaka niosącego drewno na gorę Moria, gdzie ma stać się ofiarą.
Pasja według św. Mateusza, dyr. Paul McCreesh/prasowe
Fragmenty Pisma zawsze mają charakter obrazowy, są muzyczną wizualizacją ewangelicznego wydarzenia. Początek został więc pomyślany realistycznie: falowanie tłumu, krzyki i nawoływania zostały oddane za pomocą wznoszenia się i opadania głosów ludzkiej gromady, a jednocześnie towarzyszy mu dźwięk orkiestry – ciężki i pełen niepokoju. Tłum jest pełen współczucia, podziwia cierpliwość Baranka, który umiera za nasze winy. Dalej następują kluczowe sceny opowieści, przeplatane ariami – medytacjami.
Pierwszą z nich jest uczta w Betanii i namaszczenie Jezusa – jako zapowiedź zbliżającej się śmierci. Do tej sceny skomponował Bach recytatyw i arię "Buß und Reu", w której wykonawca (najczęściej alt – symbolizujący w dziełach lipskiego kompozytora grzesznika) wyznaje, że pragnąłby – jak owa pobożna kobieta - „przygotować Twe Ciało do grobu” Prosi zatem, by mógł „wylewać jako wonności łzy moich oczu na Twoją głowę”. Piękna aria "Buß und Reu", następująca po recytatywie, jest pełną pokory pieśnią, w której „Pokuta i skrucha kruszą pełne grzechu serce”.
Po niej następują kolejne fragmenty Ewangelii – zdrada Judasza, Pascha, podczas której Jezus oznajmia, iż jeden z uczniów Go wydał, a także ustanawia Nowe Przymierze. Przepowiada też Piotrowi, że się Go zaprze. Następują po sobie sceny w Ogrodzie Oliwnym, gdy uczniowie zasypiają zamiast czuwać, pojmanie, sąd i wydanie Jezusa Piłatowi, Męka i Ukrzyżowanie. Opowieść Ewangelisty przybiera na sile i staje się coraz bardziej dramatyczna.
Albert Schweitzer, wybitny znawca muzyki Bacha i jego biograf, twierdzi, że „Im bardziej uprzytamniamy sobie dramatyczny zarys Pasji według świętego Mateusza, tym bardziej dochodzimy do przekonania, iż jest to dzieło cudowne”. I trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Kiedy bowiem słuchamy tych przejmująco pięknych arii, to po każdej z nich mamy przeświadczenie, że nic doskonalszego i przejmującego nie da się stworzyć, jednak okazuje się, że dla Jana Sebastiana nie ma takich ograniczeń. Na przykład kiedy Jezus samotnie cierpi w Ogrójcu, po pełnym współczucia recytatywie („Ach, gdyby miłość do Ciebie, mój Panie, mogła zmniejszyć Twój lęk i drżenie albo pomóc Ci je znosić. Jakże szczęśliwy bym tu został”) następuje aria tenoru „Ich will bei meinem Jesu wachen”, w której śpiewak wyznaje: „Chciałbym czuwać u boku Jezusa”. Kameralny śpiew przy akompaniamencie fletu, a towarzyszy mu dyskretny chór (wiernych?), który jest skończenie piękny i można by ten fragment dłużej kontemplować, a jednak… Wkrótce potem – scena zaparcia się Piotra i kolejna przepiękna aria – tym razem altu: „Erbarme dich” przekonuje nas, że piękno nie zna ograniczeń. Aria i następujący po niej chorał przynoszą rodzaj oczyszczenia – płacz, ale i wiarę w łaskę Boga, która jest potężniejsza niż grzech. Podobnie w scenie ubiczowania i skazania – gdy po recytatywie Erbarm es Gott! następuje kolejna przepiękna aria altu: Können Tränen – pełna głębokiego współczucia.
Interesującym jest także przyjrzeć się temu, jak Bach muzycznie osiąga owe efekty dramatyzmu, współczucia i ilustracyjności. Otóż chór końcowy drugiej części został pomyślany jako muzyka przy składaniu do grobu. Najpierw słuchamy recytatywu i arii basu:
„Nun ist der Herr zur Ruh gebracht“. Potem następuje pieśń chóru – niezwykle stonowana i liryczna. Kiedy spojrzymy na zapis nutowy, uprzytomnimy sobie, że składa się on z opadających motywów – jakby nasze spojrzenie towarzyszyło czynności grzebania zmarłego:
Najczęściej Bach posługuje się figurami retorycznymi czyli Decoratio. W całej Mateuszowej Pasji można dostrzec ponad 100 takich figur. Na przykład w instrumentalnym wstępie do arii "Blute nu du hebes Herz!" („Ty krwawisz, serce ukochane!”), którą śpiewa sopran jako komentarz do zdrady Judasza, po słowach recytatywu "I odtąd szukał sposobności aby Go zdradzić" Bach użył figury zwanej Catachresis - czyli „nadużycie” - przez zastosowanie niedozwolonego "faux Bourdonu" oraz nieprawidłowo rozwiązując wszystkie występujące tam synkopy. Ten wielki fałsz muzyczny i nadużycie obrazują fałszywą postawę Judasza. Błąd jego decyzji przedstawiony został jako błąd w sztuce. Dzisiaj zapewne nie odbieramy tego jako błąd, lecz raczej licentia poetica, ale kiedyś było to wręcz zakazane.
Nie miejsce tutaj, aby wchodzić w zawiłe szczegóły muzycznej retoryki Wielkiego Kantora lipskiego, jednakże przykład powyższy pozwala dotknąć tego wielce złożonego zagadnienia. Mając to w pamięci, tym bardziej będziemy cenić mistrzostwo interpretacji śpiewaków Paula McCreesha. Nicholas Mulroy był wspaniały nie tylko jako Ewangelista, ale również jako wykonawca arii, a także chórzysta. Wspaniale zaśpiewali zresztą wszyscy artyści, których głosy znakomicie brzmiały zarówno w ariach i recytatywach, jak też w partiach chóru. Osiągnęli jakąś cudowną proporcję między tym, co dramatyczne, a tym, co liryczne i refleksyjne. Wielkie brawa!
Pasja według św. Jana”, BWV 245 Andrew Parrott – dyrygent
Taverner Consort:
Emily Van Evera – sopran
Clare Wilkinson – alt
Charles Daniels – tenor, Ewangelista
Halvor F. Melien – bas, Chrystus
Śpiewacy tutti:
Rachel Elliott – sopran
Caroline Trevor – alt
Jeremy Budd – tenor
Tomáš Šelc – bas, Piłat
Wrocławska Orkiestra Barokowa
Jarosław Thiel – dyrektor artystyczny
„Pasja według św. Mateusza”, BWV 244 Paul McCreesh – dyrygent
Chór I
Helen-Jane Howells – sopran
Anna Stephany – alt
Nicholas Mulroy – tenor, Ewangelista
Thomas Walker – tenor
Marcus Farnsworth – bas
Stephan Loges – bas-baryton
Chór II
Susan Gilmour Bailey – sopran
Ivonne Fuchs – alt
Thomas Walker – tenor
Stephan Loges – bas-baryton
Gabrieli Consort & Players
Artykuł ukazał się na portalu PIK Wrocław 8 września 2012 r.
27 marca 2024 roku o 19.00 zostanie zaprezentowana w Narodowym Forum Muzyki Pasja wg św. Mateusza Johanna Sebastiana Bacha. Wśród wykonawców znaleźli się dwaj znakomici angielscy tenorzy: Ian Bostridge oraz James Gilchrist jako Ewangelista. W rolę Jezusa wcieli się Yannick Debus – baryton znany z wielu ról operowych, wielokrotnie współpracujący z René Jacobsem i Freiburg Baroque Orchestra. Partie sopranu zaśpiewa Joanne Lunn - angielska śpiewaczka, która współpracowała z Monteverdi Choir pod dyr. sir Johna Eliota Gardinera w projekcie tzw. kantat pielgrzymkowych J. S. Bacha. Artystom towarzyszyć będzie Chór NFM i Wrocławska Orkiestra Barokowa pod batutą Jarosława Thiela.
Ian Bistridge, fot. materiały prasowe NFM
Środa w Wielkim Tygodniu przyniesie wykonanie dzieła należącego do tych w historii muzyki najsłynniejszych – Pasji według św. MateuszaJohanna Sebastiana Bacha. Jest ona jedną z dwóch zachowanych w całości pasji napisanych przez tego kompozytora. Wśród znakomitych muzyków wykonujących oratorium z towarzyszeniem Wrocławskiej Orkiestry Barokowej znajdzie się m.in. Ian Bostridge – fantastyczny brytyjski tenor znany od lat dziewięćdziesiątych przede wszystkim z interpretacji niemieckiego repertuaru pieśniowego.
Swoje wielkie dzieło Bach skomponował z myślą o prezentacji podczas wielkopiątkowego nabożeństwa w kościele św. Tomasza w Lipsku, gdzie był zatrudniony jako kantor. Miano je tam wykonać, dzieląc utwór kazaniem na dwie części. Ostatecznie po raz pierwszy Pasji wierni wysłuchali tam w Wielki Piątek w 1727 lub 1729 roku. Wkrótce potem została ona jednak na niemal sto lat zapomniana. Zyskała popularność dopiero w 1829 roku, gdy w Berlinie zaprezentował ją razem z Berliner Singakademie Felix Mendelssohn Bartholdy. Było to wówczas pierwsze wykonanie Pasji poza Lipskiem.
Kompozycję tworzą dwadzieścia cztery sceny. Bach przedstawia w niej obrazy Ostatniej Wieczerzy, modlitwy w Ogrójcu, pojmania, procesu, ukrzyżowania i pochówku Jezusa. Całość rozpoczyna się na dwa dni przed śmiercią Jezusa (a więc właśnie w środę), który zapowiada uczniom swoją mękę. Teksty Ewangelii uzupełnione są tu o fragmenty protestanckiego chorału i poetycki komentarz autorstwa Picandra. Pod względem muzycznym niemiecki kompozytor zawarł tu cały repertuar uprawianych w epoce baroku form – zarówno religijnych, jak i świeckich. Będąc mistrzem muzycznej retoryki, doskonale dobiera kompozytorskie środki do treści opracowywanego tekstu. Znajdziemy tu zatem zarówno pobożną kontemplację, jak i rozdzierającą emocjonalność, a geniusz dawnego kantora kościoła św. Tomasza w Lipsku wciąż fascynuje. Słuchając Pasji według św. Mateusza, bez żadnych wątpliwości będziemy mieć do czynienia z arcydziełem.
Okres przedświąteczny był dla mnie w tym roku szczególny, miałam bowiem okazję dwukrotnego wysłuchania Pasji według św. Mateusza Johanna Sebastiana Bacha w dwóch różnych interpretacjach: Philippe'a Herreweghe w katowickim VOSPR oraz Jarosława Thiela w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu. Dwie różne koncepcje, inne składy chórów i różni soliści, a jednak obydwa koncerty były niezwykle poruszające...
Philippe Herreweghe dyryguje Pasją według św. Mateusza J. S. Bacha w katowickim NOSPR, fot. materiały prasowe NOSPR
Pasja według św. Mateusza - genialne dzieło Johanna Sebastiana Bacha
Swoją kompozycją Pasji według św. Mateusza, której premiera odbyła się w Wielki Piątek 11 kwietnia 1727 roku w kościele św. Tomasza w Lipsku, Bach stworzył arcydzieło, które było i jest nadal wyjątkowe w historii muzyki. Dobór środków muzycznych, niezwykle śmiały język harmoniczny - aż do otwartego dysonansu, zawsze z intencją interpretacji teologicznej, ma również dziś wyjątkowy charakter. Bezprecedensowe połączenie trzech chórów, dwóch organów, dwóch orkiestr i ośmiu solistów wychodzących z chórów, by w w ariach i recytatywach podejmować refleksję nad tym, że odkupienie ludzkości odbyło się przez cierpienie i śmierć Chrystusa na krzyżu i że po dziś dzień wszyscy mamy w tym udział... Już druga, przejmująca aria: "Blute nur" wskazuje na związek pomiędzy niewinnym cierpieniem Jezusa a człowiekiem, który go zdradził, co jest nie tylko aluzją do Judasza, ale do nas wszystkich.
Johann Sebastian Bach skomponował Pasję według św. Mateusza jako kantor kościoła św. Tomasza w Lipsku. Była to istotna część liturgii Wielkiego Piątku. Nabożeństwo trwało w sumie pięć godzin i przy użyciu niezwykle skomplikowanych środków muzycznych było w istocie refleksją nad historią Męki Pańskiej według Ewangelii św. Mateusza. Po pierwszej części nastąpiło około godzinne kazanie, po którym przedstawiono dłuższą część drugą.
Pasji według św. Mateusza słucham od lat w różnych wykonaniach: zarówno na żywo, zazwyczaj podczas corocznych koncertów przed Wielkanocą, posiadam też w swojej fonotece kilka jej znakomitych wersji, z których najwyżej cenię sobie nagranie z 1999 roku w wykonaniu Collegium Vocale Gent pod Philippe Herreweghe, z Ianem Bostridgem jako Ewangelistą, Dietrichem Henschelem w roli Jezusa, z udziałem Andreasa Scholla, którego aria "Erbarme Dich, mein Gott" przeszła do historii. W ubiegłym roku, przy okazji pobytu w Amsterdamie, dokąd udałam się na wystawę Vermeera, wysłuchałam w Concertgebouw obu Pasji Bacha: Janowej - w interpretacji René Jacobsa oraz Mateuszowej, którą poprowadził John Butt, z Nicholasem Mulroy`em jako Ewangelistą i Matthew Brookiem jako Chrystusem. Mimo tych wieloletnich spotkań z Pasjami Bacha, ich ponowne wysłuchanie jest dla mnie zawsze mocnym przeżyciem. Tak było i tym razem.
John Eliot Gardiner w swojej książce "Muzyka w Zamku Niebios. Portret Johanna Sebastiana Bacha" próbuje wyjaśnić to silne oddziaływanie Pasji wg św. Mateusza, porównując ją do greckiej tragedii o królu Edypie. Mimo że Grecy doskonale znali tę historię, z jej brutalnością, moralnym zgorszeniem, cierpieniem i poniżeniem jej bohatera, to jednak dawali się porwać relacji Sofoklesa, jakby ją słyszeli po raz pierwszy, przeżywając litość i trwogę (katharsis). Podobnie było zapewne z wiernymi zgromadzonymi w Wielki Piątek, 11 kwietnia 1709 roku w Kościele św. Tomasza w Lipsku, choć znali doskonale zapisaną w Ewangelii św. Mateusza historię Męki Pańskiej. Podobnie jest z nami, ponieważ emocje wypływające z towarzyszenia ludzkiemu dramatowi ciągle na nas oddziałują. A cóż dopiero wtedy, gdy tym człowiekiem, który niewinnie cierpi, jest sam Zbawiciel...
Muzyka Bacha ma strukturę dramatyczną, a jej założeniem było oddziaływanie na zmysły, wyobraźnię i duchowość słuchaczy. Bach zrównoważył relację Ewangelisty refleksjami zatroskanych świadków wydarzeń, zawartymi w komentarzach (arioso) i w modlitwie (arie). Widać to szczególnie dobrze w wersji Sir Simona Rattle z Orkiestrą Filharmonii Berlińskiej i Chórem Radia Berlińskiego z 2010 roku, mającej częściowo teatralny charakter, ale bardziej w duchu teatru greckiego, w znaczeniu, o którym pisałam w związku z tragedią Edypa. Reżyser Peter Sellars zaprzeczał zresztą próbom nazwania tego teatrem, twierdząc, że jest to rodzaj modlitwy, medytacji.
Pasja według św. Mateusza w NOSPR, 23 marca 2024, fot. materiały prasowe NOSPR
Pasja według św. Mateusza w katowickim NOSPR
Prezentacją Pasji w katowickim NOSPR – sali słynnej ze wspaniałej akustyki – Philippe Herreweghe rozpoczął realizację swojego nowego projektu, będącego kolejną próbą zmierzenia się z tym genialnym dziełem, co dowodzi, że Maestro jest ciągle w pełni sił twórczych, pomimo ukończenia osiemdziesięciu lat. Siedząc blisko i nieco z boku sceny, miałam tym razem niebywałą okazję przyglądać się, jak pracuje z orkiestrą, chórem i solistami. Herreweghe nie jest bynajmniej typowym dyrygentem – ze swoimi muzykami porozumiewał się za pomocą spojrzeń, dyskretnych gestów, przybliżając się często do wykonawców, którzy akurat śpiewali swoje arie albo wykonywali sola na instrumentach. To silna, charyzmatyczna osobowość: znakomicie panuje nad całością, a jednocześnie ma dar współtworzenia, współbycia z członkami zespołu. Czasami jednak, w partiach solowych z akompaniamentem jednego instrumentu, siadywał z boku – jakby chciał dać do zrozumienia, że pozostawia przestrzeń wykonawcom, do których ma absolutne zaufanie.
Philippe Herreweghe podczas koncertu, fot. Marek Cisek
Nic zresztą dziwnego, bo w projekcie znaleźli się wykonawcy znakomici, a przy tym odniosłam wrażenie, że Maestro dobierał ich wedle barwy głosu, co sprawiło, że całość zabrzmiała inaczej. Wystąpiło trzech tenorów (w tym Julian Prégardien, który "odziedziczył" tę rolę po swoim słynnym ojcu, ale wykonał ją zupełnie inaczej, bardziej dramatycznie), z których każdy śpiewał w sposób wyjątkowy: Hugo Hymas, dysponujący ciepłym tenorem, podobnym nieco do głosu słynnego angielskiego śpiewaka: Anthony Rolfe Johnsona, brzmiał inaczej niż Benedict Hymas, współpracujący z Maestro już wcześniej, chwalony za rolę Ewangelisty i dysponujący inną barwą głosu, choć choć równie piękną, liryczną. Podobnie było z kontratenorami, których również było dwóch i obaj dysponowali innymi barwami głosów, jednak zdecydowanym faworytem tego koncertu okazał się Hugh Cutting – artysta o niepowtarzalnej barwie i skali głosu, który już kończąc studia w Royal College of Music otrzymał z rąk Króla Karola III Złoty medal im. Sourindry Mohun Tagore. Mimo młodego wieku, z Pasją wg św. Mateusza wystąpił w Carnegie Hall, śpiewał także kantaty, a w sezonie 2023/24 ponownie pracuje z Les Arts Florissants i Williamem Christie, przygotowując niejeden wspólny projekt. Głos ma doprawdy niepowtarzalny – po koncercie w NOSPR zasłużenie otrzymał gorącą owację. Arią "Erbarme Dich" poruszył nas dogłębnie.
Hugh Cutting, fot. materiały prasowe NOSPR
Nie mogę również nie wspomnieć o wykonawcy roli Jezusa - austriackim śpiewaku operowym Florianie Boeschu, współpracującym m. in. z Giovannim Antoninim czy z sir Simonem Rattle. Głęboki, piękny baryton – kreował postać Jezusa wspaniale, z dostojeństwem, a także przejmująco dramatycznie w scenie, kiedy Zbawiciel umiera na Krzyżu ze słowami "Boże mój, czemuś mnie opuścił?".
Dwa pozostałe barytony o męskiej sile i pięknych konturach zaprezentowali: Philipp Kaven jako Piłat i Konstantin Krimmel jako Piotr. Istotny w interpretacji Pasji Mateuszowej był również podział na dwa niewielkie składem chóry (po sześć osób z lewej i prawej strony), z których wyłaniali się soliści. To, co napisałam o wybranych solistach, można by odnieść do instrumentalistów, którzy im pięknie towarzyszyli, ale w ten sposób moja relacja rozrosłaby się do niebywałych rozmiarów...
Dość powiedzieć, że w swojej najnowszej wersji Pasji według św. Mateusza Philippe Herreweghe zdaje się zmierzać do klarownej interpretacji stworzonej przez Bacha genialnej kompozycji, stosując tym razem oszczędne środki, niejako upraszczając się. Skład orkiestry i chórów jest skromniejszy (sześciu śpiewaków po lewej i po prawej stronie), nie ma też chóru chłopięcego ani organów. Prostota, szlachetny umiar i pięknie brzmiące głosy w towarzystwie pojedynczych instrumentów nadają tej interpretacji jakiś intymny, sprzyjający skupieniu i osobistemu przeżyciu, wymiar. O tym, że tak wykonana Pasja Mateuszowa poruszyła serca i wyobraźnię słuchaczy, świadczył aplauz tak głośny, że można by go porównać z widownią koncertów zespołów rockowych. Maestro Herreweghe zdawał się być nim tak oszołomiony, że zapomniał podziękować za występ wykonawcy roli Jezusa, centralnej postaci Pasji 😅
Florian Boesch w roli Jezusa, fot. materiały prasowe NOSPR
Pasja według św. Mateusza we wrocławskim Narodowym Forum Muzyki
Pasja według św. św. Mateusza w NFM we Wrocławiu, fot. Joanna Stoga
Wrocławski koncert odbył się 27 marca i poprowadził go Jarosław Thiel – dyrektor Wrocławskiej Orkiestry Barokowej, a także wiolonczelista. Zważywszy, że wystąpiły dwa chóry: Chór NFM oraz Chór Chłopięcy NFM, a ponadto soliści – zadanie miał niełatwe. Thiel również nie jest typowym dyrygentem, choć w innym tego słowa znaczeniu niż Herreweghe. W wywiadzie udzielonym mi przed paru laty stwierdził, że czuje się bardziej wiolonczelistą ("Bardziej wiolonczelista niż dyrygent"), a jednak w perspektywie tego koncertu można to uznać za rodzaj kokieterii. Jarosław Thiel prowadzi ponadto Akademie Muzyki Dawnej (zanim stanął za pulpitem dyrygenckim, był świeżo po Akademii Francuskiej, która wypadła doskonale). Z pewnością jest dyrygentem bardziej od Herreweghe ekspresyjnym i zaprezentował melomanom Pasję Mateuszową inaczej, porywając bez reszty wrocławską publiczność, o czym świadczyła owacja na stojąco. Bo też była to wspaniała Pasja!
W centrum: Jarosław Thiel, fot. Joanna Stoga
Już sam początek Pasji Mateuszowej: "Kommt, Ihr Tochter" wywołuje dreszcz emocji. Potężny wielogłosowy chór przenosi nas niejako do centrum wydarzeń. We wrocławskiej Pasji 24-osobowy chór (po 12 chórzystów po lewej i prawej stronie) zabrzmiał mocno – to głos społeczności, która uczestniczy w wydarzeniach, jest ich narratorem i komentatorem, a jednocześnie głosami wiernych i (w scenach Męki) i wściekłego, agresywnego tłumu krzyczącego "Ukrzyżuj!". Chóru NFM słuchałam wielokrotnie, także w Pasjach i śmiem twierdzić, że potrafi zaśpiewać WSZYSTKO i znakomicie odnajduje się zarówno w wielkim repertuarze, jak i wówczas, gdy śpiewa a capella angielskie pieśni ludowe (koncert "W Anglii zielonej, kraju łąk" pod P. McCreeshem). I tym razem interpretował Bacha wspaniale, zaś od czasu do czasu wyłaniały się z chóru pojedyncze głosy śpiewające drugoplanowe postaci, jak choćby Judasza. W pierwszej części Pasji usłyszeliśmy także głosy dziecięce, będące symbolem niewinnego Baranka. Chór Chłopięcy NFM wystąpił w nieco pomniejszonym składzie siedemnastu głosów, ale zabrzmiał czysto i pięknie.
Chór NFM, fot. Joanna Stoga
Wielkim atutem zaprezentowanej we Wrocławiu Pasji Mateuszowej byli także soliści. Jarosław Thiel zaprosił do współpracy prawdziwe tuzy. W roli Ewangelisty wystąpił James Gilchrist- angielski tenor znany ze znakomitych interpretacji utworów J. S. Bacha. Współpracował m. in. z sir Johnem Eliotem Gardinerem przy realizacji projektu tzw. kantat pielgrzymkowych, a także w projekcie Tona Koopmana i Amsterdam Baroque Orchestra & Choir, aby nagrać wszystkie dzieła wokalne Bacha. Śpiewał też Pasję według św. Mateusza w Concertgebouw. Czy można było znaleźć lepszego wykonawcę do tej roli... Był znakomity: dramatyczny, ale inaczej niż Prégardien, na sposób bardziej zniuansowany i dojrzały. W moim odczuciu był tego koncertu niekwestionowanym faworytem.
James Gilchrist jako Ewangelista, fot. Joanna Stoga
Drugi zaproszony angielski tenor -Ian Bostridge, bardziej może od Gilchrista znany, a to za sprawą spektakularnych sukcesów nie tylko w nagraniach Bacha (śpiewał m. in. rolę Ewangelisty w wymienionym przeze mnie nagraniu z Ph. Herreweghe), ale także jako "specjalista od Schuberta" (napisał interesującą pracę o jego "Podróży zimowej") i nagrodzony wykonawca "Pięknej młynareczki". Z pewnością niezwykle utalentowany i mimo upływu lat – dysponujący pięknym, mocnym głosem, a jego interpretacje utworów muzycznych są zwykle najwyższej próby. Tak było i tym razem. Był wspaniały, ale, jak sądzę, niedostatecznie wykorzystano jego udział w Pasji.
Ian Bostridge, fot. Joanna Stoga
W roli Jezusa wystąpił Yannick Debus – baryton znany z wielu ról operowych, wielokrotnie współpracujący z René Jacobsem i Freiburg Baroque Orchestra. Przejmujący głos o wspaniałej barwie i nieprzenikniona twarz, co może dziwić, zważywszy, że jest przede wszystkim śpiewakiem operowym. Nie rozczarował mnie również amerykański kontratenor Terry Wey, który pięknie zaśpiewał "Erbarme dich, mein Gott". I nie tylko, ale ta aria zawsze najbardziej mnie porusza... Towarzyszył mu wspaniały skrzypek barokowy - Zbigniew Pilch. Nie sposób wymienić wszystkich solistów i muzyków, dość powiedzieć, że podczas tego szczególnego koncertu dali popis swojego kunsztu. Porwali publiczność, która nagrodziła ich gromkimi brawami.